07-02-2016, 11:02
|
#7 |
| Gunther nigdy nie był szczególnie wylewny, więc i tym razem nie zamierzał komentować ich sytuacji. Zignorował jazgot towarzyszy niedoli, choć ciężko byłoby mówić o niedoli w ich obecnej sytuacji. Pan dał nauczkę niepokornym, obrośniętym w tłuszcz sługom, i poprzez swoje machinacje zrównał wioskę z ziemią. W swym niezmierzalnym zamyśle ocalił kilku z nich, ukrywając przed wzrokiem siepaczy piwnicę w której teraz się znajdowali.
Gunter jako ostatni zerknął w tajemniczy zwój, który wzbudzał wśród obecnych takie zainteresowanie. Jego twarz, jak zwykle kamienna i bez wyrazu nie zmieniła się, kiedy czytał tekst pojawiający się na zwoju. Jedynie jego oczy zdradzały iskierkę zadowolenia, jakby bestia ukryta w jego umyśle szalała z radości, kuszona obietnicami danymi przez tego, który kłamstwem i machinacjami zmieniał rzeczywistość.
Kiedy wyszli na zewnątrz, Eaststadt już nie istniało. Dogorywało w dogasających płomieniach i walących się, strawionych pożarem belkach chałup i płotów. Gniew Pana czuć było na policzkach, kiedy ożywcze ciepło zmiany pulsowało w żyłach, a popiół spalonego sioła drażnił, wypełniając nozdrza zapachem spalonego ciała i drewna. |
| |