Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2016, 15:00   #6
Gveir
Banned
 
Reputacja: 1 Gveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumnyGveir ma z czego być dumny
Szkuner, wrzuć avatar swojej postaci w kartę


Baronia Nordstein, zamek Steinhof

Baron Horst von Steinberg


Baron von Steinberg właśnie jadł kolację w swojej komnacie. Surowo urządzone wnętrze przypominało salę pełna trofeów. Stara zbroja, z czasów rejz na ziemie Marienburga. Kilka pięknych obrazów przedstawiających Middeheim, dzikość Drakwaldu czy perła w jego kolekcji - uczciwie zdobyty obraz namalowany przeszło 80 lat temu, przedstawiający panoramę Marienburga w świetle zachodzącego Słońca. Horst doskonale wiedział ile warte jest owo dzieło sztuki. Jedna ze ścian gościła sporych rozmiarów kominek, nad których wisiała tarcza z herbem rodowym Steibergów. Zaraz za nią zatknięty był miecz tragicznie zmarłego Jorga von Steinberga, a także oręż jego poległych braci. Nad sekretarzykiem wisiał skromny obraz przedstawiający rodzinę von Steinbergów: majestatycznego Jorga, do którego Horst się upodobnił, jego dwóch braci Klausa i Johanna pośród nich stał on - Horst. Na małym krześle siedziała Ilsa von Steinberg, na której ramionach spoczywały dłonie kochającego męża. Na kolanach matki siedziała malutka Agnes, a obok matki stali Matthias i Fredrich.
Pamiątka po czasach gdy rodzina Steinbergów była szczęśliwa.

Sam Horst siedział przy stole, z apetytem wcinając serową polewkę z dodatkiem pajdy dzisiejszego chleba. Co jakiś czas wyglądał przez okno swojej komnaty, które wychodziło na dziedziniec zamku. I w momencie, w którym kończył pyszną polewkę, w drzwi jego komnaty zastukała osoba znajdująca się po drugiej stronie. Zarz potem zostały uchylone i do środka wślizgnął się Hagen, majordomus i zarządca służby zamkowej. Mimo sędziwego wieku, z należytą godnością oraz wprawą zawiadywał sprawami, do których Horst nie miał głowy. To on zajmował się rodzeństwem barona, gdy tego wzywały pilne obowiązki.
Skłonił się lekko i przemówił chropowatym głosem.
- Mości baronie, przybył posłaniec. Wprost z Altdorfu, z listem do rąk własnych Jaśnie Barona.
Baron wstał od stołu i skinął głową. Hagen i Horst rozumieli się bez słów, toteż sługa poprowadził swojego pana do sali, w której von Steinberg zwykł przyjmować gości. Dużo bardziej reprezentatywna niż jego komnaty.

W pomieszczeniu, które świadczyło o świetności rodu Steinbergów, pełnym gobelinów, sztandarów oraz wielkiego obrazu przedstawiającym legendarną scenę, od której powstał sam ród Steinbergów. Praprzodek Horsta obronił swoją tarczą przedstawiciela rodu Todbringerów, samego napastnika traktując ciosem zadanym głową. Goniec, który podziwiał owo dzieło szczerze współczuł napastnikowi, gdyż cios głową, w dodatku zakutą w hełm musiał niemiłosiernie boleć.
Gdy tylko zorientował się w sytuacji, skłonił się jak nakazywała etykieta. Wyprostował się podszedł do barona.
- Jaśnie Wielmożny Panie Baronie von Steinberg, panie na zamku Steinhof. Przybywam z wiadomością z Altdrofu, z samego Pałacu Imperialnego. Treść listu ma być przedstawiona tylko Twoim oczom, Panie. - to powiedziawszy, sięgnął po skórzaną tubę zwisającą zza jego pleców. Odkorkował pojemnik i sprawnym ruchem wyciągnął list opatrzony pieczęcią.
Nie była to byle jaka pieczęć. Należała bowiem do rodu Holswig Schliestein.

Goniec skłonił się i prowadzony przez Hagen wyszedł z komnaty. W pomieszczeniu został tylko baron, którego list zaczął coraz bardziej parzyć w dłonie. Czym prędzej złamał pieczęć, by dobrać się do zawartości tego zwitka.

Jaśnie Wielmożny Baron Horst von Steinberg w Steinhof,


Jaśnie Wielmożny Baronie,
Nie będę rozwodził się nad polityką, bądź sytuacją w naszym kraju, doskonale znasz sytuację, Horście. Jeśli jeszcze nie wiesz, rozkazałem moim ludziom werbowanie śmiałków do specjalnych grup, które mają zapobiec nadchodzącej katastrofie. Moi szpiedzy oraz przyjaciele w Kislevie donoszą o nadchodzących hordach Chaosu w sile tak potężnej, iż nie wyobrażaliśmy sobie takiego zagrożenia. Imperium dźwiga się po skutkach wojny domowej, jesteśmy coraz bliżej przywrócenia stanu sprzed tej tragedii, ale potrzebujemy czasu. Własnie dlatego stworzyłem te drużyny. Jedna z nich, złożona z śmiałków specjalnie selekcjonowanych przeze mnie przybędzie do Ciebie za dwa tygodnie. Poznasz ich po tym, iż wśród nich znajdzie się kawaler Edgar von Duneberg, ubogi szlachetka służący w zakonie Rycerzy Panter. Bogobojny ulrykowiec, co będzie dodatkowym atutem. Ugościsz ich, by następnie stając na czele tej grupy udać się do Salzemund. Skontaktuje się tam z Tobą łącznik, będący pod przykrywką wróżbitki. Na jej hasło "Taki los gotują ci bogowie, dobry człowieku" odpowiesz odzewem "Niechybnie, taki musi być ich osąd".
Twoja grupa, nazwana Alfą, będzie przyjmowała szczegółowe zadania. Nie wiem jakie zdanie otrzymacie, bowiem potrzeby są różne, a najlepiej w nich orientują się moi agenci rozesłani po całym Imperium.
Wiem tylko, że będzie to ciężki czas i trudna misja dla Ciebie. Wiedz, że Cesarz wie o wszystkim i aprobuje moje działania. Był zaskoczony, ale jednocześnie rad z Twojego angażu w sprawę. Todbringerowie pamiętają jaki dług zaciągnęli u von Steinbergów.

Pozdrawiam Cię i niech Ulryk błogosławi Ci w tej misji,


Jego Książęca Mość,
Siegfried von Walfen.



Westchnął. Długo i przeciągle. Miał nadzieje, że ten dzień nie nadejdzie. Dzień wielkiej prośby od księcia von Walfen. Owszem, współpracował z nim, zgodził się na to sam, z własnej woli. Wykonywał pomniejszą, wywiadowczą pracę, czasami zajmując się małymi celami. Nigdy jednak Siegfried, bowiem byli na stopie przyjacielskiej, nie prosił go o taką rzecz.
Nie mógł odmówić. Był w to uwikłany. Był oficerem siatki szpiegowskiej von Walfena.
 
Gveir jest offline