Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-02-2016, 19:39   #21
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Na rozważania nurtujące krasnoluda szybko nadszedł odzew
- Opis wyglądu artefaktu pochodzi sprzed wielu wieków i jest dość mało szczegółowy. To złoty kielich wysadzony klejnotami; głównie szmaragdami - odparł krasnoludowi Hieronim. - Mimo to wiem, że uda mi się rozpoznać właściwą relikwię. W końcu jestem pokornym sługą Sigmara, a mój pan zawsze pomaga mi w podejmowaniu właściwych decyzji - w słowach kapłana dało się usłyszeć wręcz fanatyczne oddanie.

Severus milczał, i nawet nie zamierzał odpowiadać krasnoludowi, na jego zaczepki. Uśmiechnął się tylko tępo, bo niech Khazad sobie myśli co chce. Machanie mieczem nie uśmiechało mu się zbytnio to prawda, bowiem widział nie raz i nie dwa stosy martwych ludzi. Nie chciał być świadkiem kolejnej rzezi.
-Trzeba zawierzyć Sigmarowi, bowiem “Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, a moje światło będzie oświetlać i wskazywać mu drogę” - zacytował słowa Sigmara*

Hieronim skinął głową w aprobacie, po czym dodał:
- Szybko się uczysz. Kielich jest magicznym artefaktem o wielu potężnych właściwościach. Podobno wypicie z niego wina, potrafi uleczyć nawet najbardziej ciężko rannego, a regularne picie potrafi wydłużyć żywot każdemu śmiertelnikowi. A przynajmniej tak powiadają nasze świątynne kroniki…

Dysputę przerwało spostrzeżenie słupa dymu i palącej się wsi, mimo wszechobecnego całuna deszczu.Hieronim zerwał się wraz z Lisiczką i pognali przodem wywiedzieć się cóż się tam wydarzyło.
Wóż dalej z mozołem brnął swoim tempem…

*****

…Gdy wóz wraz z Thravarem, Severusem i Willem dotarł do miejsca gdzie zatrzymał się Hieronim wraz z Lisiczką ożywiona rozmowa toczyła się już , powitało ich gniewne zbiorowisko niedobitków z uprzedniej nocy.
Krasnolud przetoczył taksującym wzrokiem po ocalałych, a następnie po tym co kiedyś wioską zwane było, a teraz pozostało obrazem nędzy i rozpaczy. Wypalona do cna, zrujnowana… ci ludzie stracili wszystko co mieli, wraz ze swoim spokojnym sielankowym życiem jakie prowadzili. Krasnolud nie mógł się nadziwić ich głupoty.

Brak nawet prostego ostrokołu świadczył o skrajnym debilizmie, biorąc pod uwagę czasy i zdarzenia z jakimi przyszło się mierzyć światu. Co gorsza człek, z którym rozmawiał Hieronim wyglądał na żołnierza. Ta osada nie miała prawa trwać zbyt długo, w tych zapomnianych przez bogów ostępach leśnych. Przez ignorancję musiało się to tak skończyć ,nie inaczej. Pewnikiem było że wartowni ni wartowników takoż nie mieli, ni nie słyszeli o takowych… no bo po co miałby ktoś czuwać i ostrzegać przed zagrożeniem? Przeca mieszkają za murami Wolfenburga, a nie na zadupiu takim że słońce kijem trza popychać by zaszło.

Czyżby wierzyli że to właśnie ich, ominie zawierucha wojenna i wszelkie bandy rozpełzłe po połowie Imperium? Nie wspominając o tym, że bezkresne imperialne puszcze były siedliskami wszelkiej maści nader licznego ścierwa. Lecz koniec końców … kto by zrozumiał człeczynę? Pytanie to zawisło w umyśle krasnoluda na chwilę dłużej, po czym rozprysło się niczym zagadka bez rozwiązania.
Teraz lamentują jakie to złe zwierzoludzie, przyszli i natrafili na stół zastawiony, uginający się pod ciężarem bezbronnych smakowitych kąsków i to osiadłych tuż pod ich nosem. Uprowadzonych zjedzą, ale najsampierw pokażą im czym jest piekło na ziemi. Ponoć obrzędy tej rasy były wyjątkowo brutalne, tak jak oni sami, zmasakrują ich kawałek po kawałku ku czci swoich plugawych Bogów. Tych, których śmierć dosięgła w obronie ,mogą mówić o szczęściu. Thravar miał już kiedyś wątpliwą przyjemność oglądać to co zostawało po taki rytuałach, gdy ich oddziały przetaczały się po górach, nie raz nie dwa odnajdywali ciała poskładanych w ofierze orków, trolli czy innych zielońców rozprutych, poćwiartowanych, oskórowanych, nadjedzonych, a ziemia była przesączona mieszaniną krwi, moczu i łajna.

Słowa tego butnego żołnierza skierowane do Hieronima Lamberta sprawiły iż krasnoludzkie oblicze stężało, a usta wykrzywiły się z pogardą. Jak widać respektu i poszanowania jakowego do wysłannika Sigmara czy też samych bógów tutaj nie mieli. Podziwiał Lamberta za opanowanie jakim się wykazał podczas tej rozmowy, a z drugiej zacz strony dziwował się, iż pozwolił by tak ta gnida opluwała prosto w twarz jego samego tak i samego Sigmara.

- Najchętniej nauczyłbym tego psa trochę powściągliwości i użył mego „zawrzyj-ryja” co by nie telepał tak tą jadaczką bez opamiętania, niczym dziwka portowa cyckami. – prawica spoczęła na głowicy młota bojowego.- Miarkuję się jeno dlatego iż wiem że jest wstrząśnięty po tym co przeżyli ubiegłej nocy. Poza tym nawet taki śmieć jak on zawsze może przysłużyć się sprawie i zdechnąć podczas walki ze zwierzoludźmi w szczytnym celu. – splunął na glebę, pogardliwie wykrzywiając wargi

"A jednak… Bogowie doszli do wniosku że prosta misja, prostą być nie może." - pomyślał

Tymczasem Hieronim i Lisiczka zawrócili swe konie i podjechali bliżej wozu.
 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 02-02-2016 o 21:17. Powód: literówki
PanDwarf jest offline