Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-02-2016, 00:12   #2
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Mieszkanie Michała. ul.Dobra. Powiśle. Późny ranek.

Michał wklepał nr. Freda do telefonu następnie wstał i usiadł przy kompie wchodząc w googlemaps by zobaczyć okoliczny teren przy nieruchomości podanej przez Cyrusa.
Upewniwszy się jak to wygląda sprawdził własność budynku i do jakiej parafii należał. Kiedy zakończył przygotowywać wstępny plan rozpoczął przygotowywać się na akcję. Założył na bluzkę szelki z kaburą do której wsunął WIST 94 i dwa zapasowe magazynki. Nóż wojskowy wz.92 także znalazł miejsce przy szelkach. Na to polak nałożył czarną skórzaną kurtkę. Do kieszeni wsadził notatnik i długopis.
-Korzystaj z lodówki jak u siebie. A i chodź Cyrys na chwilę.-
Michał wszedł do łazienki i kucnął przy kabinie wanno-prysznicowej. Zdjął płytki z zabudowy kabiny i wskazał wnękę amerykaninowi. W środku w folię był zawinięty AKS za dwoma magazynkami, dwa pudełka amunicji i drewniane pudło z dziesięcioma granatami.
-Pokazuję gdzie to mam jakby były problemy.
Cyrus z uznaniem kiwnął głową i wrócił do salonu by nalać sobie jeszcze jedną szklankę wódki. Michał odprowadził go wzrokiem po czym wziął kluczyki od auta i ruszył na miasto.
-Na razie Cyrys. Zamknij drzwi za mną.
Michał upewnił się, czy zapasowe klucze wiszą na haczyku przy domofonie.
-Tu masz klucze zapasowe.
Zjechał windą i wsiadł do swojej Astry. Odpalił bez problemów. Paręnaście godzin grzebania w silniku, świecach zrobiły swoje. Otworzył z pilota bramę i ruszył przez most Świętokrzyski na Pragę i na Grochowską pod wskazany adres.

***

Dom “Freda”. Grochowska. Praga Południe. Przedpołudnie.

Mieczkowski zaparkował niedaleko adresu. Miejsc było dużo o tej porze. Większość samochodów wraz z właścicielami udała się ku miejscom pracy. Zaparkował tak, by w razie problemów móc dość szybko do niego dotrzeć a zarazem, jakby tłok się zrobił pod budynkiem mógł swobodnie opuścić okolicę, nie natrafiając na kontrolę.
Michał obszedł budynek wokoło starając nie rzucać się w oczy. Oceniał stan budynku czy do remontu. Okna, parapety czy rynny. Także droga czy ucieczki po oknach i rynnach stanowiła problem. Poczekał pod drzwiami kilka chwil udając, że rozmawia przez telefon i kiedy młoda dziewczyna wychodziła z klatki ruszył ku drzwiom zanim one się zatrzasną. Starał się zasłonić twarz ręką z telefonem. Przezorny zawsze ubezpieczony. Wszedł na klatkę i sprawdził czy jest wywieszka z lokatorami. Była, w starych domach często były, a pod adresem z kartki widniało nazwisko Stec Po czym udał się pod drzwi do lokalu. Wyjął notatnik i długopis. Nacisnął dzwonek.
- Kto tam? - usłyszał głos jakiejś starszej kobiety.
-Dobry. Stan liczników chciałbym spisać.- Powiedział Michał nasłuchując dźwięków z mieszkania.
- Pan z gazowni? - rzekła kobieta uchyliła drzwi, ale mierzyła wzrokiem Mieczkowskiego bardzo nieufnie.
- W rzeczy samej droga Pani.- Michał uśmiechnął się do kobiety gotowy na szybką reakcję.
Po kobiecie było widać, że raczej nie uwierzyła.
Michał gwałtownie uderzył barkiem całą swoją siłą w drzwi, dosłownie wbijając się do środka powalając kobietę na dywan w przedpokoju. Szybko zamknął drzwi i doskoczył do kobiety chcąc ją ogłuszyć. Kobiecie widzącej pochylającego się nad nią wyrwał się krzyk, który urwał się z chwilą zetknięcia się pięści Mieczkowskiego z potylicą kobiety. Staruszka osunęła się bezwładnie na dywan. Były żołnierz zamienił się w słuch. Ręką sprawdzając puls kobiety a drugą rękę trzymał na pistolecie gotowy wyjąć ją.
Nikogo w mieszkaniu nie było ale Michał usłyszał skrzyp drzwi na korytarzu i po chwili pukanie do lokalu w którym się znalazł.
- Pani Stecowa? wszystko w porządku?
Mieczkowski przeklął w myślach choć z pewną ulgą, że puls wyczuł u starszej kobiety. Poderwał się do judasza.
Zobaczył tam mężczyznę pod pięćdziesiatkę.
- Pani Stecowa! - zabębnił raz jeszcze. - Słyszałem krzyki.
Michał gwałtownie otworzył drzwi i wciągnął mężczyznę do środka rzucając go na podłogę i próbując ogłuszyć go mocnym uderzeniem pięści w potylice.
Ręka omsknęła sie po głowie, mężczyzna wrzasnął.
- Raaaatuunkuuuu!
-Zamknij jadaczkę.- Syknął i jeszcze raz wymierzył cios z zamiarem ogłuszenia sąsiada.
Drugi już staranniejszy cios trafił mężczyznę w skroń, jęknął i opadł na podłogę obok nieprzytomnej. Jęczał cicho, półprzytomny ale co rabanu narobił to narobił.
Michał zakneblował szalikiem zdjętym z wieszaka i rozpoczął związywanie leżących chustami i szalikami. Zasłonił też oczy mężczyźnie. Podczas tych czynności ciągle nasłuchiwał co się dzieje na klatce i na ulicy. Skończywszy dość szybko zaczął przeszukiwać mieszkanie pozorując napad rabunkowy. Wyrzucał z szuflad ubrania, książki itp. Zbierał kosztowności małych rozmiarów, ale głównie szukał przedmiotów należących do Freda. Zerkał cały czas na zegarek. odliczając dziesięć minut od hałasów. Szukał komputera, zdjęcia Freda, notatnika i czegoś co pomoże mu w namierzeniu jego, bądź kogoś z mafii. Sprawdził wiszącą torebkę kobiety i zabrał pieniądze z portfela. Także przeszukanie mężczyzny nastąpiło chwilę później, ale niedbale.Nic ciekawego nie znalazł. W końcu wyszedł z mieszkania do sąsiadki. Chodziło o pozory. Kiedy 10 minut już dobiegało ku końcowi wyjrzał przez judasza i upewniwszy się, że nikogo nie ma. Wziął laptopa pod kurtkę i zdjął czarny szalik z wieszaka owinął twarz od nosa w dół i ruszył na zewnątrz udając przeziębionego. Kiedy opuścił budynek i zmierzał jak najszybciej poza zasięg okien mieszkańców, zobaczył radiowóz wjeżdżający od strony ul. Kordeckiego i zatrzymujący się przed klatką. Dwóch policjantów wyskoczyło z niego na zewnątrz. Michał szedł dalej starając się nie rzucać w oczy dalej poza zasięg miejsca zdarzenia. Nasłuchiwał czy aby ktoś go nie wskazuje i czy policjanci nie ruszyli za nim. Kiedy już oddalił się wystarczająco daleko by czuć się bezpiecznie skierował kroki do auta nie wchodząc w rejon akcji. Kiedy dochodził do wozu sprawdził czy nie jest aby śledzony. Na szczęście w porę usunął się i nie był obserwowany. Podszedł do Astry otworzył ją i po spoczęciu za kierownicą odpalił silnik i udał się na Powiśle. Jadąc zerkał czy aby nie ma ogona. Starał się nie łamać przepisów i dojechawszy, z pilota otworzył bramę i wjechał na podwórko. Zabrał laptopa i udał się do mieszkania, w którym spodziewał się ochłonąć i przeanalizować sytuacje z Cyrusem.

Mieszkanie Mieczkowskiego. Dobra. Powiśle. Przedpołudnie.

Michał wszedł do mieszkania skupiony.W głowie zaczął przeklinać swoją natarczywość i że zachował się jak w Afganistanie. Siłowo bez większych prób przygotowania.
*Czemu nie sprawdziłem czy jest w mieszkaniu.* Zarzucał sobie w myślach.Zamykając drzwi popatrzył na zrywającego się Cyrusa i bez słowa podał mu laptopa. Sam rozebrał się z kurtki i odwiesił na wieszak w korytarzu. Cyrus patrzył z wyczekiwaniem ale wziął komputer od Michała. Nie przerywał ciszy bo wiedział, że Michał sam zacznie.
Polak podszedł do lodówki i wyjął butelkę coli poszedł do salonu i usiadł.
- Freda w mieszkaniu nie było. Natknąłem się na jego babkę chyba.- Michał łyknął z butelki i kontynuował.
- Moja próba dostania się w pokojowy sposób nie udała się. Wbiłem się na siłę. Niestety sąsiad usłyszał i się wtrącił. Jego też unieszkodliwiłem. Przeszukałem mieszkanie i zdobyłem ten laptop.- Michał prawie jednym tchem zdał relację i na koniec wskazał laptopa w rękach Cyrusa i wziął znowu łyka coli. Potem treściwie opisał całą akcję i odpowiedział na Cyrysowe pytania.
Mieczkowski wziął kopa i usiadł za stołem by pogrzebać w nim. Po chwili okazało się, że założono hasło by wejść do Windowsa. Polak nie był mistrzem w komputerach. Umiał obsługiwać pakiet office, przeglądarkę internetową ale o łamaniu haseł to nie miał pojęcia. Wpisał kilka przypadkowych, takich jak : freed, grochowska. Nic nie dało. Rozsiadł się i popatrzył na Cyrysa. Wziął następnego łyka coli.
- Jadę obserwować mieszkanie. Zjawi się to dobrze. Jak nie to kicha.- Cyrys siedział przybity i tylko kiwał głową.
- Jeśli się nie zjawi to zadzwonię do Freda i postraszę go, że włam nie był przypadkowy.- Michał czekał na aprobatę lub naganę pomysłu.
- Jeśli nie ma innego wyjścia i ten gnojek się nie pojawi rób jak uważasz. Ale nie strać naszego jedynego tropu. Tu chodzi o moją siostrę.- Cyrys wypowiadając te słowa patrzył błagalnie na Michała.
- No to jadę. Jak coś dam znać.- Wstał i przyszykował się do drogi. Zmienił częściowo ubranie by się nie rzucać w oczy. Bluza dresowa, czapka z daszkiem i buty w których biegał. Następnie wyszedł z bloku udał się na drugą stronę ulicy i kupił butelkę coli i parę marsów na głód oraz ulubionego Blacka (energetyka). Poszedł na podwórko i ruszył z powrotem na Grochowską. Po drodze rozważał co zrobi jak go dopadnie. Gdzie go przesłucha. Musiał się rozejrzeć po okolicy budynku.

***

Okolice mieszkania Freda. Grochowska. Praga Południe. Południe

Michał zajechał od strony Wspólnej Drogi i wjechał w Kordeckiego. Zaparkował przy wjeździe do garaży. Było sporo drzew ale o tej porze roku już bez liści i było widać wejście do bloku dość dobrze. Michał przygotował lornetkę by mieć ją pod ręką. Następnie ruszył na obchód wypatrując policji i ludzi, którzy by się mu przyglądali itd. Szukał także miejsc na ewentualne przesłuchanie. Śmietnik, garaż może jakiś nie zabezpieczony. Samego Freda wypatrywał, jak i kobiety oraz mężczyzny których napadł. Patrolował tak okolicę wracając do auta co jakiś czas by sobie coś przekąsić lub napić się.
Około dwóch godzin później Mieczkowski zobaczył Freda. Niestety w towarzystwie dwóch kolesi. Michał spokojnie znalazł miejsce dobre do obserwacji i patrzył i analizował. Fred wszedł do klatki a kolesie zostali przed. Jeden z nich otworzył puszkę piwa. Zaczęli rozmawiać i się śmiać. Michał wziął telefon i zablokował nr. Wybrał Freda i wcisnął zieloną słuchawkę. Patrzył cały czas na blok i na gości.
- Freed’s here - usłyszał po zaledwie jednym sygnale. - Kto tam?
- Witaj Fred. Mam z Tobą parę spraw do omówienia. Jeśli nie chcesz by następny włam do mieszkania skończył się ofiarami to radzę samemu zjawić się za pół godziny na Olszynce Grochowskiej na pętli. - Spokojnie mówił Mieczkowski. - Lepiej nie informuj kolegów spod klatki ni innych bo komuś może się też stać krzywda.-
- Co kurwa? - głos miał taki jakby go lekko zamurowało.
- To co słyszałeś. Sam za pół godziny na pętli na Olszynce. Jasne?- Spokojnie potwierdził Michał.
- To ty skurwysynu miałeś wspólnego coś z najebaniem mojej babki? - w głosie słychać było wściekłość
- Wspaniała dedukcja. Nie zrozumiałem czy zrozumiałeś co powiedziałem.
- Zrozumiałem. Zajebię cię gnoju. Już nie żyjesz.
- Cwaniakujesz. Niedobrze. Jeśli się nie posłuchasz i coś się stanie nie po mojemu. Kwestia czasu kiedy Nawet nie będziesz musiał na okazanie zwłok się ruszyć.- Michał mówił spokojnie i poważnie.
- Będę za pół godziny. A ty obmyślaj miejsce na swój grób. - Fred rozłączył się.
Michał wybrał Cyrysa nr. i wcisnął zielona słuchawkę.
-Hi Mike.- Usłyszał po sygnale.
-Za pół godziny róg Chłopickiego i Boremlowska Cyrys. Ustawiłem się w Fredem. Weź torbę z szafy i weź kałacha. Nie wierzę by był sam.- Michał powiedział zwięźle.
-Już się zbieram i jadę.- Odparł amerykanin.
Michał się rozłączył i obserwował dalej wejście do bloku. Po chwili Freed wyszedł. Widać po nim było, że humor mu nie dopisuje. Coś burknął do kolesi i udali się w kierunku ul. Garwolińskiej. Michał ruszył ul. Kordeckiego by po wyjściu na Garwolińską widzieć czy grupa się na niej pojawia. Niestety nie zobaczył. Udał się na Grochowską cały czas czujnie szukając ich ale nie rzucając się w oczy. Też ich nie było. Michał wrócił do auta. Wsiadł i ruszył na miejsce spotkania z Cyrysem.

***

Róg Chłopickiego i Boremlowskiej. Praga Południe. Popołudnie.

Michał zaparkował na Boremlowskiej i czekał w aucie na przyjaciela. Przez szybę zerkał co chwilę ku pętli czy nie widać Freeda. Po dwudziestu minutach zajechała taksówka i wysiadł z niej Cyrys. Polak wyszedł z Opla i podszedł do Amerykanina.
-Masz wszystko?- Powiedział Mieczkowski do stojącego już przed nim z torbą.
-Kazałem mu być na pętli za dziesięć minut. Myślę, że pokieruję go na tereny kolejowe gdzie się spotka z Tobą. Ja upewnię się, że nikt z nim nie jest i będę ubezpieczał.
Cyrus pokiwał głową rozglądając się. Kałacha miał w torbie podróżnej jaką znalazł na pawlaczu ale choć nie wiedział czego i gdzie (prócz pokazanego mu karabinu w skrytce) szukać, uwinął się szybko. Jankes był widać mocno zdeterminowany..
- Stanę od torów, będę miał lepsze pole i w razie czego będziesz mógł łatwiej cofać się do mnie - przez chwilę obaj poczuli się jak w Iraku.
-Ok. Chcę go zaciągnąć w głąb. Zadzwonię do niego i będę go kierował przez słuchawkowy. W głębi terenów jest sporo zieleni i tam go przesłuchamy. Ok?- Powiedział Michał i odwrócił się do pętli by zobaczyć czy ktoś już tam jest.
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz. - Cyrus podniósł torbę i szybkim tempem ruszył w kierunku terenów PKP.
 

Ostatnio edytowane przez Hakon : 04-02-2016 o 00:17.
Hakon jest offline