Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2016, 22:19   #5
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Weddien obracał w palcach dysk z nieznanego metalu, iskry z paleniska odbijały się w tajemniczych zapisach i symbolach. Nie udało mu się do tej pory odszyfrować tego, co oznaczały, wyryto je w języku Elfów Wysokiego Rodu. Choć sam wywodził się z Asur, całe życie spędził poza Ulthuanem. Ze względu na przybranego ojca to Norskę traktował w sposób szczególny. Ta niegościnna, surowa kraina stała się bliska jego sercu. Wracał do niej z morskich podróży, czekając widoku klifów, śniegów oraz dotyku mroźnego wichru, który smagał oblicze szronem. Jednakże prawdziwym domem Muirehena był morski żywioł. "Dziecię morza" to imię nadał mu Alkir. Jako noworodek, po wielkim sztormie, znaleziony nieopodal Yvress uznany bowiem został za dar od Bogów.

Jednak ci nigdy nie wyjawili mu zagadki jego pochodzenia. Elf szukał swojej tożsamości, lecz z upływem czasu zwątpił w odkrycie swego rodowodu. Minęły lata od śmierci przybranego opiekuna, a on miał wrażenie, iż nadal porusza się w zaklętym kręgu. Jako najemnik stał się bardzo ludzki. Wcześniejsze trudy i znoje nauczyły go życia tych prymitywnych istot, którym gardzili jego przodkowie. Pamiątka, którą trzymał w dłoniach, łączyła go tylko jakąś niemą tajemnicą z utraconym dziedzictwem... Czy kiedy i ją utraci ostatecznie przetnie niewidzialną nić łączącą go z królestwem elfów? Nie sądził, by to było możliwe...

Zwłaszcza miny siedzących przy stole krasnoludów utwierdzały go w przekonaniu, że dla nich pozostanie długouchym bez względu na zawiłe i zgoła nieprawdopodobne ścieżki swego losu. Tylko tłok w karczemnej izbie powodował, że dzielili z nim sękate ławy. Ignorowanie z ich strony było tutaj najmniejszą ceną za wspólne towarzystwo. Chociaż sprawiedliwie dorzucił się do kupna strawy, spoglądano na niego bardzo nieufnie.

Z Norsmenami potrafił znaleźć wspólny język. Ci nie żywili uprzedzeń i oceniali go nie przez pryzmat wyglądu, ale za umiejętności, które posiadał. Bywał w Frossborgu wielokrotnie, pływając kliprem Alkira o mitologicznej nazwie "Bäckahästen". Mimo upływu lat miasto nie zmieniło się, portowy zaścianek pozostał takim, jakim go zapamiętał. Ludzkie twarze również zdawały się identyczne, choć ze względu na swoją długowieczność wiedział, że to niemożliwe. Jedynie oblicze kapłanki kultu Morra, wydawało się być odmianą, lecz i takich masek śmierci widział zaiste wiele...

Obawiał się, że przez skute lodem morze utknie tu na dobre, więc słowa wypowiedziane przez posłańca, były dla niego wybawieniem. Morkestaad... siedem dni... Też chciał wpierw posłuchać miejscowych i nie zamierzał wychylać się z odpowiedzią, która po prawdzie i tak zostałaby zignorowana lub wzbogacona złośliwym responsem przez krępych wojowników.

Przypomniał sobie sen, który nawiedził go ostatniej nocy. W tym śnie widział swoich pobratymców. Przywoływali go na wyspę wśród lodowych pustkowi...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 10-03-2016 o 00:13.
Deszatie jest offline