Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-12-2015, 21:38   #3
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Paniczna ucieczka.
Inaczej nie można było nazwać odwrotu z pola bitwy z mutantami. Dziw, że im się udało. Nie wszystkim co prawda...
Na szczęście dla uciekających mutanty miały dosyć roboty we Franzenstein i nie włóczyły się po okolicy. Gdyby nie to... Strach pomyśleć, co by się stało, a domyślać się nawet nie trzeba było. Wystarczyło rozejrzeć się dokoła.
Bogom niech będą dzięki, że istniało sekretne wyjście, prowadzące poza mury miasteczka.

* * *

Zabrane ze skrzyni ubranie wystarczyło, by Jost przestał przypominać wędrownego klauna... a upodobnił się do żebraka, który swoje odzienie wykopał z dna śmietnika. Co prawda żebraka uzbrojonego w miecz, ale zawsze.
Ale Jost przebrał się dopiero wówczas, gdy Franzenstein został parę mil za nimi.
Różowa liberia została ukryta w pierwszej z brzegu znalezionej króliczej norze.

Kwota uzyskana za sprzedaż zabranego z tej samej skrzyni wystarczyła, by Jost z żebraka przekształcił się zwykłego wędrowca.
Ale wtedy miał już na imię Kaspar.

A potem była już tylko ucieczka. Nie przed mutantami.
Przed własnym obliczem, widniejącym na liście gończym.
Co z tego, że kwota na nim nie była zbyt wysoka? I dla niższych kwot tracono głowy.

* * *

Przez dwa niemal lata wędrowali w trójkę, ale gdy Arno (a raczej Grimm) zahaczył się na dłużej w Hergig, Kaspar ruszył w dalszą drogę.
Chyba we krwi miał wędrówkę, a wielki świat, z którego poznał tylko mały kawałek.
A przecież tyle tego było do oglądania - Kislew, Bretonia, Tilea czy choćby Marienburg. Albo księstwa bezprawia,
zwane Granicznymi.
To stamtąd przywiózł nie tylko wierzchowca, ale i paskudną bliznę, tudzież garść opowieści.

* * *

Na wyprawę do "Cyca" aż tak wielkiej ochoty nie miał. Zakłady, żeby robić, trzeba było mieć co postawić. A w dużym mieście pieniądz jak woda szedł, zaś Kaspar, co ledwo dawnych kompanów spotkał, nie chciał od razu w dalszą drogę ruszać, na zarobek.
Ale skoro wszyscy szli, więc i Kaspar poszedł, choć wraz z nimi poszedł nowy znajomek Grimma.
Z drugiej strony... chociaż za szlachtą Kaspar nie przepadał, ale tego dało się znieść.
 
Kerm jest offline