Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-02-2016, 23:30   #9
Hakon
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Pub Przejście, Śródmieście, pl. Na Rozdrożu, wieczór

Mieczkowski z jednej strony odetchnął, że wreszcie się może ruszyć bo listopadowe noce może w tym roku były ciepłe ale nie na siedzenie godzinami na dworzu. Z drugiej strony był sam i bez transportu. Teraz musiał ze śródmieścia w bardziej odludne miejsce się udać by dorwać Freda. Ale gdzie? W komunikacji lipa. Zresztą jak ogóle ma ich śledzić? W jednym autobusie z Fredem i jego kumplem? Prawie na 100% zwrócą uwagę na niego.
Fred udał się ze znajomkiem na przystanek pod wiaduktem w kierunku Pragi. Stali i czekali na jakiś autobus. Michał nie wiedział co zrobić. Zejść i narazić się na rozpoznanie czy czekać na górze aż autobus podjedzie?
Nagle Michał rozejrzał się za jakąś taksówką. To chyba jedyne, chociaż kosztowne rozwiązanie aby śledzić. Pytanie następne czy jechać za autobusem? Pewnie na końcu będą stali w szybie i zobaczą jadącą i zatrzymującą się co przystanek taryfę. Od razu zwróci uwagę śledzonych. Nie chciał polegać na umiejętnościach taksówkarza w dyskretnym śledzeniu Trasą Łazienkowską. Może założyć, że do babki jedzie. Jeszcze została opcja do tej dziewczyny ze zdjęć. Może chce się naładować lub wyładować przed jutrem. Czy tak, czy tak beznadzieja. Michał myślał i przygotował telefon by zapisać nr. autobusu którym odjedzie. Potem może uda mu się dogonić go na trasie w taryfie.

Fred z kumplem jak zdawało się Mieczkowskiemu wsiadł do autobusu linii 188, który podjechał chyba jako pierwszy od kiedy zeszli na poziom trasy Łazienkowskiej. Michał rzucił się do taksówki jaka stała czekając na zmianę świateł. Michał dopadł do drzwi o otworzył je.
-Wolny Pan?- Rzucił szybko i nie czekając na odpowiedź zasiadł na tylnej kanapie.
-Tak. Wolny. Gdzie jedziemy?- Zapytał z lekka zaskoczony taksówkarz.
-Na trasę Łazienkowską w kierunku Pragi jeśli łaska. Dalej pokieruję.-
Musieli zrobić zawijkę zjeżdżając w dół na trasę, przez co dogonili go dopiero gdy odjeżdżał z przystanku Rozbrat. Mieczkowski przejeżdżając zobaczył dwóch typów, chyba Freda ze swoim ziomkiem, jacy szli w kierunku schodów z poziomu trasy (i przystanku) na dół po odjeździe autobusu. Nie był przekonany do końca, wydawało mu się jednak, że to oni.
-Panie. Niech się Pan tu zatrzyma.- Michał wskazał przystanek z którego jak mniemał zeszli Fred z kumplem. Taryfiarz przeklął i dał po hamulcach zgrabnie wjeżdżając na koniec podjazdu zwolnionego przez “188” jaki wyjechał już na wiadukt w kierunku Pragi.
- Tośmy sobie pojeździli - był zły, bo kurs krótki a teraz musiał robić pusty przelot co najmniej do saskiej. - 7,60 się należy.
Michał wyjął z portfela 10zł. Podał kierowcy i zaczął wychodzić z taksówki pilnując by nie rzucić się w oczy Freda. Zamknął drzwi za sobą i udał się do schodów by zobaczyć gdzie Fred.

Zeszli w dół, na rondo pod wiaduktem i szli Rozbratem w kierunku północnym. W mijanym sklepie vis a vis liceum im. Żeromskiego kumpel Freda zniknął na chwilę. On sam palił szluga czekając aż tamten wróci. Michał zszedł po schodach i stanął nie rzucając się w oczy Freda i wychodzących gości sklepu.
Po raptem minucie ziomek gnojka wyszedł z dwoma piwami w ręku i sam zapalił. Jedno podał Fredowi i ruszyli Rozbratem dalej. Rozglądali się bacznie przez chwile, po czym otworzyli puszki pijąc w trakcie podążania w głąb Rozbratu. Nachyleni lekko do siebie rozmawiali o czymś cicho.
W pewnym momencie podali sobie ręce i kumpel Freda skręcił w bramę na Jezierskiego, a sam Fred poszedł Rozbratem dalej.
Mieczkowski wyczuł, że coś się szykuje. Michał się uśmiechnął i gotowy do walki zbliżył się do bramy i gotowy na atak wyjrzał szukając ziomka. Typ faktycznie tam był i faktycznie czekał, spodziewał się, że Michał pójdzie za Fredem, a on wtedy spadnie mu na plecy. Czujne wyjrzenie Mieczkowskiego za załom ściany zaskoczyło go lekko ale tylko na tyle że nie wykorzystał przewagi wynikającej z przygotowania. Michał momentalnie doskoczył do gościa i zaczął obezwładniać typa nie przebierając w środkach.

Jego pierwszy cios od dołu trafił blokersa w żołądek zginając go wpół, jednak Mieczkowski w tym samym momencie poczuł cios w szczękę, aż nim obróciło. Pięść kumpla Freda omsknęła się jednak wskutek trafienia go w brzuch, tak soczysty strzał w pysk gdyby doszedł czysty zapewne złamałby Michałowi szczękę.
W oczach pokazały mu się gwiazdy, lecz wiedział, że Fred z pewnością już tu biegnie, musiał załatwić jak najszybciej tego sukinsyna zanim gnojek nadleci lejąc go z boku. Michał odsunął się lekko w lewo, prawą ręką zamierzając poprawić strzałem w szczękę. Tymczasem przeciwnik wyglądał jakby miał zwymiotować po mocnym ciosie w żywot, jednak kibol zaprawiony w takich bójkach choć targany torsjami to głowy do końca nie stracił. Takie łebki rzadko walczyły jeden na jeden ufając kooperacji w grupie, zazwyczaj podskakując w kilku na kilku lub kilku na jednego jak teraz. Wciąż zgięty i z mroczkami przed oczyma blokers pieprznął łbem na oślep chcąc trafić głową w brzuch Michała. Ale to nie był jego cel stricte. Rozczapierzonymi rękami wpił się w jego talię ogarniając Mieczkowskiego prawą ręką pomimo jego uniku. Chwycił w momencie, gdy pięść byłego żołnierza spadła mu na głowę. Tego było już za wiele chłopak opadł w bok pociągając za sobą Michała, który nie ustał tego łapiąc dopiero równowagę po próbie odskoku. Obaj ciężko wylądowali na ziemi choć kibol jakby nie bardzo przejawiał chęć do jakiegokolwiek ruchu. Był jeszcze przytomny ale zdecydowanie jego umysł odleciał gdzieś dwa metry do tyłu. Zwymiotował przy tym nawet nie próbując się zbierać.
Lecz wtedy do akcji wszedł nadbiegający Fred...

Fred rozpędził się i chciał potraktować głowę Michała jak zawodnicy rugby owalną piłkę przy wykopie na bramkę. Mieczkowski odruchowo chciał się przeturlać, jednak typ jakiego punktował wciąż wstrząsany torsjami częściowo leżał na jego nogach. Były żołnierz wybrał więc raczej sparowanie solidnego kopniaka z rozpędu jaki się szykował. Diler w pędzie strzelił soczysty strzał jakby strzelał karnego a Michał uniósł gardę. Kop był tak mocny, że mimo przyjęcia go na przedramiona osłaniające głowę wstrząsnęło nim, łeb odleciał mu do tyłu i zobaczył tylko czerń. Jednocześnie udało mu się złapać Freda za kostkę w przelocie, wywinął go i chłopak z krzykiem poleciał na chodnik coś lekko trzasnęło. Mieczkowski widział potrójnie, nie bardzo mógł się zebrać w sobie, przed oczyma latały mu czarne plamy. Widział tylko jak Fred odbiega gdzieś kuśtykając i trzymając się za obwisłą rękę. Chciał wstać. Ale nie potrafił. Obok znokautowany typek też próbował i też mu to szło nieskładnie. Obaj raczej odruchowo próbowali się prać po mordach póki Mieczkowski w końcu nie usiadł na nim i nie założył mu dźwigni. Fred tymczasem kuśtykając zdążył spieprzyć. Michał wygiął się do tyłu unosząc blokersem i całym ciężarem walnął jego twarzą o chodnik. Widząc, że koleś już nie stawia oporu. Wstał chwiejąc się i opierając o ścianę. Rozejrzał się wokół, zaciągnął kaptur i ruszył starając się równo trzymać na nogach w kierunku, w którym umknął diler. Po chwili stwierdził, że raczej już tu nie wróci więc cofnął się i przeszukał blokersa. Zabrał portfel, telefon i ruszył tam gdzie ostatnio widział Freda. Szedł słaniając się i modląc w duchu by żaden radiowóz nie jechał. Kiedy doszedł do Górnośląskiej wszedł w park. Starał się wypatrzeć gdzieś Freda, chociaż wiedział, że to nie miało szans na powodzenie. Diler pewnie już ukrył się na klatce lub gdzieś. Mieczkowski odszedł jeszcze trochę i znalazł ustronną ławkę na której przysiadł by odetchnąć. Cały czas się rozglądał za Fredem, jego kumplami czy patrolem. Po jakimś czasie kiedy już lekko otrzeźwiał ruszył w drogę do domu. W takim stanie nic już nie zdziała a może natknąć się na typków od Freda. Parkiem doszedł aż do mostu Poniatowskiego i ruszył Czerwonego Krzyża ku Dobrej. Skręcając w dobrą poczekał chwilę by odetchnąć i zobaczyć czy nikt go nie śledzi. Na szczęście droga wolna była i wrócił na mieszkanie.

Mieszkanie Michała. ul. Dobra. Powiśle. późny wieczór.

Michał kiedy wszedł do domu od razu zrzucił upaprane ciuchy do kosza na brudną odzież, wyjmując wcześnie zawartość kieszeni. Odwiesił szelki z bronią. Nakrył ją kurtką na deszcz wyjętą z szafy. *To już drugi komplet ciuchów* Wkurzył się Polak i poszedł obmyć się z brudu, zadrapań i coś zimnego do przyszłych sińców. Kiedy już skończył otworzył blecka i napisał maila do Lulu z kompa.

Cytat:
Od Mieczkowski
Temat: Mam coś jeszcze.
Treść: Witaj. Udało mi się zdobyć telefon i dokumenty jednego z kumpli Freda. Jeśli chcesz je przejrzeć lub w czymś pomogą daj znać a przekaże Tobie. Pozdrawiam.
Michał.
Po wypitym energetyku udał się przed TV odpocząć na kanapie i zobaczyć co w wiadomościach mówią. Cały kraj żył jutrzejszym marszem, wszyscy zastanawiali się czy będzie jak co roku i kolejna zadyma na miliony strat, czy wobec zmiany władzy będzie spokojnie, a policja po raz pierwszy od lat 11 listopada nie będzie się czuć jak w strefie wojny.

Gdy przeglądał kanały rozległ się dzwonek telefonu. Cyrus.
- Wypuścili mnie. - Amerykanin był wściekły. - Nic na mnie nie mieli tylko mandaty za komórkę, brak pasów i niepotwierdzone prawko. A trzymali parę godzin. To jakiś absurd!
-Widocznie trafiłeś na nieprzepadających za jankesami. Ja już w domu możesz przyjechać.- Michał spokojnym, zmęczonym głosem mówił.
- Przypomnij mi adres, wezmę taksówkę.-
-Dobra 18/20 m… -Podał Cyrusowi przez telefon.


Po zaledwie piętnastu minutach Cyrus niewąsko wkurwiony był już w mieszkaniu.
- Co za burdel tu macie to ja wymiękam - powiedział. - A ty w domu bo Freda zgubiłeś?
- Miałem kilka rund z nim i jego kumplem. Niestety Fred zwiał lekko połamany.- Michał odwrócił się do Amerykanina by ten zobaczył opuchniętą japę.
- Nie byłem wstanie go znaleźć, ale złamaną ma rękę i chyba skręcona nogę. A ten drugi raczej w marszu nie weźmie udziału.- Michał wskazał leżący telefon i portfel blokersa.
- To co znalazłem przy blokersie. Lulu już dałem znać, że mam to.- Mieczkowski popił sobie energetyka. - Jeśli chcesz Freda, a masz szczęście to urazówka jest w szpitalu na Solcu na ten region. To ten szpital zaraz nas. - Dorzucił odstawiając pustą już puszkę.
- Można by sprawdzić, ale przecież na ostrym dyżurze wszystko szybko idzie, z pewnością już go opatrzyli i go tam nie ma. - zasępił się Cyrus.
- To jest Polska. Burdel wszędzie jest. Czy na komendzie czy w szpitalu. - Uśmiechnął się lekko Polak.
- Pojebane to wszystko macie. - Skrzywił się i warknął Cyrus.
- Może masz rację i tak nic w domu nie zdziałam. - Amerykanin podszedł do barku i nalał do szklanki Whiski. Szybko wychylił ją i postanowił pójść na spacer. Michał powoli ze zmęczenia odpływał. Czacha mu jeszcze pulsowała i ogólnie słabo się czuł. Może jak się przekima będzie lepiej.
Kiedy Cyrus wychodził Mieczkowski się ocknął i rzucił
- Dzwoń jak coś.


Mieszkanie Mieczkowskiego, Powiśle, ul. Dobra, ranek

Michał odpłynął nie rejestrując nawet powrotu Amerykanina ze spaceru. Nad ranem łeb bolał go jak po ciężkim piciu a rana postrzałowa na skroni pulsowała irytująco. Niemniej czuł się lepiej, zawrotów głowy po kopie Freda i ciosie jego kumpla już nie czuł. Ot po prostu bolało ale Mieczkowski choć raczej spokojnej natury nie raz i nie dwa w pysk zarwał w różnych (czasem przyjacielskich) utarczkach. Gęby ze szkła nie miał, mięczaki z Iraku wracali do domu w trumnach lub z papierami od felczera stawiającymi pod znakiem zapytania ich dalszą służbę “ku chwale ojczyzny”.
Było koło 9.00, sprawdził maila lecz Lulu wciąż nie odpisywała na jego info.
Jeszcze raz zerknął do portfela: Aleksander Kiełbicz, rocznik 1990, zameldowany na Igańskiej 34 w jednym z mieszkań tego bloku. Karta bankomatowa, karta kibica, jakaś karta zniżkowa do pizzerii, koło 5 dych gotówką, zdjęcie jakiejś dziewczyny, nic specjalnego.
Cyrus spał jeszcze, nie wiadomo o której wrócił.
Michał wstał z narożnika. Może i trochę lepiej mu było po obiciu i ranach, ale spanie całą noc w pozycji półsiedzącej doprowadziło do bólu pleców. Michał zastanowił się nad Marszem dzisiejszym. Ze złamaną ręką i kuśtykając Fred raczej nie pojawi się na tych demolkach. A jak się pojawi? Michał nie miał sił by znowu potykać się z jakimiś kolesiami.
Lulu nie dawała żadnego znaku. Widocznie do bani trop miał lub była mocno zajęta. Najgorszy był ten przeklęty czas, który uciekał. W każdej chwili Sarę mogli wywieść gdzieś dalej a on i Cyrus nawet o krok się nie zbliżyli do niej. W armii było lepiej. Odpowiednie służby namierzały i wysyłały ich na akcję. A tu co? Samemu trzeba było robić za wywiad, rozpoznanie itd. Jakby już chciał po staremu wbić się ze szturmówką w oporządzeniu na akcje w miejsce przetrzymywania siory Cyrusa i zrobić porządny rozpierdol. By pieprzeni ruscy pomyśleli następnym razem nad zadzieraniem z Polakami. Teraz był bezsilny, ale co robić? Michał postanowił ściągnąć samochód na podwórko bo jeszcze go odholują i przeszukają. Poszedł do drugiego pokoju obudził Cyrusa.
-Gdzie zostawiłeś Opla? Chce go ściągnąć zanim ktoś się nim nie zainteresuje.-
Cyrus z początku nie wiedział co się dzieje ale wytłumaczył którędy jechał i gdzie się zatzymał. Michał jeździł po Warszawie i domyślił się miejsca pozostawienia auta.
-Ok. Jadę po niego. Jak coś dzwoń.-
Michał ubrał się w nowe czyste ubranie i zarzucił na szelki z bronią swoją ulubioną skórzaną kurtkę. Zjechał na parter i udał się po samochód.



Okolice Skry, Śródmieście, ul Wawelska, przedpołudnie

Samochód stał tam gdzie Amerykanin go zostawił, widocznie nikt nie zainteresował się oplem stojącym tam raptem pół doby. Michał podszedł do auta i wsiadł do środka. Odpalił i ruszył na Powiśle ku domowi.

Mieszkanie Mieczkowskiego, Powiśle, ul. Dobra, przedpołudnie
Kiedy już wjechał na podwórko poszedł do bagażnika i sprawdzając czy nikt nie patrzy zapakował kałacha do uprzednio przygotowanej torby i zamykając gablotę udał się do mieszkania. Cyrus już był na nogach. Popijał kawę z kubka siedząc przy laptopie i przeglądając zdjęcia.
-Masz jakiś pomysł co dalej robimy? Fred ze złamaną ręką raczej na Marszu się nie pojawi a innego tropu nie mamy.- Powiedział zamykając drzwi za sobą Mieczkowski.
-Ewentualnie. Możemy wbić się znowu mu na chatę i tam go przesłuchać. Może tam odpoczywa?- Dodał odwieszając kurtkę i wchodząc do łazienki by schować torbę z karabinem.
Cyrus zamyślił się.
- Ciężko gnoja wyczuć… ale to zależy od tego czy cię rozpoznał wczoraj - powiedział po dłuższej chwili. - Bo jak tak to wie, ze na niego polujemy mocno. Najpierw to torowisko, wczoraj ty na ulicy. A wie, że my wiemy gdzie zameldowany. Na jego miejscu bym szukał cię aby cię udupić, ale z innego lokum.
-No tym wczorajszym na pewno się wścieknie i będzie chciał przyspieszyć i dorwać mnie. Pytanie czy Lulu zatuszowała jakieś namiary na mnie, czy tylko ja to porobiłem.- Zmartwił się Michał wchodząc do pokoju i siadając na narożniku.
-Myślę, że rozpoznał. Kiedy chcieli otworzyć piwsko rozejrzeli się uważnie i tylko policjant by zwrócił ich uwagę albo znajoma gęba. Na gliniarza nie zasadzaliby się poza tym.-
- Mogli po prostu zorientować się, że ktoś za nimi idzie… - Cyrus wahał się. - Wiesz, jak on rozpieprzona łapa i noga… Na ten ich marsz nie pójdzie a większość jego znajomków tak. I dziś po południu żaden znajomek z nim tam nie będzie jak wszyscy na to wasze święto. Może u tej jego szlaufiary się zadekował?
Michał zesztywniał i poczuł nową energię.
-Właśnie. Teraz bez kumpli będzie. Tylko gdzie ta panienka mieszka? O to jest pytanie- Mieczkowski wstał i ruszył ku komórce.
-Cholera- Syknął przez zęby. Nie miał telefonu do Lulu. On może by doszła do tej pannicy jakoś. Fred się krył ale panna taka jak ta na pewno na FB i innych portalach się afiszowała. Zrezygnowany usiadł przy kompie i zaczął szukać jakiś tropów do tej panny.

Z początku szło jak po grudzie, bo Fred miał zblokowany profil dla nie znajomych. Tylko naprawdę pojedyncze posty na wall z opcją “publiczne” były do przeglądu dla każdego. A były to ostre bzdury, jakieś Demoty, linkowanie artykułów o Legii i w klimatach nacjo. Jakieś testy facebookowe w formie pseudośmiesznych i tworzonych przez samych userów opcji wyboru typu:

Cytat:
Zimo, zimo, zimo… (dokończ zdanie):[list][*]piękna i biała nasza cała (235 użytkowników)[*]puszysta jak śnieżek jakim nas obdarzasz (199 użytkowników)[*]lubię placki (143 użytkowników)[*]”ogrzej się na parę chwil” iiii!!!, Kaczmarskiiii!!!1 <3 (121 użytkowników)[*]... wstań i wyjdź kurwa. (99 użytkowników w tym Krzysztof Stec)
(...)
Michała bolała wciąż głowa, przeglądając to dostawał palmy, ale w końcu trafił na wpisy z życzeniami urodzinowymi. Około 120 osób zdecydowało się pokazać jak bardzo lubi “Freda” składając mu mniej lub bardziej wyszukane życzenia.
Po dłuższym czasie Michał znalazł obiecujący wpis

Cytat:
Dla mojego miiiiiiiisia!
Patrycja Malec… profil też trochę przykryty ale parę info było. Co kluszowe na profilowym szczerzyła się dziewczyna ze zdjęć z laptopa Freda.
Zatrudniona w: “Szlachta nie pracuje!”

Michał zaklął szpetnie.
Ale…
Aktualne miejsce nauki: “Beauty-Art - Szkoła Wizażu Beaty Małachowskiej.”
Michał wyprostował się z uśmiechem zadowolenia.
-Patrz. Coś znalazłem.- Powiedział do Cyrusa.
Amerykanin podczas poszukiwań Michała zajął się szykowaniem czegoś na ząb. Cyrus podszedł i zerknął przez ramię Michała.
-No. Zdjęcie wytatuowanych cycków.- Skomentował.- Chcesz mi coś powiedzieć przez to?- Nastroszył się Amerykanin.
-Nie, nie.- Zaprzeczył Michał prawie się śmiejąc.
-To cycki Fredowej blachary. Znalazłem ją i wiem gdzie się uczy.- Uśmiechnął się do Cyrusa. -Jeżeli nie jest wagarowiczką możemy ją pośledzić i dotrzeć do jej chaty i może do Freda.- Popatrzył na reakcję kumpla.
Cyrus widać już w Lepszym nastroju przysiadł i zaczął oglądać to co znalazł Polak.
-Jak chcesz pojedź tam i namierz tę laskę - zaproponował Mieczkowski. - Popatrzysz sobie na młode dupy, które tam łażą a ja będę pod telefonem i dojadę. Chcę się pod kurować jeszcze.
- Nie znam miasta, nie znam języka, co ja tam do cholery mogę?- odpowiedział Amerykanin.
-Do patrzenia język nie potrzebny Tobie. A podejrzewam, że panienki jak usłyszą, że gadasz po angielsku wiele zrobią by się przymilić Tobie. Zresztą wiele z nich po angielsku nawija. Jeśli nie chcesz i się obawiasz to jedźmy razem.-
- Tu nie chodzi o obawianie - obruszył się Cyrus. - Ale jak ją zauważę, to jak mam ją śledzić w mieście jakiego w ząb nie znam. I jak mam cię kierować gdzie jesteśmy, żebyś dobił? - Rozłożył bezradnie ręce.
-A co GPS-a nie masz w telefonie? Nie umiesz czytać tabliczek na ścianach? To nie arabskie szlaczki a taki sam alfabet. Ok. No to się zbierajmy.-
- By was cholera z tym waszym językiem - gmerał Jankes pod nosem ni to do siebie ni to do Michała. - “ten sam alfabet”, jasne pierdolone cwaniaczki - marudził dalej. - A Ulicę wziętą od Bilskiego z tym “Zajoczkiem” to dwadzieścia minut taryfiarzowi tłumaczyłem… - Po chwili był jednak gotowy do wyjścia.
-Dobra jadę z Tobą.- Wstał Mieczkowski i założył szelki z bronią, kurtkę skórzaną i buty i razem z Cyrusem wyszli. Michał poszedł jeszcze po energetyka i cole i jakieś pochrupajki do sklepu na przeciwko i po siedmiu minutach wyjeżdżali z posesji.



Beauty-Art, Śródmieście, ul. Zgoda, wczesne popołudnie


Szkoła mieściła się w jednym bloku na tyłach Smyka, co ciekawe za rogiem był Gentelmen’s Nightclub obok którego przejeżdżali i Cyrus się trochę ożywił. Do budynku prowadziły drzwi z tabliczką nad nimi “Lokale użytkowe do wynajęcia” przeznaczenie budynku nie budziło zatem wątpliwości, sporo firm rezydowało w takich, może i przeznaczenie na blok mieszkalny… w dobie kapitalizmu w centrum? Nie mogło to trwać wiecznie. Michał szukał miejsca do zaparkowania jak najbliżej szkoły. Znalazł w końcu po jednym okrążeniu miejsce z którego można było obserwować wejście do szkoły.
-Ok. Jesteśmy. Ja tu blisko auta będę bo płatne parkowanie tu jest. Jakby strażnicy się pojawili muszę opłacić.- Oznajmił Michał kiedy opuszczali Astrę. Michał rozejrzał się po okolicy za strażnikami i patrzył gdzie wejście, gdzie można indziej wyjść.
-Masz tu 2zł i wrzuć jak zobaczysz, że sprawdzają strażnicy i włóż za szybę. Ja idę dowiedzieć się czy są zajęcia i może wymodzę czy dziś ma zajęcia lub coś.- Wytłumaczył Michał Cyrusowi gdzie parkometr, jak go obsłużyć po czym udał się do szkoły.

W środku obejrzał tabliczki sugerujące jaka firma rezyduje na którym piętrze i wjechał windą na górę. Wyglądało na to, że Beata Małachowska miała tu całe piętro gdyś już w hallu stała recepcja z uroczą brunetką chętną nieść pomoc. Tyle że dziewuchom chcącym zapisywać się na kursy czy zajęcia, ogólnie naukę choćby i roczny kurs porównywalny poziomem wykształcenia do prywatnych szkół policealnych. Widok dobrze zbudowanego mężczyzny trochę ją zaskoczył.
Spojrzała pytającym wzrokiem na Michała.
-Dzień dobry.- Miło ozwał się Michał lekko uśmiechając się do dziewczyny.
-Dzień dobry- Odpowiedziała powoli ale uprzejmie.- W czym mogę pomóc?- Zapytała po chwili.
-Moja kuzynka szuka szkoły w Warszawie i prosiła bym się rozejrzał nieco i zdobył trochę informacji z pierwszej ręki.- Michał podszedł i oparł się o ladę ale tak by nie zaburzać strefy bezpieczeństwa osobistego.
-Chciałbym wiedzieć jak jest z zajęciami? Czy w weekendy tylko czy może w dzień także. Ilu osobowe grupy i jak z praktykami. Ale tak rzetelnie bym chciał wiedzieć nie tak ogólnie jak w internecie.- Michał mówił do dziewczyny ale cały czas czujnie nasłuchiwał czy dochodzą jakieś dźwięki, które potwierdzą, że są zajęcia w chwili obecnej.
Gdzieś rozległ się głośny kobiecy śmiech ale ogólnie nie wychwytywał żadnych odgłosów jakich oczekiwał. Kobieta podała mu złożony prospekt w formacie ulotki.
- Zasadniczo jeżeli chce pan wiedzieć więcej to wszystko jest na naszej stronie internetowej - odpowiedziała z wystudiowanym uśmiechem.
-Ehe. Rozumiem.- Michał wziął ulotki od dziewczyny przejrzał je i schował do kieszeni.
Mieczkowski zastanowił się chwilę po czym powiedział.
-Dziękuję.- Kiwnął głową i z niepocieszoną miną wyszedł na zewnątrz do Cyrusa.
Kiedy był na dole udał się do Amerykanina.
-Byli strażnicy?- Zapytał Cyrusa, który zaprzeczył kiwnięciem głowy.
Michał wszedł do auta, odpalił przeglądarkę i zaczął szukać wiadomości o szkole. Czy w takie dni jak dziś są zajęcia czy nie. Kiedy skończył rozsiadł się i rozpoczął obserwację bacząc na strażników.

Czas mijał wychodziły różne dziewczyny… ale czy ze szkoły wizażu, czy recepcjonistki w innych firmach? A może mieszkanki bloku (wszak jeszcze sporo było tam ‘zwykłych’ mieszkań). Ciężko to było stwierdzić. Fredowej połowicy po godzinie nie stwierdzili. Musieli też opłacić parkometr, bo w międzyczasie plątał się patrol straży miejskiej. Michał po ostatnich przygodach miał już dość czatowania. Wspomniał znowu o wojsku i westchnął.
-Nie chce mi się tak tu czekać.- Oznajmił ni stąd ni zowąd do Cyrusa.
-A myślisz, że dla mnie to przyjemność siedzenie bez efektu?- Odburknął Amerykanin.
-W dupie to mam. Idę spytać się czy ta zdzira tam jest.- Mieczkowski wyprostował się i wyszedł z auta i udał się ponownie do szkoły. Kiedy już był przy recepcjonistce bez ogródek zapytał.
-Uczy się u Was Patrycja Malec. Chciałbym się dowiedzieć czy jest na uczelni czy nie.- Szybko powiedział do dziewczyny za ladą.
Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną tak bezpośrednio zadanym pytaniem.
- Aale jak to… czemu Pan pyta? - wydukała.
-Mam coś do przekazania Pani Patrycji a już mnie terminy gonią z roboty i nie wiem ile jeszcze tu mam czekać na nią.- Powiedział lekko zdenerwowany Michał.
- To mogę przekaz… - urwała, rozumiejąc, że tym samym odpowiedziała na zadane pytanie.
- Miło z Pani strony. Ale nie za to mi płacą bym się wyręczał innymi.- Już trochę uspokojonym tonem zwrócił się do dziewczyny.
- Jakby była Pani miła i powiedziała mi czy jest i o której mam się zjawić byłbym zobowiązany.- Patrzył z wyczekiwaniem na kobietę.
- Nie ma, mówiła że musi w domu siedzieć, a jak zaraz pan się stąd nie wyniesie to zadzwonię po policję! - wyglądała na zdenerwowaną i intelektem nie grzeszyła za grosz.
-Nie można było powiedzieć, że nie ma? Od razu policją? Szczuto mnie już nie raz psami itd. Ale policją? Kuriera? - Michał wyprostował się i odwrócił do wyjścia.
- A. Dziękuję bardzo za pomoc.- Zatrzymał się w drzwiach na chwilę by podziękować .
- A skąd miałam wiedzieć że kurier - wyglądała na zirytowaną, ale odprężyła się nieco. -
- Nie będzie jej przez kilka dni, jej chłopak chory pisała mi na fejsie. Musi pan do niej do domu podjechać z przesyłką.- Michał zatrzymał się gdy rozmowa zmieniła tor. Odwrócił się do dziewczyny, popatrzył na siebie.
-No tak. Przecież nie mam uniformu.- Skrzywił się.
-Mam niestety dziwną pracę.- Wrócił wolno do lady by nie wystraszyć jej.
-Problem w tym, że dano mi tylko waszej szkoły namiar i nie mam osobistego.-
- Zaraz zaraz… -
w łepku jaki z pewnością nie był stworzony do wymyślania lekarstwa na raka czy choćby rozwiązywania sudoku jednak coś zabanglało. - A jak Pan kurier, to czemu wpierw pan pytał o ofertę i ani słowa o Paci? - spojrzała nieufnie.
- Chodzi o niespodziankę od zleceniodawcy. Jakby Pani przekazała Pani Patrycji, że kurier czeka nie było by niespodzianki. Mówiłem, że taką dziwną mam robotę. Zlecenia od adoratorów i innych. Zazwyczaj. - Starał się uspokoić dziewczynę i może uprzedzić fakt by nie informowała blachary.
Przez głowę ciemnowłosej recepcjonistki przeszła chyba kolejna myśl. To definitywnie musiał być jej dzień.
Błysk olśnienia w oku.
- Kłamca! - Roześmiała się. - W oczko Pati wpadła, a jej chłopak u niej to strach tam podjechać, co? A dziwne - przesunęła wzrokiem po muskulaturze Michała. - Bo Krzysiek to ci chyba mógłby najwyżej fiknąć - uśmiechnęła się, nie mając pojęcia że gdyby wczoraj Mieczkowski nie zrobił podwójnej gardy to Fred tym kopem mógłby go nawet zabić.
-Eee. No tak.- Michał się wyprostował i udał, że w lekkiej panice się rozgląda i przyłożył palec do ust na znak by ciszej się wyrażała.
- Chłopak, chłopakiem ale nie chcę bez pewności o szansę się wtrącać. Zresztą pewnie by nie chciała bójki pod domem.- Uśmiechnął się krzywo.
- Ale skoro jej dłuższy czas ma nie być to może ją na mieście spotkam jak będzie do sklepu czy gdzieś wychodzić.- Pomyślał na prendce i tak też powiedział.
- Ewa - przedstawiła się recepcjonistka patrząc na Michała ciekawie.
- Miło mi. Michał.- Uśmiechnął się do dziewczyny i kiwnął głową na przedstawienie.
- A po co ci ona Michał, pusta totalnie - Powiedziała, choć sama między uszami miała siano. - I na tego swojego zapatrzona równo. Mało innych? Co ja ci się nie podobam? - zmrużyła oczy z uśmiechem.
Michał lekko zbaraniał. Panienka od strachu we flirt przeszła szybciej niż nie jedna armia z ataku w defens.
- Podobasz się, a i owszem, bardzo. Ale nie sądziłem, że na mnie spojrzysz.- Michał nie wiedział co mówić. Gubił się. Peszył.
-A Patrycja. Ehh.- Mieczkowski się zawiesił.
- Chcesz to ganiaj za Pacią, ja kończę o ósmej… - przejechała wzrokiem po sylwetce Michała jakiej pozazdrościć mógłby mu niejeden zawodowy sportowiec.
- Ósma? Ok. To będę czekał na parkingu. Ok?- Stwierdził do Ewy.
- Czekaj Michałku czekaj. - Zrobiła lekko dumną minę, choć kiepsko grała. - A ja się zastanowię czy masz na co.
-Nie pozostaje mi nic innego niż zaufać Tobie.- Spojrzał na nią wyczekująco i zalotnie jak tylko potrafił.
 
Hakon jest offline