Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2016, 21:44   #2
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
W tym samym czasie
-Niestety ale pan Courtez nie przyjmie Cię dzisiaj przyjacielu.- Krzepki krasnolud w zadbanej kolczudze był ponoć dowódcą ochrony posiadłości znanego w Marsember właściciela cechu kamieniarzy i jubilerów. Markus zasłyszał na miejscowym targowisku, zupełnie przypadkiem o zamożnym kupcu -Vincencie Courtez- który to poszukiwał usług kartografa. Odnalezienie owej posiadłości nie było niczym trudnym, lecz rozmowa z rzeczonym człekiem okazała się chwilowo nie możliwa.
-Nasz szefu ma chwilowo coś innego, znacznie ważniejszego na głowie, przyjdź za kilka dni.- krasnolud odprawił Markusa z kwitkiem. Trochę zawiedziony kartograf odwrócił się na pięcie i już miał ruszasz w stronę wyjścia do bramy, gdy o mały włos nie zderzył się z dwoma strażnikami miejskimi.
-Ai ai Gardinie!- powitali krasnoluda.
-Dowiedzieliście się czegoś?-
-Na mieście nikt nic nie wie a na wyspach, jak to na wyspach. Nie wielu chce z nami rozmawiać.

Krasnolud wzdychnął głęboko, zdejmując przy okazji hełm z głowy
-Stary nas zatłucze jeśli nie znajdziemy małej...- zasępił się Gardin.
-Jeśli jest w mieście to ją znajdziemy a jeśli wyszła po za to będziemy musieli znaleźć kogoś...
-Ej Ty tam! Kartografie!- Markus usłyszał krzyk brodacza za sobą i odwrócił się szybko. Dowódca ochrony zbliżył się do człowieka i zmrużył oczy, lustrując osobnika od stóp do głów.
-Kartograf jesteś ta? Masz wzrok sokoła i pamięć jak illithid?- spytał podchwytliwie -Nie ważne. Chyba będzie dla Ciebie robota. Chodź za mną. - ruszył w stronę domostwa -A Wy jej szukajcie!- polecił strażnikom po czym wraz z Markusem weszli do domu Courtez. Krasnolud prowadził gościa przytulnym i ładnie zdobionym korytarzem, aż dotarł do izby gdzie na drewnianym stołku siedział wygodnie postawny mężczyzna. Dopiero po chwili Markus dostrzegł iż osobnik jest genasi, istotą w której żyłach płynie krew legendarnych żywiołaków. Stwór był paskudny, lecz dwuręczny miecz, który spoczywał oparty o ścianę, tuż obok osobnika z pewnością świadczył na korzyść nowopoznanego.

-Ej Grigor. On Ci pomoże.- Genasi odwrócił się nieco ospale w stronę Gardina a chwilę później obrzucił badawczym spojrzeniem człowieka.
-Zna się na mapach. Spamięta dokładnie gdzie żeście byli i w ogóle.- krasnolud zdawał się na siłę wcisnąć pomoc Grigorowi, albowiem genasi doskonale sam sobie radził z zapamiętywaniem przebytych dróg i poznanych ziem. Mimo wszystko jego milcząca natura, oraz dobrze znane hasło nie mój cyrk nie moje małpy sprawiły, że potomek żywiołaków nawet burknięciem nie skomentował decyzji krasnoluda, które pewnie i tak byłaby niepodważalna.
-Pamiętasz co mata robić? Dokładnie zbadajcie teren wokół bram, popytajcie każdego kto mógł coś widzieć. Zbadajcie każdy ślad.- wytłumaczył Grigorowi, po czym sięgnął po mieszek ze złotem i wręczył wyznawcy Oghmy.
-Masz zaliczkę. Kup sobie buty, czy co tam Ci trzeba. Jeśli coś znajdziecie to Vinc na pewno hojnie Cię wynagrodzi.- Brodacz zamknął drzwi pozostawiając nieznajomych samych sobie w dość niezręcznej sytuacji.

~***~
Drzwi do gospody otwarły się bezszelestnie. Właściciel Mniejszego zła dbał o komfort swoich klientów mimo iż sama gospoda znajdowała się na wyspach w miejscu przeznaczonym raczej dla osób mniej zamożnych. Kazrak doskonale znał Gardina. Krasnoludy mieszkające w jednym mieście, z dala od rodzinnych stron zazwyczaj trzymały się razem, spotykały się po pracy, wieczorami w jednym miejscu i podtrzymywały rodzinne tradycje upijania hektolitrów alle, oraz spalania kilogramów fajkowego ziela.
-Dobrze Cię widzieć kolego.- Gardin usiadł obok Kazraka, który zdawał się być nieco zdziwiony miejscem spotkania. Kazrak znał swego ziomka już kilka lat, wiedział jaką pełni funkcję u Courtezów, oraz wiedział że z byle powodu tutaj nie jest.
-Córka Vinca zaginęła. Trza ją odszukać. Stary postawił na nogi wszystkie siły, którymi dysponuje.-

Gardin rozejrzał się i pokręcił głową -Co? Zastanawiasz się czemu tutaj? Bo zaraz obok jest Tańcząca Elfka, a tam człowiek, który Ci pomoże popytać. Ponoć jest dobry. Bardzo dobry. Nazywa się Shen. Może być nieprzyjemny, ale to profesjonalista i to go przekona - brodacz podał pod stołem rasowemu kuzynowi dwa mieszki z złotem.
-Jeden dla Ciebie, drugi dla niego. Shen to typ z pod ciemnej gwiazdy. W sumie przesiaduje wolny czas w burdelu, więc czego się po nim spodziewać, ale stary uznał, że i takich trzeba nająć a ja niestety nie mogę się do niego udać. Być może ten skurwiel będzie chciał komuś obić ryj, albo połamać kilka kości żeby się czegoś dowiedzieć, zatem potrzeba mi pośrednika w zatrudnieniu go, a tobie ufam bardziej niż komukolwiek po za murami posiadłości Courtez. Vinc zapłaci za każdą informację, a za konkrety potrójną stawkę. Ruszaj, nie trać czasu.- Gardin wyszedł nie czekając nawet na słowo komentarza ze strony Kazraka.

~***~

Janella maszerowała dziarskim krokiem. Gorący piach pustyni wchodził jej do butów, lecz ona była doskonale do niego przyzwyczajona, ona tu była myśliwym, panią i władczynią. Ona była u siebie. Skwar zenitu nawet w połowie jej tak nie męczył jak męczyłby przeciętnego człowieka, który zawitał w te strony. Maszerowała, zastanawiając się jaki ma obrany cel, dokąd zmierza i nagle zrozumiała, że tak na prawdę nie ma żadnego celu. Kobieta stanęła jak wryta w miejscu patrząc w siną dal. Silny podmuch wiatru poderwał w górę ogromne kłęby piasku, który okrążył Janellę. Kobieta błyskawicznie zasłoniła ramionami twarz. Piaskowa nawałnica trwała kilka sekund a gdy ustąpiła ujrzała przed sobą kilka kupek piasku, jak do tej pory w swoich snach. Piasek jednak za sprawą kolejnego podmuchu wiatru znów zaczął się poruszać. O dziwo trzy kupki nie wtopiły się w otoczenie a połączyły w jedną, wielką kupę.

Janella zbliżyła się nieco i wyciągnęła dłoń w stronę paru dobrych kilu malutkich, żółtych ziaren, kiedy te zaczęły piąć się w górę i formować w coś co po chwili przypominało kształtami ludzką istotę. Stwór miał ręce, nogi, tors i głowę, choć rysów twarzy nie mogła się dopatrzeć. Stała otumaniona widokiem piaskowego golema, który na pięcie odwrócił się i ruszył w stronę zachodzącego słońca. Janella czuła w środku, że to może być rozwiązaniem jej poszukiwań. Prędko ruszyła za nim, lecz on choć zdawał się maszerować tym samym, ospałym krokiem, był coraz dalej. Po chwili zniknął kobiecie z oczu a słońce zaszło za horyzontem pustyni.
Gdy Janella otworzyła oczy poczuła jak krople potu z czoła spływają jej na twarz. Kilka niedopalonych kawałków drewna już tylko się tliło. Niebo szarzało oznajmiając zbliżający się wschód.

"Najbliższe miasto? Marsember kilkanaście mil na południowy zachód. Najprościej będzie wzdłuż Gwiezdnej Wody aż do samej delty a następnie wzdłuż linii brzegu na zachód." Przypomniała sobie słowa kupca, który podróżował na północ wraz z osiołkiem obładowanym worami z towarem i młodzieńcem towarzyszącym mu w wędrówce.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline