Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 01:38   #21
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.



- Noo... I to jest obrazek jak na widokówkę... A nawet kartkę z kalendarza... - wymruczał zadowolony amator fotografii gdy po trudach które okazały się jednak większe niż przypuszczał zgłaszając się tam w dole przy brzegu. Ale jednak okazało się, że tak jak przypuszczał widok był wart wysiłku. Krajobraz zaskakiwał. Tak osobiście. Czytać o tym, filmy oglądać czy fotki to jedno. A tak stać nieco zziajanym na szczycie wzgórza, jednego z wielu, i oglądać na własne oczy te i własnie te inne górotwory z tym całym lasem na sobie to co innego. Aż dziw brał, że w USA ostało się tyle drzew i lasu w jednym miejscu. I to takiego, że po pierwszym a nawet drugim i kolejnymi rzuta oka nie było widać ludzkiej cywilizacji. Jakby ludzi tu nigdy nie było. A niby taki ucywilizowany był ten kraj, nuklearna i militarna potęga a tu no cóż... Po prostu dzicz.

Ten kontrast pomiędzy światem jaki znał na co dzień a tym co go w tej chwili otaczało był ogromny Co tu sie oszukiwać był wygodnym mieszczuchem przywykłym do wygód cywilizacji i świetnie sobie z tego zdawał sprawę. Bywał przecież już i w lasach i górach i po prawdzie tego typu miejsca aż tak nowe dla niego nie były. Niemniej jednak zawsze odzuwał jakieś zaskoczenie gdy był świadkiem takiego skoku cywilizacyjnego. Rano jeszcze wygodne łóżko, ściany, pokoje, schody, drzwi i inne oznaki cywilizacji anwet jeśli przymaskowane otokiem "tradycyjnej górskiej chaty" no a teraz to. Miał szansę jednak spróbować tę myśl uchwycić chociaż w woich zdjęciach bo wątpił by mógł to ubrać w słowa. W gadaniu nigdy przecież nie był orłem.


Ale zmierzch się zbliżał i należało wracać. Jakoś niby z górki a po tych stromizmach wcale nie lazło się łatwiej. Właściwie to chyba nawet trudniej. Wrócił zadowolony z tej dodatkowej wyprawy. Potem Mount zaczął podsumowanie dnia i właściwie przygotowanie teoretyczne do następnych. W sumie zostawało mu słuchać. Nawet jakby miał taką wiedzę jak ich przewodnik a nawet praktykę pewnie nie potrafiłby tego tak przystepnie i płynnie ponawijać. Więc słuchał. Facet całkiem ciekawie opowiadał aż Frankowi chciało się go słuchać. Choć gdy wrócił potem do namiotu zastanawiał się jak sobie poradzi z tym jutro w praktyce. Z gadki Mount'a wynikało, że będzie dużo trudniej niż dziś. Dziś co prawda supertrudno nie było jak dla niego ale czuł mieszaninę niepokoju przed trudnościami jak i chęci zmierzenia się z nimi. No i najlepiej pokonania ich.


---



Noc okazała się dość zaskakująca. I męcząca. Co jak co ale kłopotów ze snem nie miewał właściwie nigdy. I spodziewał się, że tym razem też tak będzie. By się uparł pewnie dałby radę przespać się nawet płynąc kajakiem przez jakiś spokojny kawałek. Choć oczywiście wówczas John'a skazałoby to na samotne wiosłowanie. Ale dałby pewnie radę. Co więcej po takim aktywnym dniu powinien zasnąć i spać do rana jak tylko przyłożyłby łeb do poduchy. A tu nie. Nie był pewny ile razy się budził i coś mu się śniło głupiego choć nie miał pojęcia co. Rzadko pamietał swoje sny i nie przywiązywał do nich jakos wagi. A tu masz, taki numer już pierwszej nocy. Wstał niewyspany i nawet z ulgą stwierdził, że już koniec tej głupiej nocy.


---



W kajaku czuł się już całkiem pewnie. Właściwie nie za bardzo miał kiedy się nad tym zastanawiać. Rzeka już dała mu wystarczająco dużo absorbujących momentów. Właściwie cały czas. Po aparat prawie nie miał kiedy sięgać. Cały czas albo górki albo dołki czy w pionie czy w poziomie a jeszcze wiry, wodospady, skarpy, głazy no jednym słowem jakby projektant tej rzeki uparł się nawciskać w nią wszelkie rzeczne formy rwącej rzeki jakie znał. Brakowało chyba jeszcze tylko epickiego mostu nad przepascią. Takiego z dech na sznurkach co na filmach zawsze pękały pod każdym gdy było trzeba. Tylko wiadomo, jak pod tymi dobrymi to sie w ostatniej chwili ratowali a ci źli spadali na dół. Jak tak nad tym podumał to doszedł do wniosku, że wolałby most z tymi dobrymi bo po co ma mu ktoś na łeb spadać?

Dopiero trzeci wodospad okazał się klasą samą w sobie. Przynajmniej z tych co mijali do tej pory. Już trochę otrzaskany ale nie strzaskany z tym wodnym ryczącym żywiołem sądził, że pokonają go jak poprzednie dwa tego dnia. Dopiero jak się zbliżali zorientował się, po ryku i wielkości wodnej kipieli, że "to chyba coś większego". A potem jak zwykle jakby ktoś puszczał wszystko w przyśpieszonym tempie zdązył jeszcze z progu zobaczyć gdzieś tam majtające się między kipiela kolorowe kawałki gum i plastików oznaczające fragmenty poprzednich kajaków czy ich załóg a potem już i ich po prostu został zassany przez wodną kipiel. Starał się robić to co do tej pory bo chyba działało i było chyba zgodne z tym co mówił wczesniej Mount ale odczuł moment prawdziwego strachu, gdy odczuł impet uderzenia o głas który znalazł się na ich drodze zupełnie jakby go ktoś tam nagle teleportował. No już nic nie zdązyli zrobić i trzasło, wstrząsając całym kajakiem. Bał się, że te lekkie polimery puszczą, kajak pójdzie w drzazgi a ich pochłonie wodne piekło. Ale jednak stuknęło, gruchnęło i od razu byli gdzieś za głazem jakby nigdy go tam nie było.

- O ja pierdolę... - jęknął gdy jako ostatni dopływali już na spokojniejszym kawałku za wodospadem do wcześniejszych osad. - O kurwa, o ja pierdolę... - potrząsnął głową gdy odwrócił się i tak już z pewnej odległosci zobaczył coś co właśnie pokonali. Aż ciężko było mu wierzyć, że pokonali taką kipiel. Jeszcze wczoraj pewnie by się kłócił, że to niemozliwe, przynajmniej dla niego. A własnie tego dokonał. - O ja pierdolę... Przepłyneliśmy... - wreszcie niedowierzanie znikło zastąpione przez dumę z własnego osiągnięcia. Jak mógł pokonać taki obcy dla siebie żywioł to na pewno poradzi sobie i na rescie szlaku! W kazdym razie wiara we własne siły, mozliwosci oraz zaufanie do kajaka znacznie wzrosło.


---



Mimo wszystko gdy dobili na przystanek chętnie wyskoczył z łodzi choćby by rozprostowac nogi. Znalezisko i słowa przewodnika zdziwiły go trochę. Podszedł i zerknął na porzucone graty. Pasek i linka? A nie papierki i puszki? Co prawda wątpił by smieciarze zgubili portfel z dokumentami by dało się ich rozpoznać ale porozglądał się i poklikał parę fotek. Wreszcie mógł coś cyknąć. Właściwie mógł potem wrzucić jakiś antyśmieciowy podpis bo w sumie zgadzał się z Mount'em. No nie mogli ze sobą zabrać albo zakopać czy co? Irytujące. Śmieciara ma za takimi pływać czy jak?

- A kiedy byłeś tu ostatni raz? - spytał opiekuna ich wycieczki patrząc na porzucone szpargały. Kto wie, może przy łucie szczęścia dałoby się zlokalizować choć grupę któa tu była? Można by nawet wrzucić coś w lokalne sieci i ludzie czy świadkowie sami by powiedzieli to czy owo. Choć mogło się skończyć tylko na narzekaniu.

- I ten, no... Serio tu się kręcą grizzly? A jak bym był sam gdzieś w lesie to co powinienem robić jak takiego spotkam? - spytał całkiem zaciekawiony drugim aspektem jaki poruszył ich spec. Nie miałby nic przeciw spotkaniu z nieźwiedziem. Świetne fotki by wyszły. Ale po prawdzie to wolałby je robić przez całkiem solidny zoom. I tak wyszłyby zajebiście. No ale jak taka dzicz to różnie mogło być. Chyba miski nie powinny atakować ludzi tak same z siebie ale wolał ekspertyzę eksperta niż wiedzę z neta czy filmów.


---



- No popatrz a ten polimer miał być taki superlekki... - mruknął do John'a z przekąsem podczas kawałka gdy musieli przetargać kajak na własnych łapach. Jakoś jak tylko go dźwignął to ten superlekki kajak zrobił się jakoś zdumiewająco superciężki. Zwłaszcza jak to było pare mil a nie, że z samochodu na brzeg jeziora czy coś w ten cywilizowany deseń. Zmachał się całkiem nieźle i spocił jak mysz w mikrofali. Gdy wreszcie dotarli gdzie trzeba był całkiem solidnie zmęczony. Choć udało mu się chyba utrzymać fason i chociaż nie zrzędzić i nie marudzić.

- To ten... Jakaś rocznica dzisiaj i tak obchodzą? Taka tradycja? - spytał przewodnika korzystając z choć chwili przerwy. Zdziwiło go to. Nie znał się na Indiańcach. Rozpoznawał te łapacze snów ale to raczej spotykał dotąd w domach czy werandach albo gankach no w kazdym razie gdzieś gdzie ludzie mieszkali. A tu w takiej dziczy... Same drzewa i ta ścieżyna. PRzypuszczał, że zdecydowana większość ludzi co takie coś wiesza robi to dla szpanu, by być cool i w ogóle na pokaz sowjej ponoc superoginalności i takie tam. No ale to działało bo własnie przychodzili i widzieli inni i tu się mogli nad tym spuszczać. A tu? Kto to miał oglądać? Te grizzly? Bez sensu. Ale chociaż ładne fotki wyszły. Taka ścieżka oszpalerowana tymi wisiorkami. Trochę zbliżeń na co ciekawsze sztuki. A potem znów trzeba było się brać za te pieprzone kajaki...

- Chyba wolałbym robotę fotografa niż nosiciela kajaków... - mruknął gdy znów ruszali przed siebie. Te parę mil okazało się całkiem daleko. Ale w sumie fajna nawet ta ścieżka ale na rower a nie do targania tego plastikowego badziewia.


---



- Ale duży. To też jest łapacz snów? Nie widziałem jeszcze takiego wielkiego. - rzekł sceptycznie nastawiony do sprawy Frank. Może to była jakaś rzeźba? Tylko znowu bez sensu bo tak jak i z resztą tych wisiorków czyli kto niby to miał tu oglądać? Chyba, że była nieskończona czy coś w ten deseń. Jakoś nie łapał tej nowoczesnej sztuki i właściwie tej tradycyjnej czy wzorującej się na niej też nie. I w sumie chyba jakaś kompozycja to była. Bo rogi to przecież od jakiegoś barana czy innego rogacza musiały być a takie przecież nie miały kłów. I to takich wielkich. Rogi też jakieś dziwne. Może plastikowe? Wtedy mogłyby być dowolnej formy właściwie. A stąd gdzie był jakoś nie dało się tego stwierdzić. Choć chwilę oglądał w zrobionych fotkach w powiększeniu czy nie dotrzeże jakiś spawów plastiku czy co. W sumie fajna ciekawostka. Możnaby wrzucić fotkę i coś popisać o jakiejś tajemnicy. Lepiej o tajemnicy niz sztuce czy artystach. Tajemnica brzmiała tak no... Tajemniczo właśnie. Miała lepszy i ciekawszy wydźwięk niż jakaśtam sztuka. A swoją drogą ktoś się nieźle musiał namęczyć by to tu przywieźć i jeszcze zawiesić tak wysoko. Drabinę też przytargał ze sobą czy jak? Zastanawiał się nad tym czy dałoby się tam wejść jakoś normalnie. I to jeszcze pewnie jedną reką by w drugiej dźwigać te czachę. No albo z linami ktos może pomyślał. No bo jak nie no to tylko drabina. A targać drabinę w tę dzicz... Może i lzejsza od kajaków ale i tak by mu się nie chciało.

- Słuchaj Mount, tam na tym ostatnim wodospadzie trzasnęliśmy ostro w jakiś głaz. Mógłbys zerknąć na nasz kajak? - podszedł do przewodnika wyprawy widząc, że ten klajstruje kajaki żywicą. Sam nie widział nic podejrzanego ale co oko speca to oko speca.

- I ten no... Ja moge pójśc po te drewno... Ale ten... A te grizzly to łażą jeszcze tak pod wieczór? Znaczy tak z ciekawości tylko pytam. - zastrzegł sie od razu by choc trochę nie wyglądało, ze się dyga. W sumie robiło się już tak zmrokowato. Ale miał latarkę w razie czego. I zapasową. I chyba po te drewno w takim lesie to nie trzeba było zbyt daleko łazić no nie? Rozstawić namioty na pewno miał kto nawet jakby jakiś zespół zastąpił inny w rozstawianiu czy nawet Mount przecież był. A po zmroku to się po lesie szukanie tych drewienek nawet z latarką nie zapowiadało ciekawie. Czas na zebranie opału wcale tak długi nie był. Poza tym był już zmęczony. Teraz pod wieczór przy chwili spokoju czuł jak mięśnie dopiero mu łapią oddech. Niby nie był jakąś ślamazarą z McDonalda ale jutro będzie miał zakwasy jak cholera. Wolał więc coś jeszcze zrobic sensownego dzisiaj jak jeszcze jako tako miał siły. A w razie czego potem mógłby się kłócić, że swoją turę łażenia po drewno juz zaliczył. A te grizzly... No nie no, na pewno przed wieczorem już albo jeszcze śpią... Jaki niedźwiedź by łaził o takiej głupiej porze?
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline