Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2016, 17:37   #2
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Lucji, Rembertów, ul. Topograficzna 9. Przedpołudnie.

Zwykle jak się było młodym, dzień po wypadzie na dyskotekę czy jakąś inną imprezę, nigdy nie był zbyt przyjemny. Zarówno Lucja jak i Emil mieli już jednak na tyle doświadczenia w tej kwestii, aby nie musieli umierać przez cały następny dzień. Lucja czuła się dobrze i nic jej nie dolegało. Emil nadal był nieco przybity i wyglądał dość niemrawo, ale dwa litry zdrowego soku marchwiowego postawiły go na nogi... A przynajmniej na tyłek, z którym uwalił się na kanapie przed telewizorem.
Lucja od około godziny była w łazience, szykując się powoli na spędzenie kolejnego dnia. Było krótko przed południem, gdy usłyszała wołanie brata.
- Co tam? - spytała z ciekawością, gdy po chwili zawitała w salonie, owinięta w duży kolorowy ręcznik.
- Dostałem SMS'a od Karoliny - odpowiedział uśmiechnięty chłopak. - Podziękowała za życzenia i napisała, że kiepsko się czuje i raczej prędko z tego nie wyjdzie, ale jak będzie na chodzie to da znać.
- No! I dobrze jest - odpowiedziała stanowczo Lucja.
- Może do niej zadzwonić? - spytał chłopak.
- Lepiej nie. Skoro sama nie zadzwoniła tylko wysłała wiadomość, to może nie jest w stanie dobrze mówić. A nawet jeśli, to kobieta w trakcie choroby nie chce aby ją widziano, czy choćby słyszano - powiedziała Lucja.
- Dla mnie nie ma znaczenia czy kobieta wygląda olśniewająco, czy chorowicie. Mogę nawet do niej teraz pojechać i pomóc z czym tam potrzeba - zarzekał się Emil.
- Spokojnie tygrysie. Dla ciebie to może nie mieć znaczenia, ale dla niej ma. Kobieta dba o swój image - Lucja przedstawiała trafny, kobiecy punkt widzenia. - Zresztą pewnie Małgosia jest teraz z nią.
- Zaraz, zaraz. Czy to dla tego rok temu uciekłaś przed Zenkiem? Bo nie chciałaś, aby zobaczył cię całą umorusaną w sadzy? - spytał Emil szczerząc zęby w uśmiechu.
- Nie całą, dobra? I nie uciekłam, tylko miałam robotę do wykonania - odpowiedziała szybko Lucja. - Zresztą nieważne. Nie jedź do niej i nie dzwoń. Odpisz tylko SMS'em, a potem skocz do kwiaciarni.
Emil pokiwał głową i nadal uśmiechnięty zabrał się za pisanie wiadomości.
- Chcesz wejść do łazienki? - spytała, gdyż okupowała ją dość długo, a siłą rzeczy zrobiła przerwę.
- Nie, w porządku - odpowiedział Emil.
- Serio? Wydoiłeś tyle soku, że można by pęknąć - naskoczyła na niego.
- Wiem, ale w ogóle mi się nie chce. Widocznie musiałem uzupełnić płyny - odpowiedział Emil wzruszając ramionami i wrócił do pisania SMS'a.
- No dobra - odpowiedziała Lucja i wróciła do łazienki.
Przez dłuższą chwilę myśli nie dawały jej spokoju. Jej braciszek musiał uzupełnić płyny w organizmie, a poprzedniego dnia wyglądał dość blado. Oba te objawy wskazywały na utratę krwi i było to mocno niepokojące. Ale Lucja nie zauważyła żadnych śladów krwi, zarówno na nim, jak i na ulicy gdzie się wówczas znajdowali!
Rozmyślała o tym przez chwilę, ale nie mogąc znaleźć wyjaśnienia odpuściła sobie gdybanie i skupiła się bardziej na tym, aby odpowiednio zarzucić odżywkę do włosów.


Mieszkanie po pożarze, Rembertów, ul. Chruściela, wieczór.

Zwykle gdy sytuacja zostaje opanowana, to się po prostu wychodzi. Tym razem było jednak inaczej.
Lucja była zarówno zdziwiona jak zaintrygowana obecnością swojej świętej pamięci babci na tajemniczym zdjęciu. Strój sugerował udział w jakimś przedstawieniu teatralnym, ale babcia nie bawiła się przecież w takie rzeczy. O co więc chodziło? Co to za grupa? Kim byli ci ludzie? Przyjrzała się zdjęciu bliżej, ale nie rozpoznała nikogo. Zresztą nawet jeśli ktoś z tej fotki był na pogrzebie Jadwigi, to i tak mogłaby tego nie rozpoznać. Nie mniej jednak, ofiara pożaru - a raczej ofiara postrzału, jak sugerowała dziura w głowie - znała się z jej babcią, albo przynajmniej znała kogoś kto się z nią znał.
Lucja zdała sobie sprawę, że pokój jest miejscem zbrodni i nie powinna niczego ruszać. Pospiesznie odłożyła więc ramkę ze zdjęciem dokładnie tam skąd ją wzięła. Nie zwlekając poświęciła swoją uwagę, aby przyjrzeć się zdjęciom stojącym obok. Miała nadzieję, że dowie się która z osób na wspólnym zdjęciu z Jadwigą była lub jest właścicielem tego mieszkania.
Były tam zdjęcia jakichś dzieciaków, na oko robione już w tym milenium. Czyjeś urodziny albo komunia, inne zrobione w ZOO i jedno na placu zabaw. Inne zdjęcie było starsze, jeszcze czarno-białe, ewidentnie ślubne. Nic jej to nie mówiło. Ale było tam też zdjęcie jakiejś pary staruszków na tle kolumny zygmunta i właśnie na nim Lucja rozpoznała mężczyznę, który widniał także na grupowym zdjęciu z Jadwigą.
Kobieta mogła jednak przypuszczać, że ofiarą był ktoś inny. Na zdjęciu z grupą w habitach były osoby przynajmniej po czterdziestce, a po niespalonych pozostałościach ubioru mogła ocenić, że ciało należało do osoby bardziej w jej wieku... Może do jednego z dzieci na zdjęciach. Od razu poczuła się gorzej. Każde życie było niezwykle cenne, ale im młodsza osoba, tym większa strata.

Wtedy to Lucja usłyszała czyjeś kroki i odwróciła się w stronę wyjścia.
- Dzień dobry. Starszy posterunkowy Kruszyń - powiedział dość młody mężczyzna w mundurze policjanta i zasalutował niedbale.
- Lucja Podworska - odpowiedziała kobieta. - Ciało jest... tutaj... - wskazała ręką, niespecjalnie mając ochotę na nie patrzeć.
Policjant jednak musiał najwidoczniej sprawdzić, bo podszedł bliżej i nachylił się nad zwłokami.
- Tak, to dziura po kuli. Ciało leżało tak jak teraz? - rzekł po chwili, wyciągając notes i długopis.
- Tak. Zwykle najpierw wynosimy ludzi a potem gasimy pożar, ale ciało się paliło więc gasiliśmy go na miejscu... I potem się okazało, że ma dziurę w głowie i... - powiedziała Lucja, nie bardzo wiedząc co powiedzieć dalej.
- Dobrze, dziękuję za wprowadzenie. Ale poproszę jeszcze raz, po kolei - odparł mężczyzna i widać po nim było, że nie ma żadnych ukrytych intencji, a po prostu zgodnie z procedurą wypytuje o zajście. Lucja szybko doszła do wniosku, że tak będzie jej nawet łatwiej.
- Weszliśmy przez drzwi. Były chyba nawet otwarte, ale to zauważyliśmy dopiero po fakcie. Dym ograniczał trochę widoczność - zaczęła Lucja. - Gdy zobaczyłam co się pali, zameldowałam aby odwołano akcję z dołu; benzyny jak wiemy, nie gasi się wodą. Zabraliśmy się za gaszenie, zaczynając oczywiście od ciała - mówiła dalej, prezentując stojącą obok niej gaśnicę.


- To gaśnica śniegowa? - spytał policjant, nieustannie robiąc notatki.
- Tak, CO2 - odpowiedziała krótko Lucja, czekając aż mężczyzna zapisze wszystko co mu potrzebne. Nie chciała być jak te głąby w szkole, którym się wydaje, że ich uczniowie potrafią pisać z taką samą szybkością z jaką oni mówią.
- Dziękuję, proszę dalej - powiedział po krótkiej chwili.
- Kolega chciał wynieść ciało, gdy tylko je ugasiliśmy, ale wtedy właśnie zauważył dziurę w głowie... Kimkolwiek był, umarł zanim tu dotarliśmy i raczej nie od ognia - wskazała na ciało nieszczęśnika, oczywiście nawet na niego nie patrząc. - Zameldowaliśmy o tym i ugasiliśmy pożar do końca - dokończyła Lucja.
Mężczyzna pisał jeszcze przez chwilę, po czym dopytał się o parę danych. Lucja podała imiona i nazwiska kolegów, dopowiedziała kto otwierał drzwi i kto zauważył ranę postrzałową. Nie wiedziała kto wezwał straż pożarną, ale wcale nie musiała, wszak była to już sprawa policji. Oni swoje zrobili.
Oczywiście Lucja zachowała dla siebie informacje o zdjęciu, na którym widać było jej babcię. Nie miałoby to żadnego znaczenia, ale po co jej jakieś problemy i wpychanie nosa w nie wiadomo co. Lucja nie była aż tak wścibska.
Raz jeszcze spojrzała na spaloną część mieszkania. Ktoś tu mieszkał, żył, a teraz...


Niestety, w tej pracy co jakiś czas musiała oglądać takie widoki, a do przyjemnych one nie należały. Przynajmniej utrwalała się w ta świadomość, że robi w życiu coś ważnego.
Krótko potem, zabrawszy swój sprzęt, ruszyła wraz z policjantem w stronę wyjścia. Na zewnątrz zobaczyła Karola i Andrzeja, którzy wraz z ich kapitanem, Markiem, rozmawiali z policjantami. Oprócz tego zebrał się tam już niemały tłumek gapiów, a także przedstawiciele mediów. Lucja nie zwracała na to jednak uwagi. Może będzie ją widać gdzieś w tle, w wiadomościach lub na zdjęciu w gazecie, a może nie. Miała w domu już dość sporo wycinków z gazet, ale nie zależało jej na popularności w mediach. Zresztą już wcześniej widniała w prasie, więc zdecydowanie nie po to została strażakiem.

* * *

Nie licząc złożenia sprzętu i napisania raportu, reszta wieczoru upłynęła Lucji bardzo spokojnie.
Gdy grubo po północy wróciła do domu, Emil już spał. W głębi ducha Lucja miała ochotę poszperać jeszcze w rzeczach po babci, z nadzieją na znalezienie tajemniczej książki, kopii tamtego zdjęcia lub innych intrygujących rzeczy, jak choćby dziwnego białego habitu... Oczywiście była już na tyle zmęczona, że zjadła tylko kanapkę, wzięła szybki prysznic i po umyciu zębów poszła od razu spać. Poszuka tej książki i innych skarbów, ale to dopiero jutro.
 
Mekow jest offline