Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2016, 16:36   #7
Gerappa92
 
Gerappa92's Avatar
 
Reputacja: 1 Gerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwuGerappa92 jest godny podziwu
- Podziel się z nami swoim dobrym humorem Osbernie! - Ulrich zawołał przez salę do kostropatego górala. - Bardzo donośnie oznajmiasz, że wyślesz nas do solnej żupy, ale chyba każdy tutaj obecny będzie ciekawy, jak to możliwe, że tylu nieszczęśników z długami na karku tam prowadziłeś, a na miejsce trafiło ledwie kilku. Niemili ci nasi opiekuńczy bogowie, widać to w twoich kaprawych oczach. Ty owrzodzony kultysto, morderco bezbronnych! Z umiłowaniem tarzasz się w świńskich odchodach i plujesz na święte stopy boskich posągów! W rowach pomiędzy Kasos a Thessos gniją splugawione przez ciebie zwłoki niewolników, ty plugawy sługusie Mrocznych Potęg! Twój pan, dziadek ospy i brat szkorbutu, nagrodził cię swoim paskudnym świadectwem, ubrał twoje ciało we wrzody, które są jak sztandar widoczny dla prawych ludzi!

Czterej mężczyźni siedzący pod niską okopconą powałą błyskawicznie zerwali się z krzeseł. Świece rzucały blask na poznaczone krwawymi pręgami ciała.

- Ani kroku dalej! Jesteśmy biczem na zmutowane szumowiny w tym mieście! Obnaż swoje ciało, o urodzony w świetle Morra łotrze!

- Postawię moje pieniądze, że będzie dziesięć trupów - syknął któryś z bywalców.

Podczas gdy Osbern przetrawiał przez chwilę informacje, powstał mężczyzna, który wyróżniał się wśród zgromadzonej w spelunce gawiedzi, jak szary wilk wśród stada nędznych kundli. Był to szczupły mężczyzna o podłużnej, sympatycznej twarzy okolonej krótką, dobrze przystrzyżoną brodą. Przypominał bogatego kupca.

- Herren! Zdaje się, że znam rozwiązanie tej sytuacji, jeśli zgodzicie się mnie wysłuchać.

- Tak! - odpowiedział Osbern, który od razu podchwycił wątek, aby zagrać na czas i rozładować napięcie. - Posłucham. Proszę, powiedz mi, jakiż szalony plan masz w głowie. Może będzie się z czego pośmiać.

Tajemniczy nieznajomy odkaszlnął, by oczyścić gardło.

- Moja karawana zmierza na daleki wschód Starym Jedwabnym Szlakiem. Potrzebuję zbrojnych. Jestem gotów od ciebie odkupić dług Herr Osbernie, a moim nowym towarzyszom zagwarantować, że poza jego odrobieniem zdołają jeszcze trochę zarobić. Co Herren powiedzą na moją propozycję?

- Dla mnie możecie iść nawet Szlakiem Północnym -
burknął Osbern. - Byle korony mnie okrasiły - dodał, uważnie lustrując fanatyków.

Kiedy Snorri zajął miejsce w karczmie wyciągnął swoją księgę anatomii by przy kufelku ciemnego z gęstą pianą przypomnieć sobie rozdział o budowie ludzkiego szkieletu. I pewnie siedziałby tak niewzruszony całą noc gdyby nie Diplett, który poderwał się od stołu i swym rymowaniem sprowadził krasnoluda do rzeczywistości.

- Niezły bajzel - mruknął pod nosem i poczochrał się po bujnej burzy loków, co miał w zwyczaju w podobnych sytuacjach. Oczywiście kiedy jego wojowniczy koledzy pluli, krzyczeli i warczeli, on stał z tyłu i przysłuchiwał się uważnie. Nigdy nie pchał się między młot a kowadło lub między wódkę a zakąskę. Jednak kiedy z tłumu wyłonił się nieznajomy i rzucił swą propozycję, Snorri wykorzystując chwilę milczenia niepozornie dorzucił swoje trzy grosze do dyskusji.

- Skoro nasz rymokleta da wam wycisk w konkursie obżarstwa to o co to całe zamieszanie?

- Nikt nie wygra z Tybaldem! Obżartuch ten żre za czterech! - odezwał się któryś z bywalców, a reszta mu przytaknęła.

- No to pora aby poniósł sromotną klęskę, ponieważ Dippelt jest takim przepadzitkiem, że zje konia z kopytami!

- Hej, czujesz tu ten cholerny smród? - szepnął jakiś obwieś.

- Tak, cuchnie od tamtego martwego krasnoluda - zakapturzony jegomość wskazał na Snorriego.

- On się rusza i gada, nie może być martwy.

- Tak, ale zawsze można to zmienić. Kurduple jedne! Powinno się je schwytać i powiesić. Tylko awanturować się potrafią, bandziory. Jeśli nie straż, to ja się dobiorę do tyłka tego mądrali.

Kiedy słowa zakapturzonej postaci dotarły do uszu krasnoluda, oddech mu przyspieszył. Już miał usiąść udając, że go tu nigdy nie było ale przecież było prostrze rozwiązanie tej sytuacji.

- Panie szlachcicu. Niech Pan coś nieco więcej rzeknie o tematyce swej wyprawy. Nie jesteśmy bydłem dlatego może i nas Pan po prostu namówi by iść przez dzicz chroniąc Pańskiego dobytku.

- Ściany mają uszy, a ja nie chciałbym, żeby ktoś dowiedział się szczegółów o moich planach, krasnoludzie.

- Herr - zwrócił się Osbern do kupca. - Pełna sakiewka i są twoi. Skończmy tę błazenadę.

- A wy - górnik wskazał na fanatyków. - Wyjdźmy stąd. Zobaczymy, czy będziecie równie zabawni, kiedy poczujecie stal oręża.

- To powinno Herr zadowolić - jeden z dwóch osiłków tajemniczego nieznajomego podał Osbernowi sakiewkę. Wymiana obyła się bez brzęku monet - pewnie kamienie szlachetne. Osbern tylko kiwnął głową, pilnie strzegąc swego spojrzenia.

- Wychodzimy - wydobywcy soli wycofali się do wyjścia. Towarzyszył im syk biczów religijnych obłąkańców i ich przekleństwa - żaden jednak nie odważył się wyjść z karczmy.
 
__________________
"Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein
Gerappa92 jest offline