Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-02-2016, 19:38   #26
Rewik
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację

W wiosce zachowało się jeszcze trochę dóbr. Pyotr wraz z wioskowym chłopakiem znalazł kilka ciepłych rzeczy, a później pomogli wychowankowi Oswalda z klasztornymi zapasami jedzenia. Pyotr znalazł również w chacie miejscowego konowała kilka bandaży i opatrunków, a w chatce zielarki Irmine kilka innych specyfików, w tym znane mu zioła.

Teraz Dziadek Rybak siedział w swojej nadpalonej chatce. Wrócił do niej po kilka drobiazgów, które, jak myślał wcześniej, nie powinny już mu być do niczego potrzebne. Na stole obok leżał zdobiony guzik, wątpliwej wartości, migotliwy kamyk, drewniana dziecięca zabawka i wiele innych z pozoru nic nie wartych przedmiotów. Wszystkie one opowiadały jakąś historię konkretnego mieszkańca Krausnick.

Dziadek Rybak uniósł do ust kawałek ryby z wczorajszej wieczerzy. Jego szczęki pracowały nerwowo, co jakiś czas wypluwał po kilka ości na raz. Segregował właśnie te przedmioty na dwie osobne grupy, a kiedy skończył, zrzucił jeden ze stosów na posadzkę, resztę schował do kieszeni i wtedy właśnie usłyszał ożywienie za swoją chatką. Przez okno dojrzał dwóch jeźdźców. Zmrużył oczy i wyszedł na zewnątrz.

Przez dłuższą część rozmowy Schulza z przyjezdnymi, stał pod dachem, nieco na uboczu. W milczeniu i zamyśleniu przysłuchiwał się wymianie zdań. Jeszcze potem, kiedy między wioskowymi rozegrała się ożywiona dysputa, z niepokojem przyglądał się rosłemu mężczyźnie, który przybył w towarzystwie kobiety. Wyglądał na wysokiej rangi wyznawcę Sigmara i nim był. Dziadek Rybak wypluł kolejna ość.

Nie uczestniczył aktywnie w rozmowie, lecz słuchał uważnie. Pamiętał każdego z nich, jako dzieci, którymi niegdyś byli. Uśmiechnął się kiedy młoda Katarina Zakarova odważyła się odezwać, wśród starszych. To mu o czymś przypomniało. Dziadek Rybak wrócił się po koc i śpiwór do swojej chatki. Koc wręczył Magnusowi Hoff. Śpiwór miała otrzymać Katarina, lecz zdążyła się już oddalić od zgromadzenia.


Dziewczyny nigdzie nie było. Ani wśród zgliszczy nikt o jej posturze nie grzebał, ani nikt się nie krzątał dookoła. Dopiero po pewnej chwili Pyotrowi przyszło coś do głowy. Poszedł w stronę jej domu stanowiącego aktualnie kupę zwęglonego drwa.

Był to jeden z najbardziej uszkodzonych budynków w całej wsi...a za tylną ścianą siedziała ona. Ściskała lekko osmolony krótki łuk w swych drobnych dłoniach, a jej twarz była cała mokra. Trudno było stwierdzić, czy od łez, czy od deszczu. Grom, dotychczas rozglądający się w milczeniu, cicho warknął na przybycie niespodziewanej osoby, jednocześnie dając Katarinie znak, iż ktoś nadchodzi. Otarła szybko rękawem twarz i szybko stanęła na równych nogach. Popatrzyła na Piotra zaskoczona, ale natychmiast spuściła wzrok.
- W normalnych warunkach rzekłabym dzień dobry… - zaczęła ze smutkiem - Ale ten dzień do najlepszych nie należy.

- Przyniosłem ci coś, dziecko - Pyotr wcisnął w wątłe ramiona dziewczyny zawiniątko, które dotąd skrzętnie osłaniał przed deszczem i usiadł obok.
- Witaj Burza - Dziadek Rybak pogłaskał psa i utkwił wzrok w tlącym się jeszcze domostwu dziewczyny.

Katarina pociągła nosem ściskając otrzymany pakunek. Zrozumiała po chwili, że to śpiwór.
- Ja... Dziękuję - skinęła głową w podziękowaniu i usiadła obok starca.
Jej oczy, kiedyś pełne energii, lecz jednocześnie chłodne niczym Kislevska zima, teraz zdradzały oznaki jakiegoś rodzaju rozpaczy i zagubienia. Wyciągnęła z torby na ramię butelkę i napiła się z niej, lekko się przy tym krzywiąc.
- Boję się - powiedziała po chwili łamiącym się głosem - Nie jestem tak silna jak pani Natalya. Jestem... słaba.

- Natalya to dzielna kobieta, ale kiedyś była taka jak ty - Pyotr nie wytłumaczył co miał na myśli. Czyżby znał panią Natalyę od dawniejszych lat? Nigdy nie rozmawiał o tym z Katariną.
Pyotr wsadził sobie do ust świeże liście jakiegoś ziela. - Uważaj na tego człowieka, z którym rozmawiał Schulz - powiedział, a w powietrzu czuć było lekki aromat liści mięty, tworzącej z nieprzyjemnym zapachem spalonej wsi niezbyt udaną kombinację.

- On nie wygląda na fanatyka - odpowiedziała starcowi niezbyt będąc przekonana w słuszność własnych słów - Bardziej się boję tej kobiety, która z nim przybyła. Wyglądała na... kogoś okrutnego - drgnęła z powodu pewnego nieprzyjemnego uczucia, które nawiedzało ją za każdym razem, kiedy myślała o ludziach z tamtego kraju - Słyszałam wiele okrutnych historii o porywanych przez barbarzyńców z Norski Kislevian. Okropności.
Grom jakby wyczuł pogarszający się nastrój swej pani i przysunął się bliżej niej. Bliskość jedynego przyjaciela sprawiała, że powoli odzyskiwała panowanie nad sobą.

- Każdy potrafi być okrutny, dziecko. Po prostu obiecaj mi, że nie będziesz zdradzać swoich przeczuć w jego obecności. Jak wszystko dobrze się ułoży, ocalimy Natalye oraz resztę i jeśli zechcesz, wrócimy do Kisleva. Dawno nie widziałem już swojego kraju... - Pyotr rozkaszlał się-...a teraz zejdźmy z deszczu, pod dach, szybko bo się przeziębisz! - Dziadek Rybak natarczywie poklepał Katarinę w ramię, a na jego twarzy zagościł niewielki uśmiech.

- Przeziębię się? Niedorzeczność - stwierdziła wstając i otrzepując ubranie. W porównaniu z jej krajem tutaj było całkiem ciepło. A ze śniegu nie jest.
- Chyba dawno nie byłeś w Kislev, skoro zapomniałeś o tamtejszych warunkach pogodowych - skwitowała już opanowana po lekkim załamaniu - Ale nasze miejsce jest w Kislev, to prawda. Nam zawsze jest pod wiatr.
- Ja wracam do pozostałych. Pewnie już powoli zaczynają się zbierać - powiedziała po zebraniu swych rzeczy przybierając chłodny ton.


Dziadek Rybak chwilę patrzył jak Katarina oddala się, po czym utkwił wzrok w ziemi.
- Już nawet nie pamiętam- rzucił w pustkę i splunął pod siebie.
 
Rewik jest offline