Choćbym nie wiem jak bardzo lubił Pathfindera muszę zgodzić się z Googolem w kwestii dostępności systemu dla początkujących. Pathfinder jest według mnie krokiem naprzód w stosunku do D&D 3.5, ale też jest bardziej skomplikowany. Kolejną wadą związaną PFRPG jest w moim odczuciu poziom mocy bohaterów, który przynajmniej na początkowych poziomach jest wg. mnie zbyt wygórowany. O ile w D&D 3.5 możemy mówić o "pierwszopoziomowcach" jako o początkujących poszukiwaczach przygód, tak w Pathfinderze są oni bardziej dla mnie młodymi bohaterami - jeszcze takimi nieoszlifowanymi, lecz wyraźnie mocniejszymi od tych z konkurencyjnego systemu. Co prawda ta zależność jest odwrócona na wyższych poziomach - bohaterowie owszem są potężni w Pathfinderze i potrafiliby zmieść taką wioskę z powierzchni ziemi, ale zazwyczaj stawiają czoło wyzwaniom bliskim ich granicy możliwości (to samo się tyczy D&D 3.5, ale przeciwnicy na wyższych poziomach na ogół nie są aż takim zagrożeniem), co wiąże się ze znacznie większą szansą na zgon (choćby patrząc na statystyki wysokopoziomowych potworów z bestiariuszy, które potrafią jedną trafioną serią wysłać 14-poziomowego bohatera w zaświaty i wcale nie są to odosobnione przypadki). Bierze się to stąd, że o ile w D&D 3.5 klasa pancerza potrafi rosnąć w miarę proporcjonalnie do poziomu (pod warunkiem, że gra się zakutym w żelazno cwaniakiem), tak w Pathfinderze bardzo rzadko spotykane są postacie z klasą pancerza powyżej 30 (nie opłaca się zwyczajnie - lepiej szybciej zabić wroga, niż bawić się w mobilną twierdzę), a premia do ataków wysokopoziomowych potworów pozwala im spokojnie trafiać takich opancerzonych bohaterów przy rzucie 8-10 na kości k20.
To tyle jeśli chodzi o szczegóły.
W D&D 3.5 jest za to coś co mnie osobiście zawsze irytowało i ZAWSZE zabraniałem tego zasadami domowymi. Mianowicie nienawidzę wieloklasowości (to była pierwsza rzecz, która skłoniła mnie do dania szansy Pathfinderowi) i zawsze pozwalałem na maksymalnie jedną klasę dodatkową (dwuklasowość) lub jedną prestiżówkę i tu nawet nie chodzi tak bardzo o cuchnącą na kilometr hyper optymalizację, ale o fabularne wytłumaczenie tego fenomenu. Bo jak można nawet myśleć o odgrywaniu paladyna, który jest łotrzykiem i wojownikiem w jednym (brakuje tylko rasy drow, żeby było zabawniej, a na jednym forum poświęconym D&D widziałem już takiego gracza)?
No, ale to jest wada tak otwartych systemów, a rolą MG jest korygowanie takich bezsensownych udziwnień, bo serio, poczułbym się obrażony, gdyby ktoś podesłał mi takie świństwo.