Wymamrotał coś do słuchawki co mogło oznaczać równie dobrze "Ta jest Rysiu!", co "Chędoż się bucu", jak i "Moja kuzynka miała wczasy w Orbisie". - Zbieram - dodał.
Bimbromanta zasługiwał na szacunek i respekt ze względu na swą pozycję, ale ważne było bardziej to iż użył magicznego zaklęcia: "Chlanie i żarcie".
Ważny był plan.
Bez planu wszystko mogło się sypnąć.
Podstawą planu było coś w co należało zebrać walające się po mieszkaniu dobra wymienne, a stojącego w przedpokoju wózka taszczyć nie chciał. Zdziwiłby się też dwoma faktami: 1. gdyby w mieszkaniu w jakim się znalazł było coś takiego jak worki na śmieci; 2. gdyby ekipa z jaką eksperymenty ważkie przeprowadzał substancje przynosiła w siatkach.
Nie zawiódł się, nie było.
Ale od czego inwencja improwizacyjna. W kuchni znalazł steraną bluzkę Tyki i zawiązał rękawy na supły oraz dół kawałkiem sznurka. Przez otwór na łeb zaczął wrzucać butelki i zgniecione puszki wypychając improwizowany worek do imentu. Po wszystkim wyglądało to nawet lepiej niż na właścicielce. - Choć Szczurogwałt, przejdziemy się - rzekł wsadzając sobie kota za polar. Kocur otworzył tylko lekko ślepia i wydał jakiś miauk mogący oznaczać równie dobrze zgodę co "obyś zdechł sukinsynu".
Jak się zapinał w korytarzu zobaczył Ryśka.
Bo Rysiu nie pukał, Rysiu wchodził, był tu szefem.
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |