Lewo, prawo...
Obie drogi były niemal identyczne i prowadziły do celu.
Może niedokładnie do tego samego, ale jakiegoś w każdym razie.
W Lesie noc zapadała szybciej, niż gdzie indziej, ale Elayne to w niczym nie przeszkadzało. Lubiła las, lubiła noc, a na dodatek nikt nie mówił, że już powinna iść spać. Całkiem jakby była małym dzieckiem.
O Drzewie Wisielców krążyło wiele opowieści - co jedna, to straszniejsza.
Najsłynniejszym z 'klientów' był Jednoręki Hoor. Złodziej, gwałciciel, morderca. Najsłynniejszym, bowiem opowiadano, iż nawet po swej śmierci nie zaprzestał swego niecnego procederu. Z pewnych przyczyn ograniczając się do złodziejstwa i mordowania.
Coś o obcinaniu do uszu Elayne też dotarło, co ponoć działalność Hoora w pewnej dziedzinie ukróciło. Gdy jednak usiłowała się upewnić, czy szło o to, o czym myślała, potraktowano ją jak dziecko.
Jakby nie wychowana była w lesie, wśród zwierząt.
Mówiono, że do Drzewa było pół godziny... |