- Ochroniarz? - barman przyjrzał się krasnoludowi uważniej.
Akurat w tym czasie nowo przybyły jegomość przy barze obok stwierdził, że piwo jest za drogie i ruszył do wyjścia. Ktoś inny zaś stwierdził, że w takim razie niczego pić nie będzie.
Karczmarz kiwnął ręką i zaraz zjawił się wielki brutal, który wziął wybrednego patrona pod ramię i grzecznie, niemal wyniósł ku wyjściowym drzwiom, ku oburzeniu delikwenta. Alex uśmiechnął się pod nosem. Jeszcze parę lat temu, to on wynosił ludzi z karczm. Tacy co sprawiają kłopoty znajdą się zawsze.
Mężczyzna spokojnie i niewzruszenie pokręcił przecząco głową.
- A ja na razie nikogo nie potrzebuję. - zwrócił się do Arno odpowiadając grzecznie na zapytanie podawszy trunek dla towarzyszy Arno. - Piwo jest. Pijesz pan?
Alex pijąc w pierwszej kolejności zaczął nasłuchiwać rozmów gości. Liczył, że ktoś z bywalców powie co nieco. Bacznie obserwował również pomieszczenie. Starał się wyłapać źródło nielegalnej rozrywki. Bezpośrednie i nietaktowne pytanie do karczmarza na razie sobie darował. Usłyszał, że coś mówią "o tym czy będą w ringu jakieś niespodzianki, czy będzie nowy mistrz, jakie będą...?"
Hazard ma mieć związek z walką. Jednak ciężko było ustalić coś więcej. Nawet nie było pewne czy walczyć będą ludzie a może koguty? Potwierdził przynajmniej, że dobrze trafili.
Arno w milczeniu patrzył na zajście, po czym spojrzał na karczmarza.
- Nie - odparł krótko.
Karczmarz podniósł rękę trochę jakby zaskoczony odpowiedzią.
- Więc żegnam.
Za Arno pojawił się ochroniarz.
- Wychodzisz sam, czy pomóc? - osiłek spytał jakby rutynowo.
Alex widząc gęstniejącą atmosferę przywołał na twarz jeden ze swoich wyuczonych uśmiechów. Lekcje etykiety przydawały czasami się w każdym miejscu. Aż za dobrze wiedział, co zaraz się stanie... Jeśli nie podejmie interwencji.
- Spokojnie ja stawiam - położył przed barmanem monety za Arno. - Mój ochroniarz bywa marudny - machnął ręką zbywając sytuację. - I lubi zaczepki. To nas właśnie sprowadza do ciebie karczmarzu. Słyszeliśmy o pewnych rozrywkach tego typu. - Popatrzył na karczmarza wyczekująco.
Karczmarz zabrał monety i podał piwo. Mrugnął do ochrony, która dyskretnie usunęła się mieszając w tłum, przed odejściem mówiąc: - Udanego wieczoru.
- Cierpliwości. Jak widać nie wszystko słyszeliście. Piwo pijcie powoli. - potem poświęcił uwagę innym gościom.
Alex popatrzył na Arno i rzekł do wszystkich gdy karczmarz przestał zwracać na nich uwagę.
- Zapłata za piwo stanowi zapewne również zapłatę za resztę rozrywek. Stąd i wyższa cena jak i sugestia karczmarza byśmy pili powoli. Nie narażając się na dodatkowe koszta. - Alex był mu szczerze wdzięczny. - Słyszałem coś o ringu więc poczekajmy pijmy powoli i zobaczymy co się stanie.
Ring? Walki? A do tego 'Młody Cyc"? To się Kasparowi nagle skojarzyło z jednym tylko. A to mu się wydało bardzo dziwne, chociaż mogło być widowiskowe.
Chociaż, prawdę mówiąc, myśl tę wolał zostawić dla siebie.
- Skoro mamy pić powoli to może przynajmniej umilimy sobie czas rozmową? - zapytał Moritz po chwili ciszy. - Bardzo rad byłbym poznać wasze zdanie, towarzysze, na temat traktatu, który właśnie zaczynam sporządzać. Nie chodzi tu co prawda o treść wypowiedzi, ale o sam kunszt kaligraficzny. - Wagner powoli, delikatnie, wyciągnął z tuby na pergaminy długi papirus, który mimo iż miał dopiero kilka linijek objętości wyglądał bardzo ciekawie. Litery były bogato przyozdabiane, zawijane, co zapewne musiało być zabiegiem czasochłonnym i wymagającym dużego skupienia. - To dopiero mały ułamek całej treści, ale myślę, że zanim to skończę spokojnie zleci jeszcze ze dwa tygodnie.
- Przyłożyłeś się. - Kaspar skinął głową z uznaniem. Na kaligrafii się nie znał, ledwo znał to słowo, na skutek wielu rozmów z Moritzem zapewne, ba - na literkach znał się ledwo, ledwo - lecz podczas podróży parę ksiąg widział, rzadko którą tak pięknie pisaną.
- Szkoda tylko, że na każde dzieło tak ciężko znaleźć kupca. - powiedział Moritz delektując się łapczywie piwem. - Alex może ty znasz kogoś wyżej postawionego kto doceni prawdziwy kunszt kaligraficzny? Jakiegoś miłego kolekcjonera czy znawcę sztuki nowoczesnej? - zagadnął mężczyznę czeladnik.
- Niestety, choć doceniam twoje dzieło. Wątpię bym znalazł kupca. Kroki na drodze artystycznej chyba lepiej zacząć w niższych sferach mieszczan. Choć co ja tam wiem. - Wzruszył ramionami Alex, nie odnajdując się w temacie sztuki. Sam opanował głównie sztukę lania ludzi po pyskach.
- Wiem gdzie szukać, ale nigdy nie zaszkodzi zapytać przyjaciela o pomoc. - rzucił z uśmiechem Wagner. - Kaspar, przy cenie tutejszego piwa obawiam się, że musimy zwiększyć pulę - rzucił do zwiadowcy zabierając ze swojej sakiewki jedną Złotą Koronę.
- Dostaniesz jeszcze jedną lub dwie, jeśli zechcesz na coś postawić - uśmiechnął się Kaspar.