Bobo wygląda jak typowy mięśniak, kwadratowa szczęka z wygolonym zarostem, włosy ścięte na krótko, charakterystyczną cechą jest podłużne oparzenie na skroni które nie chce w żaden sposób się zagoić jest to pamiątka po walce z czarodziejem chaosu
Bobo w przeciwieństwie do innych myślał bardzo prosto liniowo i praktycznie, to że drużyna w końcu postanowiła ruszyć bardzo go ucieszyło.
-eeee… dobra, ale najpierw trzeba znaleźć miejscówkę gdzie można się kimnąć i zjeść bo na głodnego nic nie bede robił- Bobo podrapał się po głowie -księżniczka kojaży mi się tylko z arystokracją, a gwiazda to może coś spoadło z nieba i tżeba to przjąć-
- Albo przejąć.- Alfred teraz jednak zainteresował się drugim zwojem.
- Czarny zamek może się tyczyć wielu miejsc w Starym Świecie. Nie brakuje tu przeklętych zamków czy też miast. Ale co ja tam wiem , jestem tylko zwykłym kupcem. Gildia zjadaczy kamienia to brzmi jak masoni albo krasnoludy. Czemu na cycki Shallyi nie może tam pisać po ludzku.- Tankred złapał flaszkę z trucizną, próbował ją jakoś zidentyfikować ale nic mu nie przyszło do głowy.
-Nieważne pomyślimy o tym w jakimś bezpiecznym miejscu chodźmy- widać że bobo zaczyna się denerwować i zaciska ręce na rusznicy
Alfred trzymając zwój w ręcach zaczoł, go coraz mocniej zgniatać. Na jego twarzy pojawił się wyraz ściekłości, a jego oczy zaświeciły się jeszcze bardziej zwierzęcym blaskiem:
- Zabił moją Matkę, za to że była wiedźmą. Chciał zabić mnie, a teraz sam jest za to posądzony. Będę pierwszą osobą, która go im dostarczy- Mówił do siebie Alfred ignorując innych. Po paru głębszych w dechah jednak się uspokoił.
-Hmm.. pokaż ten zwój. O kim tam mowa?
- O Moim Ojcu. Chociaż czuje magię, a Pan Zmian lubi zmiany. Może ty zobaczysz tam coś ciekawego.- Po tych słowach podał list
Markus rozwinął rulon i jego oczom ukazał się dość zaskakujący dokument. Z rosnącym zdziwieniem zaczął czytać.
Altdorf, dnia 01 pflugzeita 2510 IR
Zaświadcza się niniejszym, że okaziciel czcigodny Markus Holzer jest Magistrem Patriarchą Imperialnych Kolegiów Magii i jednocześnie Generałem Imperialnej Armii. Oprócz tego jest arcymagiem kolegium ognia z wszystkimi przysługującymi mu prawami i obowiązkami. Dokument jest jednoczesnie licencją, która zgodnie z dekretami o magii uprawnia do praktykowania sztuk magicznych w granicach Imperium.
Dokument sporządził Imperatorski kancelista
Jakub Haszke
<pieczęć>
- Przydało by się coś uplować. Co nie chłopaki?
-nie jestem dobry w te klocki powinniśmy poszykać jakiejś karczmy lub iść do miasta tam nikt nas nie rozpozna-
Alfred schował zwój do tobołka. Rozejrzał się po wiosce.
- Najpierw muszę coś tam załatwić.- Ruszył w stronę ciał i zaczął je przeszukiwać.- Następnie wrócił do pozostałych.- No ale masz rację, musimy z tąd uciekać. Wypadało by spytać, jak cię zwą? Ja jestem Tankred, Tankred Paine.-
- Alfred Opfer- Powiedział spokojnie. - Myśliwy.
- Aye. Chodźmy - Gunther zgadzał się tylko z jednym. Należało jak najszybciej opóścić wioskę. Pan oczekiwał zmiany.
- Tylko gdzie? W dzicz czy do miasta? Miastowi mogą szukać ocalałych w lasach, w mieście nikt nie pomyśli nas szukać, zwłaszcza, że żaden z nas nie ma na sobie widocznych znaków Pana. Poza tym jesli chcemy się wydostać z Oka to musimy mieć dokumenty. -
- W mieśćie napewno są odpowiednie osoby trzeba tylko poszukać- Bobo podrapał się po brodzie -To postanowione idziemy-
Tankred wyrównał krok by porozmawiać z Alfredem.
- Alfredzie, wspomniałeś o masce i wróblu, gdy tłumaczyłeś list. Myślisz, że może się to tyczyć jednej rzeczy, lub osoby? I o co chodziło z tą skradzioną gwiazdą kisleva. Słyszałeś kiedyś o czymś takim? Ja co prawda ich język znam ale niewiele wiem o tym kraju, tyle co z opowieści żeglarzy.-
Zapewne, chodzi o jakiś konkretny artefakt lub relikwie z tego terenu. Co do tekstu to wytłumaczylem wam kolejne dwa pojęcia. Myślę ze na spokojne musimy przejrzeć wszystko jeszcze raz. Najlepiej właśnie w jakieś karczmie lub kwaterze by nikt nam nie przeszkadzał.
- Dieter z kolei zaczął rozmowę z Markusem - Co przeczytałeś w tym tajemniczym zwoju? Mam wrażenie, że coś innego niż ja….myślę, że trzeba nam iść do karczmy w mieście - tam pomeżemy, po pierwsze posłuchaź plotek, po drugie się naradzić.
Jest dokładnie tak jak mówisz! Słuchajcie wszyscy bo to może być bardzo ważne dla powodzenia naszej misji!
Wyczuwam w tym zwoju potężna magię i jej działanie każdy z nas chyba odczuł na sobie. Dzięki temu zwojowi każdy czytając widzi swoje marzenia jako spełnione fakty. Jeśli dobrze użyjemy tego artefaktu to może być przydatna i potężna broń w osiągnięciu naszego celu.
wszyscy już planowali jak można z tego skorzystać
Drużuna po przejżeni zgliszczy i prezentów od Pana, ruszyła w kierunku miasta, po drodze dkokończyli nie rozwinięte kwestie, po drodze zostali kilka razy zaczepieni, udało i się przekraść koło pijanego mytnik i w końcu dotarli pod bramę miasta, tylko co dalej nasi “bohaterowie” zrobią… |