Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-01-2016, 20:17   #8
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Kaldezeit, 2521 roku K.I.
Wielkie Księstwo Talabeclandu
W "Ziewającym Zającu" przy Starej Leśnej Drodze

Obaj "wybrańcy bogów" posilali się ciepłą rybą, a wieczorne życie karczmy płynęło leniwie. Zdołali podsłuchać plotkę, że żona karczmarza jakoby jest „niedomagająca”. Bystre oko Kaninchera szybko wyłowiło, że sam karczmarz zdaje się powątpiewać w dolegliwość małżonki, która zrzuciła cały ciężar pracy na jego zmęczone barki, lecz zbyt zajętym jest, aby się tą sprawą zająć.

W międzyczasie młody stajenny, który przy karecie przednio gaworzył z woźnicą, przystanął przy szynkwasie i zaproponował Erykowi i Edmunowi postawienie piwa temu, który pomoże mu przynieść z drewutni szczapy na palenie w piecach.

Zawstydzony przez szlachciankę karczmarz nalał sobie piwa do kufla i oparłszy się o szynkwas pił wzdychając ciężko.

- A wy nie znacie kogo, kto by chciał mą karczmę kupić? Jedynie czterysta koron. Okazja. – mruknął.

Dwójka leśników udała się na górę na schodach mijając się z czterema, łysymi jak kolano, mnichami w karmazynowych szatach. Zakonnicy usiedli przy ostatnim pustym stole, co przerwało popijanie piwa przez oberżystę, który zaniósł im jadło. Duchowni, wyznawcy ciężko do odgadnięcia, którego bóstwa, w milczeniu obserwowali patronów karczmy, nieśpiesznie posilając się, wolno i starannym przeżuwając oszczędne kęsy.

Kwandrans później, kiedy Chłopcy ze Strilandu dopijali piwo, mnisi udali się z powrotem na górę a do zajazdu wstąpił wysoki, zawadiacko wyglądający łowca nagród.

- Karczmarzu! – krzyknął stając przy szynkwasie, na którym położył podróżne rękawice.

Z kuchni wyszedł właściciel Zająca.

- Pokój.
- Nie mam już wolnych.
- Co to znaczy nie ma już wolnych? – był niezadowolny.
- Ci panowie właśnie wzięli ostatni. – rozłożył ręce. – Jest miejsce we wspólnej izbie.

Łowca zmełł pod nosem przekleństwo i łypnął spode łba na Strilndczyków.

- Zapłacę ekstra, jeśli ten pokój za chwilę na powrót znów stanie się wolnym. - mrugnął do karczmarza.

Tamten jednak rozłożył ręce.

Niepocieszony łowca wyjął z sakwy kilka monet i zapłaciwszy karczmarzowi udał się schodami na górę. Wrócił za chwilę i zamówił piwo rozglądając się po sali. Oberżysta podał trunek i zniknął na zapleczu.

Wąsaty poszukiwacz banitów zaczął chodzić między stołami pokazując niektórym gościom jakiś pergamin. Patroni wzruszali ramionami, kiwali głowami a on uważnie im się przyglądał. W końcu podszedł do szynkwasu i rozpostarł przed Stirlandczykami papier zapisany w języku klasycznym.

- Przepraszam panów. Ernest Schiele jestem. Mogę zabrać moment waszego czasu? – kontynuował nie czekając na odpowiedź. - Nie potrafię czytać i zastanawiam się, czy moglibyście powiedzieć mi cóż pisze na tym skrolu?




Wieczór był jeszcze młody. Szlachcianka ze służką oraz elf udali się na górę, co i planowali uczynić wkrótce Chłopcy ze Stirlandu, którzy już zjedli kolację i dopili trunki patrząc w puste kufle. A piwo Zając miał bardzo dobre. Z kuchni zaś dolatywały strzępy gorącej dyskusji, którą prowadziło małżeństwo gospodarzy. W końcu gdzieś w kuchni o ścianę roztrzaskały się jakieś blaszane utensylia, a zaraz potem za zaplecza wyszła kobieta w średnim wieku o dorodnym biuście i włosach upiętych w kok, która z zaciśniętymi wargami rozeźlona poszła na górą, skąd właśnie wrócili leśnicy kłaniając się jej niezgrabnie.



Kaldezeit, 2521 roku K.I.
Wielka Baronia Hochlandu
Hergig "Pod Cycem"

Nastrój podekscytowanego oczekiwania w karczmie rósł, a gdy dojrzał na tyle, że już wszyscy Chłopcy ze Strlandu zdążyli podsłuchać, lub zamienić kilka słów z patronami, wiedzieli, że dzisiejszego wieczoru odbędą się walki na gołe pięści. Hammerfirst wiedział, że ten sport był sztuką samą w sobie, jak również, że tego typu rozrywki, a tym bardziej związane z nimi zakłady pieniężne były w Hergig zakazane do odwołania, o czym zdawał sobie sprawę również Herr Ohlendorf.

Goście krzyczeli aż uszy bolały, gdy drzwi do Cyca zamykano i ryglowano. Jak okiem spojrzeć wszyscy mieli w garściach kufle, niechybnie znak, że są we właściwym miejscu. Trzy stoły i ławy ze środka tawerny zostały w naprędce przesunięte wspólnym i ochoczym wysiłkiem kilku mężczyzn. Inni sprawnie zwinęli w rulon wielki stary dywan, który wylądował w rogu pod ścianą. W deskach podłogi ukazała się wielka podwójna klapa – otwarta ukazała drewniane schody do ciemnej, wilgotnej piwnicy.

Strilandczycy na dole, w blasku zapalonych lamp zobaczyli na środku, okrągłą przestrzeń ogrodzoną linami, wokół której zbierał się podekscytowany, gwarny tłum. W arenie stało dwóch wielkich, groźnie wyglądających mężczyzn. Na widok nachodzących gości wznieśli obie ręce do góry, w ten sposób reagując na krzyki, które niosły najwyraźniej ich imiona. Kiedy wszyscy w miarę zajęli swoje miejsca, Chłopcy ze Strilandu zobaczyli, że pieniądze zaczynały krążyć z rąk do rąk, zmieniając swych właścicieli, kiedy właściciel karczmy, Kasper Carstein wszedł na arenę pomiędzy rozebranych do pasa wojowników i wyjaśniał zasady Ringu.

- Walczący używają tylko gołych pięści. Kastety, uderzenia z łokci, nóg, głowy oraz ciosy poniżej pasa, wydłubywanie oczu, gryzienie są zakazane. – tłum z aprobatą mruczał. – Walczący muszą być rozebrani od pasa w górę bez żadnych ochraniaczy. Przyjaciele lub wspólnicy nie mogą pomagać walczącym podczas meczu w żadnej formie. Walka toczy się aż jeden z walczących nie jest w stanie kontynuować dalej. W przypadku, gdy obaj przeciwnicy nie są w stanie kontynuować dalej, remis zostanie rozstrzygnięty w następnym, najbliższym w terminie starciu. Walczący muszą zostać w ringu cały czas podczas walki. Umyślne wystąpienia walczącego w rezultacie przyniosą mu porażkę. Wszystkie zakłady muszą być przyjmowane przez reprezentanta Cyca – wskazał na młodego, szczupłego, wysokiego mężczyznę, wokół którego gromadził się falujący tłum. – Maksymalne stawki zakładów mają być ustalone przez Cyc i są przedmiotem zmian.

Potem Kaspar spojrzał na gotujących się do walki mężczyzn, oraz powiódł wzrokiem po wyczekujących gościach.

- Dzisiejszej nocy, w rundzie pierwszej walczyć będą… - zawiesił głos. - … niepokonany od ośmiu nocy! … Mistrz Cyca!… Josef!… „Grzmot”!… Fraaaaaaaaaazerbuuuuurg! – wiwaty i okrzyki nie zdołały zagłuszyć mocnego głosu Carstaina. – Dwa do siedmiu na Frazerburga.

Przedstawiony mężczyzna miał już koło trzydziestki. Wysoki, muskularnie zbudowany, z zawadiacko połamanym nosem podniósł zaciśnięte pięści ponad krótko ostrzyżoną głowę.

- Kolejnym walczącym dzisiejszego wieczoru, przeciwnikiem Grzmota jest… słynący z mocnego ciosu zwanego Młotem Sigmara… pochodzący ze Stirlandu… Tod!… „Tygrys”!… Gołot! – wiwaty I oklaski były zdecydowanie skromniejsze, acz liczne. – Płacimy trzy do dwóch za Tygrysa!

Rzeczony Stirlandczyk, masywnej i krępej budowy wyglądał jak świeżo oderwany od pługa lub leśnego topora brutal. Szczerząc się wybitymi zębami, wzniósł wielkie jak bochny chleba dłonie i klasnął nad głową podsycając tłum.

- W kolejnym meczu pierwszej rundy wieczoru w ringu spotka się młody, nieznany lecz ambitny, aspirujący do sięgnięcia po koronę… Klaudiusz Gwoździk! Jego szanse ocenione są na dwie do pięciu. Walczyć będzie z naszym hergigdzkim robotnikiem… Gerhartem Krautzem, za którego płacimy dzisiaj dwa do jednego!

Karczmarz przetasował kartkę i kontynuował dalej.

- Trzecią walką wieczoru będzie doświadczony weteran ringu… Marvel! „Cudo”! Adolfek! Wyceniony na dwa do piętnastu, przeciwko Deterowi “Szklana Szczęka” Minerowi, za którego Cyc płaci w tym starciu cztery do jednego!

Kasper otarł pot z czoła.

- I wreszcie w ostatniej, ekscytującej walce pierwszej rundy, w ringu zatańczy krasnoludzki najemnik Gnorri Thunderstruck… trzy do dwóch kontra eks-mistrz ringu Cyca, groźny… Aleksnader! von! Hollifild! Za zwyciestwo którego wypłacamy dwa do dziewięciu.

Chłopcy ze Strilandu szybko zorientowali się, że zakłady odbywały się w bardzo nieskomplikowany sposób. Młody, szczurkowaty bukmacher na przewróconej skrzynce odbierał pieniądze od gości, którzy w zamian dostawali świstek papieru z postawioną sumą na nazwisko swego faworyta.

Ku uciesze Berta pod ścianą, za barem, za który robiła szeroka decha na beczkach, karczmarz dolewał gościom browar za 9 pensów. Jost czuł, że będzie ciągany za rękaw niczym osioł o złote monety za uszy w starej baśni, którą usłyszał gdzieś za granicą.

Hammerfista i Ohlendorfa najbardziej intersowały maksymalne limity i szybko dowiedzieli sie, że tuzin koron to dzisiejszy limit, wchodzić można było już za srebrnika.

Alex dyskretnie przyuważył również, że niektórzy goście, w swoim własnym gronie przyjaciół też prowadzą po cichu swoje prywatne zakłady, na boku.




 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 03-01-2016 o 20:48. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline