Wieczór był jeszcze młody. Szlachcianka ze służką oraz elf udali się na górę, co i planowali uczynić wkrótce Chłopcy ze Stirlandu, którzy już zjedli kolację i dopili trunki patrząc w puste kufle. A piwo Zając miał bardzo dobre. Z kuchni zaś dolatywały strzępy gorącej dyskusji, którą prowadziło małżeństwo gospodarzy. W końcu gdzieś w kuchni o ścianę roztrzaskały się jakieś blaszane utensylia, a zaraz potem za zaplecza wyszła kobieta w średnim wieku o dorodnym biuście i włosach upiętych w kok, która z zaciśniętymi wargami rozeźlona poszła na górą, skąd właśnie wrócili leśnicy kłaniając się jej niezgrabnie.
Kaldezeit, 2521 roku K.I. Wielka Baronia Hochlandu
Hergig "Pod Cycem"
Nastrój podekscytowanego oczekiwania w karczmie rósł, a gdy dojrzał na tyle, że już wszyscy Chłopcy ze Strlandu zdążyli podsłuchać, lub zamienić kilka słów z patronami, wiedzieli, że dzisiejszego wieczoru odbędą się walki na gołe pięści. Hammerfirst wiedział, że ten sport był sztuką samą w sobie, jak również, że tego typu rozrywki, a tym bardziej związane z nimi zakłady pieniężne były w Hergig zakazane do odwołania, o czym zdawał sobie sprawę również Herr Ohlendorf.
Goście krzyczeli aż uszy bolały, gdy drzwi do Cyca zamykano i ryglowano. Jak okiem spojrzeć wszyscy mieli w garściach kufle, niechybnie znak, że są we właściwym miejscu. Trzy stoły i ławy ze środka tawerny zostały w naprędce przesunięte wspólnym i ochoczym wysiłkiem kilku mężczyzn. Inni sprawnie zwinęli w rulon wielki stary dywan, który wylądował w rogu pod ścianą. W deskach podłogi ukazała się wielka podwójna klapa – otwarta ukazała drewniane schody do ciemnej, wilgotnej piwnicy.
Strilandczycy na dole, w blasku zapalonych lamp zobaczyli na środku, okrągłą przestrzeń ogrodzoną linami, wokół której zbierał się podekscytowany, gwarny tłum. W arenie stało dwóch wielkich, groźnie wyglądających mężczyzn. Na widok nachodzących gości wznieśli obie ręce do góry, w ten sposób reagując na krzyki, które niosły najwyraźniej ich imiona. Kiedy wszyscy w miarę zajęli swoje miejsca, Chłopcy ze Strilandu zobaczyli, że pieniądze zaczynały krążyć z rąk do rąk, zmieniając swych właścicieli, kiedy właściciel karczmy, Kasper Carstein wszedł na arenę pomiędzy rozebranych do pasa wojowników i wyjaśniał zasady Ringu.
- Walczący używają tylko gołych pięści. Kastety, uderzenia z łokci, nóg, głowy oraz ciosy poniżej pasa, wydłubywanie oczu, gryzienie są zakazane. – tłum z aprobatą mruczał. – Walczący muszą być rozebrani od pasa w górę bez żadnych ochraniaczy. Przyjaciele lub wspólnicy nie mogą pomagać walczącym podczas meczu w żadnej formie. Walka toczy się aż jeden z walczących nie jest w stanie kontynuować dalej. W przypadku, gdy obaj przeciwnicy nie są w stanie kontynuować dalej, remis zostanie rozstrzygnięty w następnym, najbliższym w terminie starciu. Walczący muszą zostać w ringu cały czas podczas walki. Umyślne wystąpienia walczącego w rezultacie przyniosą mu porażkę. Wszystkie zakłady muszą być przyjmowane przez reprezentanta Cyca – wskazał na młodego, szczupłego, wysokiego mężczyznę, wokół którego gromadził się falujący tłum. – Maksymalne stawki zakładów mają być ustalone przez Cyc i są przedmiotem zmian.
Potem Kaspar spojrzał na gotujących się do walki mężczyzn, oraz powiódł wzrokiem po wyczekujących gościach.
- Dzisiejszej nocy, w rundzie pierwszej walczyć będą… - zawiesił głos. - … niepokonany od ośmiu nocy! … Mistrz Cyca!… Josef!… „Grzmot”!… Fraaaaaaaaaazerbuuuuurg! – wiwaty i okrzyki nie zdołały zagłuszyć mocnego głosu Carstaina. – Dwa do siedmiu na Frazerburga.
Przedstawiony mężczyzna miał już koło trzydziestki. Wysoki, muskularnie zbudowany, z zawadiacko połamanym nosem podniósł zaciśnięte pięści ponad krótko ostrzyżoną głowę.
- Kolejnym walczącym dzisiejszego wieczoru, przeciwnikiem Grzmota jest… słynący z mocnego ciosu zwanego Młotem Sigmara… pochodzący ze Stirlandu… Tod!… „Tygrys”!… Gołot! – wiwaty I oklaski były zdecydowanie skromniejsze, acz liczne. – Płacimy trzy do dwóch za Tygrysa!
Rzeczony Stirlandczyk, masywnej i krępej budowy wyglądał jak świeżo oderwany od pługa lub leśnego topora brutal. Szczerząc się wybitymi zębami, wzniósł wielkie jak bochny chleba dłonie i klasnął nad głową podsycając tłum.
- W kolejnym meczu pierwszej rundy wieczoru w ringu spotka się młody, nieznany lecz ambitny, aspirujący do sięgnięcia po koronę… Klaudiusz Gwoździk! Jego szanse ocenione są na dwie do pięciu. Walczyć będzie z naszym hergigdzkim robotnikiem… Gerhartem Krautzem, za którego płacimy dzisiaj dwa do jednego!
Karczmarz przetasował kartkę i kontynuował dalej.
- Trzecią walką wieczoru będzie doświadczony weteran ringu… Marvel! „Cudo”! Adolfek! Wyceniony na dwa do piętnastu, przeciwko Deterowi “Szklana Szczęka” Minerowi, za którego Cyc płaci w tym starciu cztery do jednego!
Kasper otarł pot z czoła.
- I wreszcie w ostatniej, ekscytującej walce pierwszej rundy, w ringu zatańczy krasnoludzki najemnik Gnorri Thunderstruck… trzy do dwóch kontra eks-mistrz ringu Cyca, groźny… Aleksnader! von! Hollifild! Za zwyciestwo którego wypłacamy dwa do dziewięciu.
Chłopcy ze Strilandu szybko zorientowali się, że zakłady odbywały się w bardzo nieskomplikowany sposób. Młody, szczurkowaty bukmacher na przewróconej skrzynce odbierał pieniądze od gości, którzy w zamian dostawali świstek papieru z postawioną sumą na nazwisko swego faworyta.
Ku uciesze Berta pod ścianą, za barem, za który robiła szeroka decha na beczkach, karczmarz dolewał gościom browar za 9 pensów. Jost czuł, że będzie ciągany za rękaw niczym osioł o złote monety za uszy w starej baśni, którą usłyszał gdzieś za granicą.
Hammerfista i Ohlendorfa najbardziej intersowały maksymalne limity i szybko dowiedzieli sie, że tuzin koron to dzisiejszy limit, wchodzić można było już za srebrnika.
Alex dyskretnie przyuważył również, że niektórzy goście, w swoim własnym gronie przyjaciół też prowadzą po cichu swoje prywatne zakłady, na boku.