Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-01-2016, 21:03   #3
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Klaus był pełnym życia i radości młodzieńcem, jedynakiem, szykującym się na dniach niemal do ożenku, wioskowym łowcom , uczestnikiem zabaw i popijaw wszelakich. Najwyraźniej ciągnęło go do towarzystwa innych, zapewne przez samotne kilkudniowe nieraz wyprawy w knieje w poszukiwaniu zwierzyny. Praktycznie nigdy nie wracał bez zdobyczy, jakby za zasadę przyjmując by nie pojawiać się we wsi z pustymi rekami, nie raz opłacił to przeziębieniem gdy zostawał w lesie także w czasie niepogody.

W zasadzie tylko Sigmayci - w tym i Wilhelm - akolita Sigmara wiedział czemu służą nader częste wizyty Klausa w klasztorze. Jedni przypuszczali że po prostu się modli, inni zakładali że ostro targuje się z mnichami upolowaną zwierzyną ( z która w zasadzie zawsze odwiedzał klasztor) jedynie Wilhelm wiedział, że młody łowca pobierał nauki czytania i pisania, trudząc się przy tym niepomiernie, ale i robiąc nader widoczne postępy. Sam Klaus zdawał się być nieco ta nauka skrępowany, jakby nie chciał się wybijać pośród rówieśników ze wsi, sam jednak fakt podjętej nauki ( za która obficie płacił w zwierzynie) świadczył o pewnych ambicjach łowcy.

Na twarzy tego młodego, 19 letniego chłopaka o krótkich brązowawych włosach , niemal zawsze gościł uśmiech, czasem szelmowski, zazwyczaj jednak zwykły, przyjazny, pogodny. Nie było zbyt wielką tajemnicą, że spotykał się z Hanną - córka zielarki w lesie. Co wnikliwsi mogli przyuważyć podobne pory w jakich tych dwoje wybierało się za wieś i mimo różnych ścieżek jakie obierali , łatwo było się domyśleć że gdzieś w okolicy maja swe schadzki.

Hanna wracała z takich wypraw rozpromieniona, a Klaus szczerzył się niczym dziecko któremu rodzice podarowali słodycze. To były proste , piękne czasy, pogodne pomimo powszednich trudności. Klaus problemów zdawał się nie zauważać, niemal zawsze wierząc w pomyślne ich zakończenie. Mieszkańcy Krausnick, zwłaszcza rówieśnicy wiedzieli że za dwa miesiące miał się odbyć ślub , część z nich była już zaproszona, a reszta wsi dowiedziała się nader szybko od wtajemniczonych. W takich wioskach nawet pierdnięcie na jednym krańcu wsi nie uchodziło uwadze tym którzy mieszkali na drugim krańcu. A co dopiero takie nowiny.

Klaus z tego powodu w ostatnich tygodniach był wyjątkowo szczęśliwy, radosny, towarzyski... Był...

W klęczącego nad ciałem Hanny młodzieńcu trudno było rozpoznać tego promienistego chłopaka jakim był jeszcze dwa dni temu. Płacząc, wyjąc w zasadzie tulił do siebie zakrwawione zwłoki narzeczonej. Na przemian to walił pięściami w ziemie wyjący ze złości, to znów chwytał za ciało Hanny próbując je utulić, ocucić być może, choć każdy kto spojrzał na zwłoki wiedział, że na ocucenie dziewczyny nie ma szans. Nawet było lepiej dla niej że już nie żyła, w tym stanie w jakiej pozostawili ją oprawcy nikt by nie chciał żyć.
Przez długi czas nie zważał na otoczenie, na kierowane doń słowa, szarpanie. Świat zamknął się dla Klausa i Hanny , jakby nie było nic poza nimi. W zasadzie był jeszcze ktoś, ale o tym wiedzieli tylko oni. Ktoś ktoś dopełniał gorycz rozpaczy, a którego bezkształtne jeszcze ciałko spoczywało w łonie niedoszłej matki.

***

- Chciałbym, żebyś udał się wraz z Klausem na obrzeża wioski i poszukał śladów, co zapewne nie będzie trudnym zadaniem zważywszy na liczebność najeźdźców
.

Słowa Schultza wyrwały na chwilę z otępienia Klausa, który przez moment nie zdawał sobie nawet sprawy że stoi wraz z innymi na placu. Jakby w spowolnieniu docierała do niego wcześniejsza przemowa, którą zarejestrował, ale która jakby nie dotarła jeszcze do głębi jego świadomości.

- Czy ... czy widziałeś też moich rodziców? Anne i Ruperta? - zapytał choć bez większej nadziei w głosie. Wzrok skierował ku zgliszczom domu spośród których nie sposób było stwierdzić, nie bez wielogodzinnych poszukiwań , czy znajdowały się zwłoki.

Na wspomnienie Schultza o klasztornej spiżarni , dodał , morowym , jakby pozbawionym życia tonem - U... upolowałem sarnę.

- Przerwał gdy słowa ugrzęzły mu w gardle a oczy się zaszkliły. Świadomość, że ścigał zwierzynę, podczas gdy oprawcy mordowali mieszkańców wsi, w tym i Hannę, nie dawała mu spokoju. Wyrzuty sumienia mieszały się z żądzą zemsty. Zamierzał ruszyć czym prędzej z Magnusem w poszukiwaniu śladów. Zamierzał tropić i zabijać oprawców, jednego po drugim, choćby miała to być jedyna rzecz która miał robić do końca życia. W zasadzie i tak nie mógł się skupić na niczym innym.

W tropieniu nie chodziło tylko o ustalenie kierunku w jakim ktoś się udał, drogi jaką szedł. Nie mniej ważna była ocena liczebności, określenia zwierzyny na jaką sie poluje, jej tempa poruszania się , dróg jakie obierała. Polowanie na dwunożną zwierzynę różniło się od polowania na czteronożną. trzeba tu było wliczyć niekonwencjonalne metody, spryt i inteligencje obce zwierzętom, możliwości zacierania śladów, mylenia pościgu a nawet zakładania pułapek. Co prawda szansa na takie podstępy w początkowej fazie pościgu była raczej znikoma, ale w późniejszym etapie tropienia musiała już być brana pod uwagę.

Klaus wiedział że od jego umiejętności może zależeć życie wielu osób, ale po prawdzie miał to tylko na granicy świadomości, w tej chwili liczyło się bardziej dopadnięcie sukinsynów którzy zamordowali jego Hannę. W zawziętej twarzy , zaciśniętych ustach i nieobecnym spojrzeniu, mało kto poznawał jeszcze Klausa.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 08-02-2016 o 23:30.
Eliasz jest offline