Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-02-2016, 12:51   #5
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Rondo Makowskiej z Szaserów. Praga Południe. Wieczór.

Michał czekał Już jakiś czas. Zimno już dawał się we znaki, a z upływu krwi sił witalnych, oraz z braku adrenaliny powoli już kończyny drętwiały mu z zimna.
Czekając aż Cyrus nadjedzie zaobserwował, że Makowską czasami ktoś przechodził. Głównie z psem na spacerze. Raz nawet jakaś kobieta z owczarkiem niemieckim zatrzymała się niedaleko kałacha bo pies zaczął węszyć. Kobieta chyba nie miała jednak zamiaru dawać psu szukać, obawiając się najpewniej może starego żarcia lub innych rzeczy, które pies mógł zjeść i się od tego rozchorować. Odeszła po pewnym czasie. Także jego zapach nie był chyba wyczuwalny przez psy, widocznie wiatr wiał na niego. Michał miał nadzieję, że policja nie ściągnęła psów, gdyż w takim wypadku nie zostało by mu wiele czasu. Pomodlił się w duchu by Cyrus zjawił się czym prędzej.

Jego modlitwa została wysłuchana bo po 26 minutach zobaczył swoją astrę zajeżdżającą na rondo i parkującą w cieniu, z dala od świateł latarni. Michał sprawdził czy nikt się nie kręci w okolicy i podszedł do wozu. Otworzył bagażnik i wyjął koc termiczny, który służył do przykrywania poszkodowanych podczas wypadków, a zarazem by nie ciągnęło w przypadku przysiądnięcia na trawie w chłodniejsze dni. Poszedł z kocem po kałacha, owinął go i zabrał do bagażnika, rozglądając się przy tym by nikt nie przeszkodził w konspiracji. Wyjął z bagażnika apteczkę, zamknął klapę, usiadł na siedzeniu pasażera i spojrzał na Cyrusia. Amerykanin był blady i słaby.
- Słabo wyglądasz. Przesiądźmy się i się opatrz. Ja poprowadzę. - Mieczkowski zwrócił się do jankesa, który kiepsko wyglądał. W końcu z krwawiącą ręką szedł kawałek drogi i trochę krwi stracił, a nie opatrzył się wcześniej. Polak czekając na niego zadbał o to by się nie wykrwawić, a jego postrzały były draśnięciami. Zapewne miał więcej siły niż przyjaciel.
- Ok. To przesiadka. - Zamienili się miejscami. Michał już za kierownicą obwiązał wcześniej wytartą z grubsza twarz bandażem.
Kierowca odpalił opla i ruszył w drogę na Powiśle. Kierował się Biskupią do Grochowskiej i wyjechał przy pętli tramwajowej. Opuścił zasłonkę przeciw słońcu by w kamerach nie było zbyt dobrze widać opatrunków.
Cyrys obwiązał rękę wcześniej ją oczyszczając. Milczał całą drogę. Michał także milczał, ale cały czas układał sobie co robić dalej. Fred miał na wsparcie mafiozów. Nie ułatwiało to sprawy. Jedyne było w tym dobre to, że potwierdziło iż mają dobry trop. Rosyjska mafia ma siostrę Cyrysa, a za Fredem stali jej członkowie.

Mieszkanie Michała, Powiśle, ul. Dobra, wieczór.

W końcu wjechali na podwórko na Dobrej, Michał zaparkował w głębi.
Wyszli z auta zamykając je i udali się do mieszkania, starając się nie trafić na sąsiadów. Na wszelki wypadek poszli schodami by uniknąć spotkania w windzie. Dopiero w mieszkaniu odetchnęli z ulgą.
Gospodarz udał się po alkohol do barku w salonie i z Cyrysem w łazience kończyli opatrywanie ran. Korzystali także z domowej apteczki to jest: ze świeżych bandaży, plastrów i innych potrzebnych medykamentów. Wzięli także nici by zszyć co większe rany, choć nie mieli należytych środków przeciwbólowych na takie medyczne akrobacje. Po zakończeniu Michał poszedł przygotować coś do zjedzenia i zmieniając się w łazience wzięli kąpiele. Czyści i po uzupełnieniu kalorii wspólnie rozważali co robić.

Po rozmowie Polak zaczął przeglądać telefon wzięty z pickupa. Spisał kontakty i interesujące rzecz z niego. Następnie wyłączył telefon i wyjął kartę i zniszczył ją. Aparat zawinął w folię aluminiową i schował.

Następnie zastrzegł numer swojego telefonu/upewnił się czy jest zastrzeżony. Wybrał Freda i nacisnął zieloną słuchawkę.
- Halo? - chłopak odebrał po kilku sygnałach, głos miał zmęczony.
- Witam kłamco - spokojnie powiedział Michał.
- Nie żyjesz skurwysynu! - Fred krzyknął do słuchawki. - Jesteś trupem, odsikam ci się do szyi!
- Widzę, że babcie masz gdzieś. Więc pożegnać się będziesz musiał. A i obiecałem, że wszyscy, którzy się z Tobą pojawią pójdą na tamten świat. Kwestia czasu, chociaż mogę dać ci ostatnią szansę. Chcesz? - Spokojnie uświadamiał bandziora.
- Po babci mieszkanie ja dziedziczę zjebie. A teraz powiem ci co będzie. - Fred uspokoił się lekko. Michał usłyszał zapalaną zapalniczkę. - To, że wpadłeś tam gdzie pomieszkuję znaczy, że skądś wziąłeś mój adres meldunkowy. Jakbyś wiedział o mnie więcej to wpadłbyś do mojej dziewczyny. A więc chuja na mnie masz skurwysynu i teraz to ja ciebie poszukam. Mam twoją gębę, a moi kumple mają dostęp do takich akt i takich techno, że po ciebie to ja przyjdę na końcu. Po ostatnim pogrzebie na jakim będziesz płakał. Masz 24 godziny by z tym drugim sukinsynem przyjechać do mnie i podejść na kolanach. Potem moi znajomi zaczną działać. Czy to dla ciebie jasne?
- Wiesz. Cały czas obiecujesz i wyzywasz. Jesteś leszczem dla mnie, ale niestety muszę z Tobą pogadać. Już dawno bym Ciebie się pozbył za kłamstwa. Ale nie mogę. Więc słuchaj. Ja się twoich kolegów nie boję. Dziewczynę mam gdzieś, to nie rodzina jak nie tą to inną będziesz miał więc sam sobie odpowiedz po co za nią mam się brać? Twoi rosyjscy przyjaciele też mnie nie interesują ale, że nie lubię ruskich więc zacznij odliczać ich ubywanie.
- Będziesz się bał. Oj będziesz… - rozłączył się.

- Rozłączył się. - Odpowiedział na nieme pytanie Cyrysa.
Michał rozmyślał przez chwilę. Wstał i zaczął krążyć po mieszkaniu. Po chwili natrafił na komputer Freda i wpadł na pomysł.
Usiadł za swoim kompem i zaczął zagadywać na FB znajomych czy zna ktoś dyskretnego informatyka. Zaczął od kumpla z ławki z liceum. Akurat był dostępny. Następnie coraz dalej do mniej znanych osób.
Cytat:
Od Michał [FB]: Cześć Andrzej. Jak po ostatnim spotkaniu? Kacyk długo męczył?
Po krótkiej chwili usłyszał dźwięk informujący o przychodzącej odpowiedzi.
Cytat:
Od Andrzej [FB]: No siemka. Do 14 zdychałem. A jak z Tobą?
Od Michał [FB]: Dałem radę o 10 wygramolić się z wyrka. Chociaż trochę szumiało jeszcze. Mam pytanie. Masz kogoś kto na kompach się zna i jest dyskretny?
Od Andrzej [FB]: A o co chodzi? Jak dobrze ma się znać?
Od Michał [FB]: By umiał się dostać do kompa zabezpieczonego.
Od Andrzej [FB]: Hakerów nie znam niestety.
Od Michał [FB]: Dzięki. Do usłyszenia.
Mieczkowski zaczął przeglądać profile znajomych szukając czy ktoś pracuje lub studiował gdzieś na pielęgniarstwie czy medycynie lub na informatyce.
W końcu wypatrzył: Grzegorz Marcych. W Iraku robił w szpitalu polowym więc o takich ranach jak ich znać się musiał, ale czy się zgodzi pomóc i nie poinformuje władz? Cóż, kto nie ryzykuje nie żyje.
Cytat:
Od Michał [FB]: Siemka towarzyszu broni i niedoli.
Od Grzegorz [FB]: No, siemka. Sporo czasu. Ty nie na misji?
Od Michał [FB]: Nie w Wawie od jakiegoś czasu przy NATO robiłem. Teraz ogarniam prywatne sprawy. Ty też w mieście jak widzę?
Od Grzegorz [FB]: Tak w Wawie. Odpoczywam puki czegoś nowego nie przydzielą.
Od Michał [FB]: Może jakieś spotkanko. Jest u mnie w odwiedziny Cyrys. Może pamiętasz? Z Amerykańskiego kontyngentu z Marins.
Od Grzegorz [FB]: W sumie mam teraz wolne. Można coś wychylić. Co proponujesz?
Od Michał [FB]: Ja na Powiślu teraz, a Ty? Można u mnie coś na początek a potem na miasto wyskoczyć.
Od Grzegorz [FB]: Czemu nie Daj namiar i o około 20?
Od Michał [FB]: Dobra 18/20 ….. tel: 507…..
Od Grzegorz [FB]: Ok puszczam teraz strzałę.
Michał poczuł wibrację telefonu. Wyjął z kieszeni i sprawdził.
Od Michał [FB]: 600…….?
Od Grzegorz [FB]: Tak. To o 20 i jesteśmy w kontakcie. Na razie.
- Mamy spotkanie z kumplem z Iraku. W szpitalu polowym robił. Na kilka głębszych go wyciągam. Może jak nas zobaczy lepiej się nami zajmie - powiedział do Cyrysa Michał. Amerykanin popatrzył na niego lekko otępiałym wzrokiem.
- Miejmy nadzieję. Na zabawę nie mam ochoty najmniejszej - odparł w końcu.
- Jeśli chcesz by ktoś zobaczył Twoją rękę, lepiej byś wykrztusił z siebie trochę krzepy - powiedział Mieczkowski. - Dobra. Idź ubierz coś czystego i bardziej na wyjście a ja szukam informatyka. - dodał.
- Po co Tobie informatyk? - Zdziwił się Cyrys.
- Do komputera Freda. To jeden z nielicznych tropów. - Odparł mu Michał już wpatrzony w ekran swego kompa.
Szukał po znajomych kogoś z informatycznym wykształceniem lub pracą. Rozmawiał z wybranymi w podobny sposób co z poprzednikami. Po jakiejś godzinie zagadał do kolegi z klasy liceum, który zawsze uchodził za cwaniaka i znającego ludzi z towarem.
Cytat:
Od Michał [FB]: Siema Pele. Co u Ciebie? Co porabiasz?
Od Pele [FB]: O popatrzcie kto to się odzywa...
Od Michał [FB]: Trochę czasu minęło. Nie było mnie w kraju trochę. Wiesz robota. Teraz już w Wawie.
Od Pele [FB]: Robota, strzelanie do Arabów to nie robota, to przyjemność. No co tam, jak tam?
Od Michał [FB]: O ile oni nie chcą Ciebie zabić
Od Pele [FB]:
Od Michał [FB]: Mam pytanie. Może znasz kogoś kto lubi przeglądać kompy? Nie zawsze za zgodą właściciela?
Od Pele [FB]: Hm... ja nie, ale mój kumpel ma laskę na Informatyce na UW. A co?
Od Michał [FB]: A no potrzebny mi ktoś taki dyskretny i godny zaufania. A pamiętam, że na Tobie polegać można było w przysługach no i znajomości zawsze miałeś.
Od Pele [FB]: Hehe, a jak z przysługami w drugą stronę?
Od Michał [FB]: Jak pamiętasz honorowo podchodziłem do tych spraw. Nic się nie zmieniło na tą chwilę.
Od Pele [FB]: To zróbmy tak. Obijesz jeden ryj, a ja Ci dam namiar na taką jedną. Pasi?
Od Michał [FB]: Pewna? By z władzą potem się nie ganiać.
Od Pele [FB]: Ja laski nie znam, ale słyszałem 5/10 że sama miała problemy z sądami. Więc nie sypnie. Obiecaj, że obijesz jeden ryj i dam Ci na nią… no namiar to w sumie nie. Nie znam jej jak pisałem. Ale ta laska mojego kumpla co jest na Informatyce UW studiuje z nią. Więc jak?
Od Michał [FB]: Chyba dobry układ. A kogóż to facjata będzie bolała?
Od Pele [FB]: Do mojej lali jeden typ się dobija, ja jak wiesz średnio na pięściach stoję, jednego znajomego wysłałem to go obił. A ty chłopak z Afganu, dla ciebie to betka. Wytłumaczysz panu że zajęta, bo chyba ciężko to kmini.
Od Michał [FB]: Taka przysługa to przyjemność. Sam bym takiemu dowalił gdyby się do kumpla laski przy mnie przystawiał. Więc masz załatwione. Kto to taki?
Od Pele [FB]: 503…… dziewczyna nazywa się Ania, jak powiesz o kogo ci chodzi, że pewna i nie sypnie, to będzie wiedziała kogo polecić. A potem grzecznie skasuj ten nr tel. i nie kombinuj, bo to laska kumpla :P
Od Michał [FB]: Powołać się na Ciebie? Że od Ciebie namiar mam? Nie kombinuję z zajętymi. Szczególnie kumpli. Nawet kumpli kumpli.
Od Pele [FB]: Powiedz że ode mnie, zna mnie, ale ona i tak kontakt w kontakt, wiec wiesz. To niech ta jej kumpela Ci zaufa, że nie jesteś prowokatorem psów, tym się lepiej martw.
Od Michał [FB]: Ok. Kapuję. A co z Tym typem do obicia? Jakiś namiar? Profil? Jak wygląda itd?
Od Pele [FB]: Odezwę się do ciebie w tej sprawie. Kolesia nie da się namierzyć, zrobię małą pułapeczkę z Marty, uprzedzę.
Od Michał [FB]: Ok. Uprzedź trochę wcześniej bo mogę załatwiać inne sprawy. Bym się wyrobił. Pozdro i dzięki.
Michał po rozmowie oderwał się od klawiatury. Wziął szklankę coli i się napił.
- Chyba jest szansa na informatyka ale muszę potem wyświadczyć przysługę - powiedział po chwili do Cyrysa, który już wrócił w świeżym ubraniu i z nowym opatrunkiem.
- Spoko. Za godzinę ma być Gshzgosh więc też się ogarnij.- Odparł mu jankes. Jego wymowa imienia Grześka lekko rozbawiła Michała. Wstał i poszedł do drugiego pokoju gdzie przygotował czyste ubranie (to bardziej wyjściowe) i poszedł do łazienki zabierając jeszcze raz apteczkę. Tam zmienił opatrunki na świeższe i sprawdził czy aby nie krwawi zbyt mocno. W międzyczasie wziął kąpiel jeszcze raz w letniej wodzie by złagodzić ból i obrzęk. Ubrał się, ogolił i zaczął przygotowywać trunki, szklanki itp. na spotkanie. Po kwadransie ozwał się domofon. Michał nerwowo złapał za WIST-a wiszącego w kaburze na haczyku na kurtki. Szybko otrzeźwiał i zakrył jakąś kurtką szelki z kaburą. Podszedł do domofonu i odebrał.
- Tak?
- Michał? To ja Grzesiek.
- A cześć. Właź na trzecie piętro i w lewo za windę.

Nacisnął przycisk otwierający drzwi do klatki.
- To Grzesiek - rzucił do Amerykanina. Ten wyrwał się z zamyślenia prostując się w fotelu.
- Oprzytomnij Cyrys. Trochę wigoru pokaż i wyluzuj na trochę.
Po kilku minutach usłyszeli dzwonek do drzwi. Michał wyjrzał przez judasza i rozpoznał medyka. Otworzył drzwi wpuszczając gościa.
- Właź Grzesiek - powiedział zapraszając przybyłego.
Grzesiek wszedł i widać po nim było, że humor ma przedni, lecz...
- Rozgość się. Cyrys jest w salonie.- Dodał i po zamknięciu drzwi podał Grześkowi rękę.
… tenże przedni humor Grześka prysł jak bańka mydlana gdy zobaczył prowizoryczny opatrunek pod bandażem jaki Michał zrobił sobie na skroni.
- Towarzyskie spotkanie, co? - wycedził.
- Prawdę mówiąc i tak niebawem chciałem się odezwać ale trochę się przyspieszyło. - Mieczkowski spochmurniał i przybrał minę lekko winnego.
Pod spojrzeniem gościa jakiego znał z Iraku, do jakiego nie odzywał się długi czas i wyrwał na “spotkanko przy piwie” aby ogarnął ich rany… mina Michała z lekko winnej zmieniła się w minę lewicującego Kanadyjczyka przy poruszanym temacie eksterminacji Indian. Uciekał wzrokiem.
- Daj mi jeden powód, abym stąd nie wyszedł Michał. Jeden. - odezwał się w końcu Grzegorz.
- No naprawdę mamy piwo. A tak na serio nie mamy do kogo się zwrócić o porządnych umiejętnościach. Za pomoc będę na długo Twoim dłużnikiem - mówił skruszony Mieczkowski.
- Co się stało?
- Nie będę ściemniał Grzesiek, ale wejdź i usiądź.
- Wskazał pokój i miejsce dla niego. - Nalać coś Tobie? - zapytał i usiadł naprzeciwko.
- Whiskey - odpowiedział gość siadając na fotelu. - I słucham.
Gospodarz wziął butelkę z barku i nalał Grześkowi, zapytał wzrokiem Cyrysa czy też chce. Ten kiwnął głową na potwierdzenie. Nalał i jemu, po czym zaczął tłumaczyć siadając:
- Mieliśmy przykry incydent z ludźmi z bronią. Chcieliśmy dowiedzieć się paru informacji od jednego gościa ale niestety okazało się, że on nie chce rozmawiać tylko strzelać. No i oberwaliśmy trochę. - Wskazał na swoją skroń.
- Ta strzelanina dzisiaj, o której trąbią na wszystkich stacjach? - Grzesiek uniósł głowę, był tyleż zdziwiony co zdenerwowany. - To wy?
Michał przytaknął.
- Mam nadzieję, że pomożesz? Wiem, że dużo oczekuję, ale sam wiesz, że innej pomocy nie ma rady wziąć.
- POJEBAŁO CIĘ!!!? -
Krzyknął Grzegorz. - Nie odzywasz się przez tyle czasu, ściągasz mnie pod przykrywką piwa, bo czegoś potrzebujesz - no to jeszcze okey! Ale chcesz mnie wpierdolić w strzelaninę gdy policja w całym mieście przez te atrakcje dostała pierdolca?!?!
- Nie chcę byś się w to mieszał tylko nam pomógł. A że się nie odzywałem... to z Afgana niedawno wróciłem i dopiero co się urządzałem. Będę Twym dozgonnym dłużnikiem, a wiesz, że nie rzucam słów na wiatr -
powiedział zdenerwowany Michał. Martwił się, że kumpel może nie przystać na prośbę.
Grzesiek spojrzał na niego jakby miał mu przypierdolić.
- Posłuchaj mnie sukinsynu - rzucił twardo. - Od dziś, żadnych kontaktów prywatnych, a ja trzymam cie za jaja. Będę czegoś potrzebował to będę miał jednego skurwiela, co mnie chciał wciągnąć w gówno. Od dziś nie ma “nas” Michał, przegiąłeś pałę.
Wstał i ruszył w kierunku przedpokoju. Zatrzymał się przed wejściem do łazienki otwierając drzwi do niej. - Przygotuj cokolwiek masz do tego bym mógł oczyścić rany i zrobić opatrunki. - Kończąc trzasnął drzwiami.
Michał wstał i przygotował co miał i o co prosił Grzesiek. Apteczkę, spirytus z barku i zestaw do szycia. W między czasie zdawkowo tłumaczył Cyrysowi co zaszło.
Mając wszystko zapukał do łazienki.
Grzesiek wyszedł z niej wciąż ze złością na twarzy.
- Który pierwszy? - warknął.
Michał wszedł i Grzegorz zaczął oglądać i zabezpieczać obrażenia nabyte podczas potyczki z Fredem i jego zbirami. Następnie do łazienki poszedł Cyrys. Po niecałej godzinie wyszedł z ręką na bandażu. Po chwili wyszedł medyk, rzucił wzrokiem po dwóch awanturnikach i zaczął wychodzić.
- Pamiętaj, masz solidny dług - powiedział przed otworzeniem drzwi.
Kiedy Marcych wyszedł Michał wszedł do łazienki posprzątać, a gdy skończył, wrzucił wszystkie resztki zakrwawionych bandaży, plastrów i innych śmieci do worka.
Wrócił do pokoju i zrobił sobie drinka. Godzina była późna. Grubo po 22 więc dziś już nie zadzwoni do Anny. Postanowił, że porozmawia z nią z rana. Zjedli z Cyrysem jakąś kolację i dobrze zamykając dom i przygotowując broń na jakieś niepożądane akcje poszli spać.

Mieszkanie Michała, Powiśle, ul. Dobra, ranek.

Mieczkowski obudził się pierwszy. Zrobił sobie herbatę i sprawdził która godzina. Była chwilę po 8. Odblokował swój numer i wybrał podany namiar do Anny. Po dwóch sygnałach usłyszał kobiecy głos.
- Halo?
- Witam. Nazywam się Mieczkowski i dostałem Pani numer od Pelego. Dzwonie w pewnej sprawie związaną z pomocą informatyczną.
- Pelego znajomym Pan jest?
- Tak.
- A o co chodzi? Jaka to sprawa?
- Rzecz ma się tak, że potrzebuję osoby dyskretnej by dostać się do komputera. Niekoniecznie za wiedza i zgodą jego właściciela. Pele powiedział, że może Pani zna kogoś kto może pomóc.
- Może znam, ale skąd mam wiedzieć, że nie będzie z tego kłopotów?
- Podejrzewam, że Pele nie dałby mi Pani numeru gdyby wiedział, że mogę zaszkodzić i być powiązanym z władzami.
- Niby ma Pan rację. No mogę spytać się kogoś czy by był zainteresowany współpracą i pomocą, ale to zajmie trochę czasu i nic nie obiecuję.
- Wielce wdzięczny bym był za kontakt. Mój numer się u Pani wyświetlił i nazywam się Michał Mieczkowski. Prosiłbym kontakt jakby się udało. Będę zobowiązany.
- Ok. Ale nie obiecuję. Jak coś się uda skontaktuje się z Panem.
- Jeszcze raz dziękuję i miłego dnia życzę.
- Do widzenia.

Dziewczyna się rozłączyła. Michał odłożył telefon w zasięgu słuchu i zaczął się ogarniać. W między czasie obudził się Amerykanin. Michał wyszedł po zakupy na śniadanie i ogólnie na cały dzień. Poszedł do Biedronki na Tamce a wracając do piekarni pod blokiem.
 
Hakon jest offline