Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2016, 00:10   #101
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Frank Jackson - małomówny optymista.


~ No nie jest dobrze... ~ sapnął w myslach Jackson gdy przełknął po raz kolejny ślinę w suchych ustach. Męczył się. Chyba szybciej niż powinien. Tak, w sumie miało to sens po takiej utracie krwi. Czuł się słaby i zmęczony. Chętnie by wlazł do jakiegos wygodnego łóżka i spał do rana. Albo jeszcze lepiej do południa! A co! W końcu wakacje no nie?

Ale zamiast wygodnego łózka i cywilizowanej dawki ciemności zmieszanej z półmrokiem pokoju tak znanej i niby nie groźnej otaczał go leśno - burzowy żywioł. Nie był przyzwyczajony do takiego środowiska. Ciemno, wiatr piździ, galęzie co chwila trzaskają, no strach sie bać normalnie. A jeszcze ten stwór gdzies tu po ciemności grasuje. ~ Jak ja sie w to wpakowałem? Przecież jestem technikiem telewizyjnym. Obrabiam obrazy z reportaży i do newsów. Przyjechałem tu na wakacje. A tuu... Jakies pieprzone paranormal activity z indiańską legendą w roli głównej! ~ nie mógł pojąc gdzie popełnił błąd. Przecież robił to co wszyscy i powinien teraz spać w namiocie po meczącym dniu na spływie i zbierać siły do następnego a potem odpłynąć dalej i zmierzyć się z przygodą na tym wodnym szlaku. Tak! Tak miało być! A nie jakieś szamany, potwory, zombiaki, wendigo no i jeszcze wszystko w tym pieprzonym lesie! No zabić się o te korzenie można było. Wszędzie te kurestwo nasadzane ni w pięć ni w dziewięć zupełnie bez sensu... A gdzie bloki? Gdzie płyty chodnikowe? Asfalt? Beton? Jak trawniki to równe, krzaki też przystrzyzone w żywopłoty a nietn chujowy gąszcz co sie po pięciu krokach jakby się postarać to się dałoby zgubić. Co za syf...

Te niewesołe rozmyslania i złożeczenia jakoś podnosiły go na duchu pozwalajac odbiec myślami od sytuacji w jakiej się znalazł. Bo uczepił się tej nadziei na odnalezienie tej jaksini i tego szamana ale tak na prawdę nie miał pojęcia gdzie ich szukać. A dokładniej nie do końca wiedział gdzie się znajduje w tym leśnym zadupiu. Zgadywał, ze gdzieś w pobliżu rzeki ale niewiele mu to dawało jeśli nie wiedział gdzie się na tej mapie przy tej rzece znajduje. Miał pomysł ale nie umiał przekuć teorii w praktykę. Zostawało zwyczajnie zdać się na łud szczęcia ale nie był pewny czy potwór, utrata krwi albo zwykłe wycieńćzenie nie dopadną go wcześniej nim odnajdzie tą cholerną jaskinię i tego szamana. ~ Też niezły cwaniak. Nadał do mnie sygnał a teraz zgasł. I weź go znajdż w tym gąszczu po ciemku. ~ skrzywił się trochę kwasno pod adresem tego starego z wizji. Chyba tamten przecenił jego mozliwości albo jakos może zakładał, że kazdy w tym lesie to ma jakiś indiański zmysł by do niego trafić czy co... Jak tak to się cholernie zdziwi, że trafił mu się zwykły białas z miasta.

I jak tak sobie spacerował po nocy przez piękny na widokówkach pierwotny las o zdrowym, żeskim powietrzu to zdawało mu się, że dostrzegł jakieś światło przed sobą. Zbystrzał od razu i schował lighstick'a pod kurtkę by sie upewnić. Ale nadal je widział. Zastanawiał się co zrobić ale na nic mądrego nie wpadł. Może to był ten stary z wizji? Ruszył w tamtą stronę ale zatrzymał się. To był ich stary obóz. Wrócił do punktu wyjścia. I jak widział nie tylko on. Grupka ze spływu też tam dotarła. Taszczyli kogoś więc pewnie ktoś oberwał. Wahał się chwilę. Iśc do nich? Ta skromny ludzki okruch cywilizacji jaką tam widział wołał go do siebie. Kusił. Przyjazne ludzkie choć trochę znajome twarze. Może Bear by wiedział jak stąd wyjść? Może Connor by założył mu porządny opatrunek? Może Nick by znowu powiedział czy zrobił cos pokrzepiającego? Albo ta Arisa w końcu wywaliła kawę na ławę co tam pod kopułką jej sie kłebi? Zresztą w takiej sytuacji chętnie by się tam po prostu znalazł. Z wielgachnym i silnym John'em, zdecydowanym Bruce'm czy tą ślicznotką Angie. Noo... spotkałby się z nimi. Powiedział o tej grocie i chyba szamanie. Może oni też coś takiego mieli? Może razem by na coś wpadli? Tylko czemu wrócili do obozu? Też się zgubili? Wpadli na jakiś pomysł?

Ale nie był pewny swojej reakcji. Tego co sie dostało i weszło w jego ciało grożąć utratą kontroli. Na razie znikło ale na razie trzymał się z dala od ludzi. Szukał w myślach pretekstu czy sposobu by jakoś się z tego wywinąć i pójść tam do nich. Wodził tak rozpaczliwie po tych ciemnych pniach i konarach gdy nagle wpadła mu w oko jakaś dziwna regularnosć nie pasująca ani do gałęzi ani reszty standardowego wyposażenia lasu. Lufa! Strzelba! Strzelec! O kurwa!

Przez moment zamarł jakby sam stanął na przeciw lufy. Momentalnie się wszystko w nim zagotowało i przeżył klasyczny, instynktowny wariant decyzyjny ataku czy ucieczki. Atakować? Uciekać? Tamten facet miał przecież strzelbę a on tylko nóż i latarkę. Spojrzał jeszcze raz i tak, był już pewien tamten czub mierzył do grupki przy obozie! Chciał ich zabić! PRzez chwilę rozważał inne wrianty. Może to kawał? Może ma sól w nabojach? Albo celuje do czegoś obok? Ale nie miał czasu. Sam niczego godnego strzelania prócz jego znajomych z obozu nie dostrzegał. Ale kurwa przecież on miał broń! Do Franka mogł nie celowac tylko dlatego, że go nie zauwazył jeszcze! A jak zobaczy? Może chybi? Może się zawaha? Rozpacz ogarnęła serce młodego baltimorczyka. Przecież kurwa był taki młody! Nie chciał umierać! Ale nie zdąży. Wiedział, że miałby jakąś szanse jakby wpadł w tamtego, zdzielił lagą czy podbił lufę ale nie zdązy! Tamten już celował mógł strzelić w kazdej chwili! Ale jak Frank coś zrobi na pewno go zauważy! I wtedy on był najbliższym celem i kurwa jedynym! Przecież ci z obozu tym bardziej byli za daleko by mu coś pomóc. ~ To jest kurwa niesprawiedliwe! ~ zacisnął z bezsilnej wściekłosci zęby.

- NIE STRZELAJ! Stój nie strzelaj! - wydarł się z całych sił w płucach. I chuj. Zadarł z jakimś uzbrojonym w broń psychopatą co nie miał oporów strzelać do nieuzbrojonych ludzi niczym mu nie zagrażających i bez ostrzeżenia. Frank watpił by był bardziej wyrozumiały dla kogoś kto próbuje pomieszać mu szyki. No i chuj! Szarpnął za lighsticka i rzucił w stronę obcego. Miał nadzieję zaraz potem paść w krzaki na ziemię i przeczołgac się za jakiś pień. Miał nadzieję, że świecacy patyczek zdezorientuje nieco przeciwnika. I była jakaś szansa, że jak upadnie blisko niego to może tamci z obozu go zobaczą. Jak nie to chyba skumają chociaż co znaczy w tym kraju i teksańskim pograniczu okrzyk ostrzegający przed ostrzałem z broni.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline