Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2016, 12:59   #6
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Do Norski przybyła z Imperium, dosłownie parę miesięcy temu. Wtedy droga tutaj była o wiele łatwiejsza i przede wszystkim dostępna. W aktualnej chwili, czy tego chciała czy też nie, utknęła w mieście lodowych wichur, jak to sobie sama pozwoliła to nazwać. Już w pierwszym miesiącu od przybycia tutaj, złamała łopatę wbijając ją w zamarzniętą glebę; ot, pech początkującego. Nie mogła rzec, że misja z jaką ją wysłano była prosta, bynajmniej. Bowiem, jak chować ciała umarłych, skoro nie da się zrobić tego pod ziemią? Czy aby na pewno był ratunek dla tej krainy przed hordami chaosu i masą ożywieńców? Nie wróżyła dobrze temu regionowi, który w jej oczach musiał zostać przeklęty. Nie śmiała jednak powiedzieć o tym Bjornowi, nie chciała przecież sprawiać mu przykrości. Był dla niej podporą, tłumaczem, siłą, rozmówcą. Ona mogła zaoferować mu wsparcie duchowe, ukojenie dla myśli, podporę oraz swoją troskę. On zaś był tym, czym dla kobiety powinien być każdy mężczyzna; ochroną i podporą zbudowaną z krzepy. Nie musiał świecić nadmiarem inteligencji, chociaż nie mogła mu tego odmówić, zawsze powtarzała, że jego żona z dumą spogląda na niego siedząc u boku Morra i choć wciąż go oczekuje, doskonale wie, że Bóg ma dla niego inne przeznaczenia - przynajmniej póki co.
Mara często spoglądała na niego spod swoich sennych powiek, z ciekawością jak i ciepłem. Uczucia, jakie wylał w jej obecności tuż po śmierci żony, sprawiły, że kobieta potrafiła dostrzec w nim dobro, które skrzętnie ukrywał pod grubą, norską skórą. Podróżując i spotykając się od długiego czasu, stanowili między sobą lekki kontrast, który wbrew pozorom był do siebie dopasowany. Kapłanka, podobnie jak on, miała bowiem jasne, nieco wyblakłe od blondu, długie włosy, które mimo wszystko zawsze upinała w wysoki kok, twierdząc tym samym, że nie pragnie ukazywać swej urody, a być jedynie skromną służką swojego Pana. Na smukłej, podłużnej twarzy, osadzone były duże, acz wiecznie przymrużone, ciemnozielone oczy, które w półmroku nabierały barwę czerni. Skóra wokół nich była ciemna, poszarzała, sprawiała wrażenie umalowanej na jasnoszary kolor. Usta choć pełne i wyraziste, zdawały się nabrać siny kolor, często były wysuszone, zaś właścicielka nawet nie raczyła zwilżyć ich językiem. Wyraz jej twarzy dosyć często przypominał znużenie i nadmierną powagę, przez co ewidentnie biło od niej nieopisanym chłodem. Jej wszystko badający i ciekawski wzrok zawsze dążył do walki na spojrzenia i nie spuszczał wybrańca z oka, póki ten pierwszy nie odpuścił lub nie poczynił czegoś nadmiernie nudnego. Cera kobiety była nienaturalnie blada, wręcz trupia, co w całokształcie nadawało jej niezdrowy i przerażający wygląd. Elsa była niską, bożą posłanką, o wzroście około metr sześćdziesiąt cztery. Figurę miała drobniutką filigranową, bardzo szczupłą. Więcej szczegółów z jej ciała była szczelnie zakryta kapłańską, czarną długą szatę, bez żadnych ozdób, haftów czy obszyć. Na szaty nałożone miała grube, czarne futro z kapturem, a jedynymi widocznymi narzędziami do walki ze złem, był krótki łuk i kołczan. Na głowie miała diadem o wartości jedynie religijnej, który zdobił jej czoło emblematem czarnej róży. Szyję zaś ozdabiał naszyjnik z wisiorkiem w postaci kruka.


Dzisiejszego wieczora chłód srogo otulił norskie miasto. Było na tyle mroźnie, że senna kobieta nie miała zamiaru tym razem się ruszać, a mimo strzelających w kominku ogników, była okryta futrem, które ogrzewało ją dodatkowo. Mimo różnorodnego towarzystwa, jakie zebrało się przy jedynym, wolnym stoliku, kapłanka odzywała się wyłącznie do Bjorna, nie bacząc na to, że inni również słyszeli ich rozmowę. Mozolnym ruchem chudej, białej dłoni, poprawiła mu wisiorek z emblematem kruka, który przekręcił się na lewą stronę. W dodatku, ułożyła go równiutko na środku klatki piersiowej.
- To jedyne piękno, o które powinieneś dbać. - mruknęła cicho, a jej głos był niezwykle kobiecy i mimo swego flegmatycznego stylu wypowiedzi, dosyć przyjemnie hipnotyzujący.

Elsa z na wpół otwartymi oczami siedziała znużona przy stoliku. Wokół cuchnęło nieziemsko, ale nawet słowem się nie zająknęła, nie wiadomo jednak, czy z braku sił czy może chęci. Kiedy z hukiem otworzyły się drzwi, a w jej progu stanął rosły Norsmen, kobieta opatuliła się mozolnie swoim płaszczem, jakby lekki powiew chłodu ranił ją dotkliwie i leniwym ruchem głowy spojrzała na Bjorna.
- Co on mówi? - spytała osłabionym głosem i zamrugała podkrążonymi oczami. Jej wiotka, blada dłoń wysunęła się niespiesznie sięgając po kufel alkoholu. Ciężko było zgadnąć, czy ta osoba w ogóle jeszcze żyje, gdyż jej energia zdawała się nie istnieć. Nawet nie poczekała z pytaniem, aż informator skończy mówić.
Mężczyzna, któremu zadała pytanie, popatrzył nad nią znad aktualnie wychylanego kufla miodu pitnego bez jakiegoś szczególnego wyrazu twarzy. Wiedział że kobieta ta nie zna tutejszej mowy. Z ociąganiem odstawił kufel na stół jakby to była jedna ze wspanialszych rzeczy aktualnie przez niego posiadanych i chrząknął cicho.
- Organizują wyprawę wojenną przeciw zielonym pokrakom... Za siedem dni - powiedział jej w reiklandzkim, lecz w jego głosie słychać było tutejszy akcent, zaś jego ton pozostawał całkowicie neutralny - Zazwyczaj jeszcze czytają treść w twoim języku, więc cierpliwości.
Popatrzył jeszcze raz na Elsę i za każdym razem był co najmniej zaskoczony jej całkowitym brakiem energii, choć wcale tego nie okazywał.
- Hm, faktycznie. Ale nie słucham, bo już wiem - odparła, kiedy to stojący w progu Norsmen zmienił język, w którym się wypowiadał. Kobieta odgarnęła kosmyk włosów z czoła i poczęła palcem dłoni sunąć po obrzeżach kufla. Skóra wokół jej oczu była nieco ciemniejsza, niż ta na twarzy. Być może lekko sina, szarawa, matowa? Ciemne oczy obserwowały każdego, kto wykonał jakiś ciekawszy ruch, a pierwszą taką osobą był krasnolud, który oczywiście ani “dzień dobry”, ani “idź w pizdu” tylko od razu od pytań zaczął. Zignorowała go, bo nie były skierowane do niej.
- Nie ważne jak długo, trzeba tam ruszyć. Jeśli będzie konfrontacja, to będą i ofiary, nie możemy sobie pozwolić na dywan z martwych ciał - znowu zwróciła się do Bjorna, choć jej oczy wlepione były w khazada, który odezwał się do siedzących przy stole Norsmenów.

Później poszło już z górki. Krótka wymiana zdań i uprzejmości, które dla Elsy były podstawą kultury i dobrego obycia, zdawały się załagodzić przeraźliwie trupi wygląd jej twarzy. Ani khazadzi, ani elf, zdawali się nie być wrogo nastawieni - no, przynajmniej nie do niej, co w sumie nie tyle ją zaskoczyło, co po prostu dało ulgę. Niektórzy po prostu uważali, że była chora i czymś zarażona, zapewne złapała syfa od którychś zwłok, którymi to tak namiętnie się opiekowała. Inni wyzywali ją jeszcze gorzej, ale ona znosiła z pokorą wiele nieprzyjemności, w końcu jej dusza i tak była już poświęcona Morrowi i nie musiała się martwić o jej ból. Pan Ogrodów wystarczająco go koił.
Rozmowa przebiegała pomyślnie, ku uciesze kobiety. Dała popis swojemu lekkiemu despotyzmowi, gdy z góry bez pytania Bjorna i innych o zdanie, ustaliła, że idą razem. No, a skoro ona tak powiedziała, to tak też miało być. W końcu musiała znaleźć się w epicentrum bitwy; żadne ciało nie zasługiwało na pozbawienie go godnego pochówku, który dodatkowo powinien zapewnić choć minimum ochrony, przed obrzydliwymi, nekromanckimi praktykami. Na samą myśl, Mara dostała gęsiej skórki.
 
__________________
Discord podany w profilu

Ostatnio edytowane przez Nami : 10-03-2016 o 13:52.
Nami jest offline