Wątek: Wojna o Miguaya
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2007, 13:57   #1
Aivillo
 
Aivillo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnieAivillo jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wojna o Miguaya

"Obywatele Krainy Miguaya!
Grozi nam śmiertelne niebezpieczeństwo. Nasze wschodnie i południowe krańce są nieustannie najeżdżane przez wojska Perthu. Król Gustaw VIII ogłasza nabór od oddziałów Miguaya. Wzywani są wszyscy ochotnicy i weterani. Aby dołączyć do oddziałów należy zgłosić się do koszar najbliższej jednostki wojskowej. Gwarantujemy rynsztunek i 2 posiłki dziennie. Ludność cywilna z miast: Draconia, Kreuam i Ganderburg proszona jest o opuszczenie swoich domostw i ucieczkę na zachodnie terytoria państwa. Do każdego z wymienionych miast dotrą królewscy giermkowie, którzy dopilnują, aby wszystko przebiegło pomyślnie. Prosimy o unikanie paniki.Król kontroluje sytuację i planuje jak najszybciej rozprawić się z najeźdźcami. Śpijcie spokojnie i czekajcie na kolejne rozporządzenia.
Niech pomoże wam błogosławieństwo Cyona!"

-Idioci...- mruknęła wysoka, postawna kobieta w mundurze wojsk Miguaya i zerwała ze ściany lekko wilgotny papier, na którym widniały rozmyte litery rozporządzenia. -Tak to jest jak ci co nie mają pojęcia biorą się za nie swoją robotę..- mówiąc to rwała papier, zgniotła resztki w kulkę i rzuciła na pobliski trawnik. Była to na oko 26- 28 letnia kobieta o długich płomiennie rudych włosach i charakterystycznym, rzeczowym spojrzeniu. Ruszyła przed siebie. Mijała wąskie, kamienne uliczki, w których w ostatnich dniach bez przerwy roiło się mnóstwo przestraszonych mieszkańców. Dotarła wreszcie do małego, podupadłego, drewnaniego budynku i weszła do środka. Była to ciasna i ciemna karczma. Mimo poruszeń spowodowanych emigracją miasta większość stolików była zajęta przez stałych bywalców- brudnych, zaniedbanych i wiecznie pijanych podstarzałych panów. Kobieta podeszła do kotuaru i usiadła na jednym z krzeseł.
-To co zawsze Dramn- powiedziała obojętnym tonem. Wysoki, postawny karczmarz schylił się i wyciągną spod lady sfatygowany kufel. Potem zabrał się za przygotowywanie napoju. W międzyczasie zwrócił się do kobiety:
-Coś cię gryzie Lisbeth, poznaję ten wyraz twarzy.
Kobieta mruknęła coś pod nosem i podparła głowę ramieniem.
-Obowiązki, jak zawsze- ucięła. -Ci idioci- królewscy urzędnicy- straszą mi ludzi w mieście ogłoszeniami, a ja muszę biegać i pilnować, żeby przypadkiem nikt nikogo nie zadźgał dla marnej sakiewki- westchnęła. -Doprawdy, robota nie do pozazdroszczenia.
Barman ze stoickim spokojem kontynuował rozmowę.
-Coś licho widzę naszą przyszłość, jeżeli dowódcy będą się tak upijali jak ty.
Lisbeth zaśmiała się głośno.
-Nie twoja sprawa, to po pierwsze, a po drugie teraz mam wolne- powiedziała i odgarnęła rude włosy z czoła. Była kobietą o regularnych rysach, jasnej cerze i wyróżniających się zielonych, kocich oczach. Na pewno umiałaby złamać niejedno męskie serce, gdyby nie pewnien respekt, który budziła swoją żołnierską postawą. To ona właśnie miała wam przewodniczyć.
 
Aivillo jest offline