Z dachu na dach, unikając tłoku poniżej, przeskakiwał, lub przechodził, dzięki przerzuconym deskom, rozwieszonemu praniu lub własnej lince z kotwiczką, młody mężczyzna.
Do Kreuam wkroczył południową bramą, ujrzawszy zaś zatłoczone uliczki, momentalnie pomyślał o dachach. Z góry ludzie wyglądali jak mrówki.
Te uliczki to raj dla złodziei. Ciekawe, czy będę mógł to sprawdzić. - przeszło mu przez myśl.
Wkrótce odnalazł kobietę, którą tak obrazowo wskazywał mu żołnierz. Wysoka, postawna kobieta w mundurze wojsk Miguaya. Rudowłosa. Popijająca grzane trunki, cholera wie jakie, na oko starsza może o dwa, trzy lata od niego samego. Na oko: twarda suka. Ze słyszenia: dobry dowódca i straszny wróg. Ona, bez dwóch zdań. To jej miał szukać. Wycelował, na grot strzały nabijając papier z wiadomością.
Jęk cięciwy i strzała ze stukotem wbiła się w stół, przy którym siedział kobieta.
Zerknięcie ujawniło, że to jedno z rozklejanych w mieście ogłoszeń:
Cytat:
"Obywatele Krainy Miguaya! [...]
|
Namalowane miało trzy kółka, czarnym węglem. Oraz dopisek:
"Nadal rekrutujesz, pani?" nieco krzywym, pisanym w pośpiechu pismem.
Wstał, oparł się o komin i leniwie czekał, machając ręką by go spostrzeżono. Kiedy tak się stało, powoli, ostrożnie zszedł na dół, odczepił kotwiczkę, zwinął ją i powoli ruszył w stronę kobiety.
Gdy podszedł na odległość głosu, wydobył z tubusu wystającego z torby niewielki dokument.
-
Ma karta werbunkowa, pani. - mówił niegłośno, lecz wyraźnie, z ciekawym akcentem. Z wyglądu, jeden z Cyganów. O nich mówi się, że lepiej sakiewkę łańcuchem przykuć do gruntu, bo jak do stołu przykujesz to i stół stracisz. Ten tu był ciemnowłosym, smagłym i szczupłym mężczyzną odzianym w zieloną kapotę tropicieli, z głębokim kapturem, teraz zrzuconym i odsłaniającym twarz. Przepasany był szerokim, skórzanym pasem, na nogach zaś miał skórzane buty na obcasie, z wywiniętą cholewą. Cygańska uroda, białe zęby, ciemnobrązowe oczy i czarne, krótko ostrzyżone włosy. Poważne spojrzenie.
-
Janosz Favrasz jestem, ostatnio z kompanii Leśnych Ludzi.