- Hieny zleciały się do padliny. - tak skwitował pojawianie się Sigamryty i jego przydupasów Daniel. Niedobrze mu się robiło na widok takich jak on. W czasie kiedy Schulz zabrał się za gadanie z szubrawcem, Daniel wycofał się do wnętrza jednej z ocalałych chat i nałożył strzałę na cięciwę łuku. Nie zdziwiłby się, gdyby ten klecha kazał ich zaatakować. Wolał być na taki wypadek ubezpieczony i wpakować mu strzałę między oczy. Póki co nie miał jednak okazji. Cóż, co się odwlecze... Kiedy targi się skończyły a kapłan odjechał do swej bandy, Daniel wrócił do ocalałych, przysłuchując się ich rozmowie i kręcąc z niedowierzaniem głową. - Całkowicie wam kurwa rozum odjęło? Ufać im? Temu bydlakowi skurwysyn patrzy z oczu, gorzej niż większości bandziorów z którymi kiedykolwiek siedziałem w lochu. Widzieliście jego bandę? Wiedzieliście te jego dziką norską harpię? Toż jest praktycznie pół zwierze. Dzikie i wściekłe. A reszta tych rembaczy myślicie, że po co tu przyszła. Pogadać z wami o sadzeniu buraków? Nie, kurwa! Oni przybyli tu w tym samym celu co te skurwysyńskie bestie! Po ten pieprzony złoty nocnik, czy inne gówno! I tak samo chcieli go zabrać! Żelazem i ogniem! Jakby któremu z was albo mnichom przyszła ochota stawiać im na drodze, to zarznęli by ich jak świcie i pościli by wiochę z dymem tak samo jak zwierzoludy. Jedyna różnica jest taka, że by jeńców nie brali, tylko wszystkich pod nóż albo na stos. "W ramach przykładu" jak to oni mawiają. Wszyscy oni i ci ich bogowie są siebie warci i nie różnią się zbyt wiele, jeden od drugiego. Zapamiętajcie moje słowa, jak dzięki temu zdobędą tą swoja zasraną relikwie, to oddadzą nas i naszych potworą bez mrugnięcia okiem. Po to im jesteśmy potrzebni. Żebyśmy poszli na rzeź, odciągnęli uwagę i bo dla takich jak On nasze życie, życie naszych rodzin jest chuja warte. -
Daniel nie miał nawet zamiaru ukrywać swoje pogardy i nienawiści, jak w nim teraz kipiała. Gdyby rozum nie podowiadywał, że przybyłych najemników można wykorzystać do ich celu, to z chęcią pomordował by ich tak samo, jak bestie, które spaliły wieś. - Nie wolno nam nikomu z nich za grosz ufać, bo oni przyszli do nas z żelazem i to nie po to aby nas bronić, tylko rabować. Musimy być mądrzejsi i wykorzystać ich tak, jak oni chcą wykorzystać nas. I oby wszyscy pozdychali! -
Łucznik splunął z pogarda na ziemie i zdjął z pleców wielki miecz, który znaleźli w ruinach kuźni. - Magnusie, to dzieło życia naszego kowala. Chyba chciałby żeby było użyte do pomszczenia jego i jego rodziny. Weź go. Ty wykorzystasz go do tego najlepiej. Znaliśmy jeszcze kilka sztuk broni, jeśli ktoś potrzebuje. -
Wręczył miecz drwalowi, inną broń ewentualnym chętnym a sam postarał się zaopatrzyć w jakieś jedzenie na drogę. W zasadzie był gotów, choć przed wyruszeniem w drogę postanowił jeszcze raz sprawdzić chatę myśliwego, w poszukiwaniu sideł, pułapek i dodatkowych strzał. |