Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-01-2016, 22:40   #16
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
“Prawie jak w armii”- była to pierwsza myśl po przebudzeniu Barkera. I ponownie zaświtała mu w głowie na widok posiłku. Jedzenie było kaloryczne i było go sporo, więc Bobby sobie nie żałował nakładając sporo na talerz i omijając wszystko co zielone. Wolał soczyste posiłki, tym bardziej że ich przewodnik miał rację…. czekała ich ciężka przeprawa.
Dla Bobby’ego nie był to pierwszy spływ kajakowy, więc znał ich przebieg. Dlatego też nie krępował się dobierając sobie kilka dokładek. I mimo zaangażowania Mounta Billy raczej nie angażował się w rozmowy. Wada wymowy sprawiała, że nie przepadał za wypowiadaniem się publicznie. Rozmowa z jedną osobą, to jeszcze nie był problem… ale więcej? Wolał unikać.
Po posiłku była przemowa przewodnika. Ktoś zaproponował zdjęcie grupowe, do którego Bear gotów był pozować. Sam jednak nie potrzebował pamiątki. Nie miał ze sobą żadnej kamerki, żadnego aparatu, żadnej komórki… Był na urlopie i nie chciał by kojarzył mu on się z pracą. Chciał odpocząć.
Ange okazała się równą babką. Konkretną i bezproblemową współpracy.
Ekwipunek Bobby’ego był prosty i pozbawiony elektroniki. Barker był staromodnym człowiekiem i technologiczne gadżety niespecjalnie go obchodziły. Jedyne co było niezwykłe w jego ekwipunku, a co Ange zobaczyła podczas wsiadania do kajaka to nóż wyglądający jak miniaturka katany, co było dziwne, bo… Bobby nie wyglądał na pasjonata kultury dalekiego wschodu.


Spływ zaś był tym co misie lubią najbardziej. Walka z żywiołem i własnym zmęczeniem pod koniec i całkiem przyjemne machanie pagajami przed pierwszym testem. Ange okazała się całkiem wytrwałą partnerką w zmaganiu się ich z żywiołem. Bear był pod wrażeniem.
Mokry i uradowany Bobby był w swoim żywiole pracowicie machając pagajem nadał tempo i kierunek kajakowi wybierając trasę tak by nie obciążać za bardzo Ange… w końcu żadnemu z nich się nie spieszyło.
Dzika przyroda i dzika zabawa. Nic więc dziwnego, że mokry Bobby wychodził z kajaka z radosnym uśmiechem na twarzy. To był jego rodzaj zabawy. Zresztą nie był to pierwszy spływ kajakowy w jego karierze. Zaliczył już kilkanaście takich spływów. Łatwiejszych i trudniejszych. Nie był jakimś miłośnikiem ekstremalnych wrażeń, ale lubił mniej uczęszczane, a przez to dzikie szlaki.


Rozkładanie namiotów… w tym przypadku było to męskie zajęcie. Namiot który trafił się Ange był bardzo duży.. z początku Bobby nie zorientował się czemu. Wszak sam lubił dużą przestrzeń podczas snu.
Zaś Ange siedziała obok Arisy i Bruce’a i o czymś rozmawiali.
Po pewnym czasie wstała i odwróciła się do Bobbyego
- Bear, jakby co to ja idę się wspinać, okej? - spytała z pewną dozą troski w głosie.
- Okk… kkiedy mam zaczcząć cię szuukkać lub wszszczynać allaarm? I Ile sobbie ddajesz czczasu na ttą góórkę?- zapytał z uśmiechem Bobby przyglądając się szczytowi na który Ange chciała się wspiąć.
Kobieta wzruszyła ramionami. Nie chciała drzeć się przez pół obozu, więc po prostu na chwilę odeszła od brata i jego dziewczyny, by podejść do nowo poznanego znajomego.
- Nie mam pojęcia, ale myślę, że Mount mniej więcej wie ile zajmuje wejście i zejście. Jego też poinformujemy, żeby wiedział. - Przerwała na chwilę i przeczesała włosy dłonią.
- Słuchaj, właściwie to tak sobie pomyślałam, że bardziej komfortowe będzie dla nas obojga, jeśli zamienimy się namiotami, w sensie…Oddam swoje miejsce bratu, a ja pójdę spać z Arisą. Namiot to jednak nie pokój, nie ma się co oszukiwać. Sądzę, że nam obojgu będzie tak lżej - dokończyła uśmiechając się przyjacielsko do Bear’a.
- Tto naamioty są dwuuossobe?- zdziwił się Bobby zaskoczony jej słowami, po czym skinął głową z uznaniem. -Nieee maaa spraawy… ttak rzeczywiiście będzie llepiej.
- Super. Cieszę się więc, że się ze sobą zgadzamy. Poza tym, jest tego plus, bo poznasz Bruce’a, a to przesympatyczny człowiek! Na pewno będzie wam wesoło dzielić namiot -
dodała jeszcze na pocieszenie, uśmiechając się przymilnie.
A Bobby wybuchł śmiechem głośnym i gromkim. Po czym dodał zawstydzony.- Wwwybacz… to brzzmiało… jak… bo, podobne tektsy ttooo słyszaaałem, ffwieele razy.. zaraz pppoo… “możeemmy być tyylko przyjacióółmi” Tak mmmi się głuuupioo sskojaa… rzyło.- odetchnął głęboko i uśmiechnął się.- Nniee musiszsz się ttak przeejmmować. Fffajnie żeee płłyniemy raazem. Namioot spokoojnie mogę dzieelić z kiiimś innym. Chooooćby z Brrucceem.
- Ja tylko nie chcę, by było Ci przykro, bo miły jesteś. Więc też chcę być
- wytłumaczyła się zupełnie, jakby czuła taką potrzebę - No i cieszę się akurat, że pływamy razem, bo sama bym sobie nie poradziła. Więc dzięki. Swoją drogą, Ty nie chcesz się powspinać?
- Nie. Mooże innym rrrazem. Spróóóbuję coś złoowić… choć bardziej to będzie moczeenie kija ffwwodzie. Bo…-
nachylił się ku niej i szepnął cicho.- Niee bardzo.. umieeem ugogogotować.. co złowię….no pppoza zwykłyym nabicieem na kij. Aleee pewnie ssą inni chętni na wspinaaczkę. Możee lornnnetkę ci pożyżyczyć?
- O, a masz? Dajesz! -
podekscytowała się na samą myśl o lornetce - A te ryby to się zrobi jak wrócę, o ile do tego czasu ich nie wsuniecie! Choć samo nabicie na badyl i upieczenie też nie będzie złe.
Bobby kucnął, by sięgnąć do plecaka. Pogrzebał w nim i podał dziewczynie lornetkę.- Ppproszę bardzo. Tto porządna mmmyśliwska lorrnetka… ffwłaściwiee wwojskowa z demmobilu. Ale naprawdeee ddobra.
- Dzięki.
- odebrała od niego lornetkę z uśmiechem - Jak tylko wrócę to Ci oddam. To powodzenia w łowieniu, my lecimy, pa! - pomachała mu na pożegnanie i pognała w kierunku zbierającej się grupki, która postanowiła udać się na górę.
Bobby odpowiedział również machaniem dłonią i udał się do Mounta pożyczyć wędzisko. Po atrakcji jaką był spływ, miał na razie dość gwałtownych wrażeń i zapierających dech w piersiach widoków.


Wolał spokój moczenia kija w wodzie.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 25-01-2016 o 18:40.
abishai jest offline