Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-01-2016, 22:22   #5
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Chciał zabić mordercę.

Edmund Kanincher zasłużył na paskudną śmierć i zgnicie w lesie bez pochówku. Zasłużył na to, by rozszarpały go dzikie zwierzęta, a jego dusza nigdy nie uleciała do Ogrodów Morra i Arno chciał mu to zapewnić.

Morderca. Zdrajca. Oszust. Fanatyk.

Khazada nie interesowało już czy jego przeciwnik jest uzbrojony. Po prostu zabiłby godnie rozpoczynając banickie życie. Ale nie szybko, bo zdrajca nie zasługuje za szybką śmierć.

Edmund Kanincher był winny wielokrotnej zdrady swych towarzyszy, śmierci całego Franzenstein oraz śmierci ich przyjaciela, Eryka Bauera. Byłby też winny śmierci wszystkich z nich, gdyby nie to, że z pomocą przybył sam Morr, który wcześniej ostrzegał ich przed tym, co miało się zdarzyć. Był winny tego, że Yorri stał się mutantem.

To sprawiło, że Arno odsunął ich przyjaźń w przeszłość, która nigdy nie powróci. Po pewnym czasie zaczął nawet zastanawiać się czy kiedykolwiek istniała. Czy parszywiec nie oszukiwał ich od samego początku.

Arno nie miał jednak czasu na wymierzanie sprawiedliwości. Przede wszystkim on, Jost i Bert musieli ujść pogoni i przeżyć. Nie wiedział co będzie dalej. Wiedział jedynie co należało robić teraz.
Wyprawili szybki, prowizoryczny pogrzeb Erykowi Bauerowi z nadzieją na to, że Morr nie będzie na tyle okrutny, by nie przyjąć duszy ich przyjaciela bez obrządków, a potem rozdzielili się.
Bert, Jost i Arno poszli w swoją stronę zostawiając Edmunda, jak miał nadzieję Hammerfist, na śmierć.

- Życzę ci, zbrodniarzu oparszywiony, abyś zdechł, ku sprawiedliwości chwale, abyś spokoju z dnia powodu tego nie zaznał nigdy. Życzę ci, żeby duch brudny twój nigdy obejrzeć Ogrodów Morra zaszczytu nie dostąpił i żebyś mutantem paskudnym się stał. A wbrew życzeniom mym jeśli stanie się, tobie i sobie życzę, abyśmy nie spotkali nigdy już się. Obyś przeklęty był na wieki, kurwi synu, jako i ja przeklinam ciebie. Obyś przyjaciela nigdy nie znalazł, a jedynie w plecach nóż, jako i nam wbiłeś go i jako we mnie nigdy nie znajdziesz go, co, na honor mój, przysięgam ci - pożegnał się z Edmundem i nie oglądając się ruszył z pozostałymi przy życiu przyjaciółmi.

W ujściu pogoni zapewne pomogło im to, iż poszukiwano dwóch krasnoludów i troje ludzi. Taka właśnie ich ilość weszła do lasu, zaś wyszło dwóch ludzi i jeden krasnolud. Moritz Wagner, Kaspar Heiner i Grimm.

Droga prowadziła ich przed siebie, byle dalej od Franzenstein. Prawie wszystkie pieniądze, jakie udało mu się zarobić przeznaczał na alkohol i grę w kości oraz karty.
Musiał wypić za duszę zmarłego przyjaciela. Zupełnie jakby ilością wlanych w siebie trunków chciał zaskarbić przychylność Morra do Eryka.

Niemniej możliwości gry oraz picia były ograniczone przez ograniczone możliwości finansowe. Czasem musiał ich sobie całkowicie odmówić, by spłacić zaciągnięte długi.
Hammerfist nigdy tego nie powiedział, ani nie pokazywał, ale śmierć przyjaciela była dla niego bardzo ciężkim przeżyciem. Zbyt ciężkim, żeby dzielić się tym z kimkolwiek. Nawet z przyjaciółmi.

Ostatecznie trafili go Hochlandu, do Hergig, gdzie odłączył się. Pozostał na miejscu początkowo z myślą o zaszyciu się w jakimś miejscu. Mógł dzielić przestrzeń z ciemnymi typami. Nieszczególnie zależało mu na towarzystwie. Jego krótkie niegdyś włosy były wtedy długie i splątane. Podobnie broda. Ubranie również nie było pierwszej świeżości.

Szybko jednak dostrzegł warsztat tatuażysty, na którego nie miał pieniędzy. Wiedział jaki wzór chciałby utrwalić widział go oczami wyobraźni. Wtedy skierował się wprost do korzeni. Do zakładu kowalskiego, gdzie początkowo kowal nie chciał go przyjąć, zaś Grimm nie miał zamiaru się prosić o nic.
Niemniej zyskał w tamtej chwili cel. Złapał swój los ponownie nie zamierzając puścić.

Nim kowal wszedł do domu Arno zaczął opowiadać, prezentując kowalskie sztuczki młotkiem na gwoździe z Franzenstein, o kowalstwie. Chciał w ten sposób udowodnić, iż to właśnie jego zawód.
Zwalisty chłop imieniem Jorgen przyjął Hammerfista początkowo do prostowania gwoździ. A później się zobaczy.

Gdy tylko krasnolud przekroczył próg pomieszczenia z piecem hutniczym wiedział, że nie zakończy się na tatuażu. Musi wrócić do roboty. Zbyt wiele czasu stracił.
Praca ze znajomym ciężarem w dłoni przy kowadle zawsze go uspokajała i dawała mnóstwo radości. Cieszył się swym zawodem na tyle, iż kilkukrotnie myślał o rzuceniu najemniczego życia na korzyść pracy w kuźni. Wtedy zrozumiał, że kiedyś dokona takiego właśnie wyboru, ale jeszcze nie teraz.

Już pierwszego dnia wyprostował wszystkie gwoździe w zakładzie. Na węgle rzucał metal całymi garściami, choć początkowo musiał sobie przypomnieć jak to się robiło. Ręce odwykły, ale szybko przekonał się, iż tego się nie zapomina. Początkowo potrzebował trzech uderzeń, by wrócić metalowi użyteczność, a potem już tylko jednego.

Prócz skromnego posiłku, pierwsze zarobione pieniądze wydał na balwierza. Musiał się ostrzyc.

Następnego dnia miał ostrzyć broń, z czym również poradził sobie zbyt szybko. Nieskomplikowane zajęcia pochłaniały mało czasu. Wtedy zdecydował się przetopić młotek towarzyszący mu od czasu ucieczki przed mutantami. Z plastycznego metalu zrobił prosty szpic osadzony w drewnianej rękojeści. Tą z kolei dopasował do własnego chwytu.
To był ostatni dzień spędzony na prostych pracach w kuźni.

Wkrótce zrobił sobie wymarzony tatuaż. Kruk spoglądający paciorkowatymi oczami z ramienia jako hołd dla Morra oraz przypomnienie o tym, co się wydarzyło.

Późną jesienią, zimą oraz wczesną wiosną było niewiele pracy. Pełnił wtedy funkcję zarówno metalurga jak i stolarza. Przypomniał sobie także o swoim dawnym hobby - rzeźbieniu w drewnie. Tym razem swe figurki wzbogacał o metalowe dekoracje i, o dziwo, było kilka osób zainteresowanych jego wyrobami.

Arno Hammerfist zmienił się już drugi raz. Pierwszy na potrzeby ucieczki przed dawną tożsamością, zaś obecnie przeistoczył się w poważanego w pewnych kręgach, specjalistę zarabiającego na tyle dużo, by móc mieszkać godnie, przyzwoicie jeść, kupić nowy ekwipunek i od czasu do czasu zagrać w karczmie w kości.

Włosy czarne od momentu zmiany tożsamości ponownie były krótkie, zaś broda, również czerniona, ozdobiona została dwoma warkoczykami po bokach.
Kupił nowa zbroję, nową broń i ubranie. Wtedy ponownie wrócił do najemniczego fachu.

Pewnego wieczora w karczmie Grimm o mało nie uczestniczył w bijatyce z innymi graczami przy stoliku. Nie do końca trzeźwi zamierzali walczyć każdy przeciw każdemu, co ostatecznie nie doszło do skutku. Uchronił ich przed tym mężczyzna, który przedstawił się Arno imieniem Alex. Kiedy jednak khazad dowiedział się, iż jest to szlachcic, to szybko ulotnił się od stolika nowego znajomego.

Nie lubił szlachty już od czasu Dutchfeltów i Crutzenbachów.

Nie wiedział wtedy, iż to nie było ostatnie spotkanie z Alexem Ohlendorfem. Ów osobnika spotkał ponownie przy okazji przyjmowania zlecenia na lokalnych bandytów. Alex ubiegł Grimma, lecz zamiast rywalizować połączyli siły.
Podczas tego samego zadania khazad zyskał nową ranę na policzku. Początkowo rana nie łączyła się ze starą, nielubianą blizną. Jeszcze tego samego dnia Arno zmienił to własnoręcznie.


Grimm powitał starych przyjaciół zmieniony niemal nie do poznania względem stanu, w jakim się z nimi rozstawał.

Pełna zbroja kolcza ozdobiona była skórzanymi elementami, pas z khazadzkim młotem jednoręcznym oraz dwuręcznym. Skórzany pas przecinający klatkę piersiową na ciemnym, płaszczu podtrzymywał tarczę usytuowaną na plecach.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline