Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2016, 12:38   #6
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Koła wozu toczyły się mozolnie po grząskiej drodze podskakując co jakiś czas na wybojach czy też przechylając się to w lewo to w prawo na kolejnych dołach.Deszcz zacinał praktycznie od dnia jak wyruszyli z Altdorfu, a od tamtego czasu widzieli już ze trzydzieści zmierzchów i świtów. Thravar z posępną miną siedział na wozie niczym wykuty w kamieniu misterny posąg, lekko otyły krasnolud mierzył niecałe 160 cm wzrostu, więc był całkiem wysoki jak na krasnoluda.
Krępa budowa zdradzała drzemiącą w nim siłę,grube ramiona, szerokie bary do tego dłonie wielkości bochnów chleba. Dodając do tego niewielki wzrost i wszystko sumując tworzyło to nieodparte wrażenie baryłkowatej sylwetki . Ognistoczerwone włosy opadały na ramiona, a bujna gęsta broda spływała na szeroką pierś. Cześć z niej została zapleciona w grube warkocze, na których końcach znajdowały się proste masywne srebrne pierścienie. Ponure spojrzenie brązowych oczu wyzierało przez wizjer misternie zdobionego płytowego hełmu zamkniętego okalającego głowę. Na przedzie hełmu widniały jakieś krasnoludzkie symbole, które nic wam nie mówiły. Okryty od stóp do głów niedźwiedzim futrem, spod którego można było dojrzeć co jakiś czas opancerzenie. Ramiona wraz z korpusem chronione były przez ciasno opiętą kurtę skórzaną na której znajdowała się koszulka kolczą z rękawami. Nogi opięte były spodniami skórzanymi, które dodatkowo ochraniała koszulka kolcza,a poniżej kolan osłaniane przez wysokie buty z cholewami. Na biodrach spoczywał szeroki pas, do którego przytroczony był mieszek ze złotem oraz zatknięty za niego półtoraręczny krasnoludzki młot bojowy, który mimo masywnej głowni miał średniej długości trzonek. Stalowy obuch był wspaniale zdobiony jednak nie bogato i choć broń była przeciętnej jakości wykonania to pokrywające, piękne acz proste zdobienia i pismo runiczne dodawały tej broni ogromnej wartości, szczególnie dla linii krwi Thravara. Stylisko młota było wykonane z ciętego grabu i jego długość plasowało się pomiędzy jedno, a dwuręczną wersją stylu do młota bojowego. Bitnia była większa niż w innych młotach tego rodzaju co oddawało mu swego rodzaju wyjątkowego wyglądu. Do drugiego boku pasa przytroczona była kusza oraz kołczan z bełtami. Na lewym ramieniu spoczywała na pasku wzmocniona okrągła tarcza.




Kto zaś zdążył poznać Thravara Griddssona, Altrommiego klanu Khazak Khrum, Tarczownika Twierdzy Karak Kadrin wiedział iż ten osobnik był upartym i stanowczym krasnoludem. Honor cenił ponad życie, przyzwyczajon do wydawania i przyjmowania rozkazów przez lata walk spędzonych w tunelach. Jego przysięga ,obietnica tudzież słowo, raz dane było jak góra, niezmienne i nienaruszone. Gdy komuś takową złożył, uczyniłby wszystko by się wypełniło. Czyniło to z niego wiernego sprzymierzeńca, na którym można było polegać nawet gdy wszyscy wokół by zwątpili. Jego język często bywał dosadny i mało dyplomatyczny. Była także druga strona tej monety, on nigdy nie zapomniał, nie wybaczał, a pomstę na swoich wrogach wywierał prędzej czy później, a jak nie on to jego potomkowie oraz klan. Uwielbiał grę w kości, pijatyki, zawody stukania głowami czy też smakowanie trunków wszelkiego rodzaju, jednak jego największą miłością była fajka nabita przednim zielem połączona ze spokojnym strzelaniem ognia w kominku.
Był zdecydowanym patriotą, kochał góry,rodzinę,klan jak każdy krasnolud wierzył i robił wszystko by Imperium krasnoludzkie jakie trwało przed wielkimi wybuchami i wojna z grobimi powróciło. Marzył o odbiciu starych twierdz z rąk wrogów, odnalezienie tysięcy zagubionych artefaktów czy też tomów wiedzy...

********

Thravar wypluł z siebie stek przekleństw w khazalidzie, gdy rzęsisty deszcz zgasił mu po raz kolejny fajkę, starał się ja na nowo rozpalić jednak w tych warunkach graniczyło to z cudem. W końcu zrezygnowany schował ją za pazuchę wzdychając ciężko.

- Jak długo kurważ jeszcze szczać to niebo na nas zamierza? Jakbym był Elgram Eldi to już zdążyły by mi świeże gałązki w zadku wyrosnąć, a tfu!... zaraza – kończyła się cierpliwość krasnoluda do wszechobecnej wilgoci .

Na domiar złego wóz ledwo co domagał – Chciałbym ja poznać stwórcę tego niesamowitego wynalazku, który mój zad niesie. – wóz nagle zaskrzypiał i przechylił się groźnie, uspokoiwszy się po chwili wyjeżdżając z kolejnej koleiny - U nas w górach taczki do łajna solidniej zbudowane bywają. Jak ta tocząca się ruina doczołga się z powrotem do Altdorfu, to na Bogów Przodków beczkę trunku stawiam. – dupa krasnoluda odkleiła się od ławy podskakując na kolejnym wyboju w jaki wjechał.
 
PanDwarf jest offline