Wojownik nie miał czasu na jakieś pieprzenie głupot. Miał misję do wykonania polegającą na pozostaniu godzinę w jednym miejscu. Typowo jak w sławetnym Konwoju Klingenborga gdzie niemalże wszyscy zginęli, a jemu jakoś, dzikim fartem udało się. Spodziewał się, że jak i poprzednim razem zaraz wszyscy rozlezą się po pomieszczeniach. Może i zamienią się w żywe trupy albo inne straszydła. Podejrzewał też, że agent z liściku to wszyscy oprócz niego i na tym polegal dowcip. A właściciel domu pewnie żył i gdzieś się zasadził na wszystkich, żeby ich bezczelnie wymordować. No, ale dość cwaniakowania.
Wojownik zdarł z drzwi karteczkę i przyjrzał się czy nie ma niczego drobnym drukiem, a także czy nie ma niczego po drugiej stronie kartki. Tak czy inaczej to schowa ją do kieszeni - oczywiście tajemną zawartość kartki wszystkim pokaże, bo jego taktyką jest współpraca. Zdarzyło mu się grać w gry w trybie kooperacji - w jednej ręce miał jeden kontoler, w drugiej drugi, a pozostałe sterował stopami i wygrał wszystko. Taki był twardy.
- No dobra, kurwa. Witam wszystkich. - po czym spojrzał na malą dziewczynkę, która przypominała mu opętane dzieciaki z tej misji z Konwojem Klingenborga - Ciebie też witam, a gdzie twoi rodzice? A może mi powiesz, że przyjechałaś tutaj z "wujkami" z Syrii? - po tym jak zapewnił sobie co najmniej jednego wroga to już agent powinien wiedzieć, że ma zapewniony przysłowiowy wpierdol.
- Nazywajcie mnie Wojownik. Proponuję zinfiltrować parter, a potem zająć się piętrem. Moja wstępna hipoteza jest taka, że właściciel budy robi nas w chuja jak w filmie Zabity na Śmierć. Mam nadzieję, że to nie przerodzi się w sceny z Cube, bo się wkurwię. - po czym poszedł zajrzeć do pierwszego pomieszczenia po prawej od wejścia. |