Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 12:33   #24
Komiko
 
Komiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Komiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetnyKomiko jest po prostu świetny
John Smith - napakowany burak

Smith był zmordowany jak przysłowiowy koń po westernie. Jednak nie miał zamiaru z tego powodu narzekać. Wręcz przeciwnie, był uśmiechnięty i wyglądał na zadowolonego, chociaż reszta ekipy mogła zauważyć, że pod tym uśmiechem, kryje się ogromna chęć rzucenia się na plażę i nie wstawania przez pół dnia. Z drugiej strony poziom adrenaliny i testosteronu wywołany spływem była tak silny, że miał ochotę na jeszcze więcej. Widoki były przepiękne, w głębi duszy cieszył się, że może podziwiać nieopisane piękno otaczającej ich przyrody, a nie opasłe mordy i krzywe ryje klientów, którym na co dzień musiał zapewniać ochronę.

Kiedy już dopłyneli do tymczasowego celu swojej podróży John podszedł do nieco marudnego Franka i poklepał go swoją wielką łapą po plecach.
- Nie musisz się tak cykać... Jeśli pojawi się tu jakiś grizzly, to skończy na grillu. Ej chłopaki? Macie ochotę na stek? -
Smith zażartował z wesołym uśmiechem, ale orientacyjnie zaczął się rozglądać po okolicy, jakby podświadomie chciał sprawdzić, czy naprawdę nic im nie grozi, ot takie zawodowe zboczenie.
Kiedy Frank i Mount sprawdzali, czy nic nie stało się z ich kajakiem, John oddalił się, nie chcąc przeszkadzać szefowi i zgrywać mądrali, bo po prostu nie znał się na tym sprzęcie na tyle, żeby jakoś pomóc. Zamiast tego, postanowił pomóc co słabszym członkom wycieczki z zabezpieczeniem ich sprzętu.

W końcu uwaga całej wycieczki skupiła się na indiańskich talizmanach zawieszonych na pobliskich drzewach. John podszedł do najbliższego z nich i bezceremonialnie, zniszczył go, zrywając z gałęzi.
- Widziałem takie gówno w jakimś horrorze o kosmitach... Nazywał się... A właśnie, tak jak mówicie, Łapacz Snów. Rozgrywał się w zimie i spod śniegu wyskakiwały jakieś kosmiczne wężo-pijawki, które atakowały turystów. -
Wielkolud z namysłem podrapał się po podbródku, a potem popatrzył na Angelique .
- Ty tak na poważnie z robieniem tych plecionek? Ja rozumiem, że to wolny kraj, i każdy może wierzyć w co chce, ale... Szamańska magia? Pastor Bill, by tego nie pochwalił. -
John parsknął śmiechem i zmiażdżył w dłoniach resztki talizmanu wrzucając je na kupkę badyli, która stopniowo zmieniała się w to co później miało być ogniskiem. Następnie oddalił się w celu nazbierania większej ilości drewna, przy okazji zbadał najbliższą okolicę. Później, do wieczora pomagał innym przy stawianiu obozowiska.
 

Ostatnio edytowane przez Komiko : 27-01-2016 o 12:38.
Komiko jest offline