Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2016, 21:50   #3
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Zimowa okrutna zawierucha się skończyła, wyjście z chaty już nie wiązało się z walką z napierającą śnieżyca. Dalej było zimno, ale przy odrobinie samozaparcia można było wyjść z chaty. Mieszkańcy nauczeni ostatnim atakiem zimy odpowiednio się do niej przygotowali a dzięki nieocenionej pomocy ochotników nie przymierali z głodu. Kolejny raz mieszkańcy zebrali się na głównym placu. Podobnie jak ostatnio, w okolicy stało kilka palenisk z których parował ciepły napój którym - dla rozgrzania - posiłkowali się ludzie. Znów stali przy nich strażnicy - chociaż miejsce kilku z nich zajęli nowi, to i tak cud że w tak trudnych czasach i w obliczu takiej tragedii Jonasowi udało się zmotywować kogoś do interesowania sie czymś więcej aniżeli ich własnymi tyłkami. Nie trudno było dojrzeć bardzo duże podobieństwo do identycznej sytuacji sprzed dwóch miesięcy. Jednakże tym razem było inaczej.

Wieś otoczona była drewnianym płotem - także nie było możliwości aby jakiekolwiek dzikie zwierzęta dostały się do środka. Na placu stali ludzie, lecz tym razem nie zebrała się nawet połowa tego co ostatnio. Na podwyższeniu również zaszła zmiana - brakowało Philippa. Wśród tłumu nie było jeszcze innych znanych osobistości: Lothara, Gintera i ich uczniów, Chrisa i Ericha. Zamiast tego, na podwyższeniu stał Jonas oraz Ingwar. Zaraz obok nich reszta starszyzny wioski: Vincent, Hubert oraz Timon. Wiele się zmieniło od czasu wyruszenia na wyprawę, uczniowie Gintera i Lothara nie żyli już w cieniu swoich mentorów, teraz gdy nie było mistrzów, to oni przejęli ich miejsce co dodało im odwagi i zdecydowania w działaniu, chociaż starszyzną byli tylko z nazwy. Była również Victoria, która stała bardziej na uboczu wraz z Markusem, Horstem i mieszkańcami Grillcunter: Hansem, Stevenem, Tobiasem, Benjamine oraz Lukasem.

Ludzie będący w tłumie robili niemały hałas, zaczęły się rzewne powitania, głośne rozmowy, wręcz krzyki. Nie ma się czemu dziwić. Podczas zamieci mało komu chciałoby się wyściubiać nos na zewnątrz, a teraz gdy wszyscy zebrali się w jednym miejscu była okazja do pogaduszek. Ochotnicy również byli na placu, lecz nie wszyscy mieli ochotę stać wśród tłumu. Ci którzy zostali zauważeni odbierani byli jak bohaterowie, nikt już nie patrzył na nich jak na zwykłych ludzi, lecz jak na wybawców. Byli zapraszani do dyskutujących grup, wychwalani pod niebiosa za swoje czyny, przy okazji dowiadując się o heroicznych czynach które rzekomo popełnili. Nie było osoby która nie byłaby pozytywnie nastawiona do ochotników. Jedynie Felix miał zgoła inne wrażenie, nikt nie pokazywał ani nie mówił tego głośno, ale ludzie bali się go. Nie był to strach paraliżujący, ani wynikający z niewiedzy czy zagrożenia. Było to coś bardziej w rodzaju szacunku względem silnej osoby posiadającej dużą władzę, której nie należy przeszkadzać bo może się zezłościć. Kilku ludzi zaczęło szybkim krokiem opuszczać najbliższe otoczenie Niziołka. Taki stan z pewnością łechtałby ego niejednego mężczyzny, lecz czy tak było z Felixem? Widoczny sukces odniósł również Marwald, który przez ludzi zawsze uważany za pomyleńca, teraz był coraz bardziej poważany. Chociaż jego słowa dalej bywały zbyt górnolotne i dziwne to odbierany był bardziej jako filozof i myśliciel mówiący metaforami, a nie dziwak. Była też grupa ludzi która zaczęła wierzyć jego słowom, odbierając je dosłownie i chętnie słuchać jego wypowiedzi. Gdy tylko wybraniec rozpoczynał swoją mowę wnet wokół niego zbierała się stała grupka słuchaczy. Jak z taką zmianą poradzi sobie dotyczas wyalienowany Marwald?

Poruszenie zdawało się nie mieć końca, gwar rósł w miarę napływu kolejnych ludzi, napoczętych rozmów i zawiązanych grupek gawędziarzy. W pewnym momencie plac wyglądał bardziej jako miejsce wielkiej biesiady, tylko dość ubogiej, bez jadła, stołów oraz krzeseł. Prawdopodobnie gwar nigdy by nie ucichł, gdyby nie stanowcze słowa Jonasa:

- Ludzie! Cicho sza! Jeszcze się nagadacie!

Gdy początkowy gwar minął głos zabrał Ingwar:

- Kochani, nawet nie wiecie jak sie cieszę że was wszystkich tutaj widzę, całych i zdrowych!

I tutaj kolejna zmiana, dwa miesiące temu ludzie niespecjalnie zareagowaliby na słowa włodarza, uważając iż jest to kolejna dobra mina do złej gry, wszyscy byliby posępni, zmęczeni i nie do życia. Jednakże teraz czuć było od tłumu emanującą wręcz, pozytywną energię. Ludzie zaczęli wiwatować i przekrzykiwać się jeden przez drugiego. Do akcji ponownie musiał wkroczyć Jonas aby Ingwar mógł kontynuować.

- No, ale gdzie są nasi wybawcy? Chodźcie tu do nas, pokażcie się nam, podejdźcie, nie bójcie się, przecież teraz już nic Wam nie straszne, czyż nie?

Tłum zadziałał odruchowo, ochotnicy którzy znajdowali się na placu zostali wręcz wyniesieni na rękach pod piedestał. Jedynie Felix nie został przez nikogo przymuszony, zamiast tego ludzie na drodze pomiędzy nim a podwyższeniem rozsunęli się torując mu prostą drogę. Nikt nie ważył się go nawet dotknąć.

Felix, zgodnie z wcześniej założonym planem, przyjął zaproszenie i podszedł do Ingwara. Chciał oczyścić się z zarzutów o bycie demonem, lecz wolał zeznawać przed starszyzną, ale widać owa starszyzna miała inny plan i "proces" miał odbyć się publicznie. Nie byłoby lepszego momentu niż właśnie ten. Gdy chłopak podszedł, Ingwar objął go ramieniem i przywitał na powitanie, czym wprawił w zdumienie ludzi stojących na placu, którzy na chwilę wstrzymali oddech.

- Ależ czemu się tak wszyscy dziwicie, hm? Przecież to jest nasz chłopak - Felix, znacie go od małego czyż nie? On wraz z tymi dzielnymi mężami udali się na niebezpieczną wyprawę w nieznane, zdobyli dla nas jedzenie i wrócili w chwalę. Czyż bohaterowi należy się takie traktowanie?

Nastąpiła martwa cisza

- No to może niech sam zainteresowany wypowie sie na ten temat, hm? Felixie, opowiedz nam proszę, co się właściwie stało? A może ktoś z naszych bohaterów chciałby zabrać głos?

Ingwar i reszta starszyzny doskonale znała przebieg wydarzeń, zarówno sytuację dzięki której niziołek zyskał miano demona jak i całą resztę historii z wyprawy. A przynajmniej zdawało sie im że wiedzą wszystko, gdyż ochotnicy nie musieli przecież mówić im całej prawdy.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline