Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2016, 07:57   #3
Perrin
 
Perrin's Avatar
 
Reputacja: 1 Perrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumnyPerrin ma z czego być dumny
Ach to jest życie! Dolit drzemał zadowolny z siebie. Poprzedniego wieczoru była niezła biba. Jak zwykle w nowym miejscu udało mu się nieco zarobić. Przynajmniej dopóki wszyscy nie przyzwyczaili się do widoku Bery.

Zawsze wygląda to podobnie- przychodził w nowe miejsce do najpopularniejszej gospody i mówił gospodarzowi, że ma coś, co nakręci interes. To co dziwne przyciąga klientelę, a szczególnie gdy ma się doświadczenie w zabawianiu gawiedzi. Najczęściej wystarczała krótka prezentacja by przekonać gospodarza do darmowego pobytu, a ze zdobytych napiwków można było się nieźle zabawić.

Gdyby szukać czegoś do czego podobna jest Bera w pierwszej kolejności trzeba by powiedzieć "małpa". O ile małpa może mieć owłosienie w kolorze ciemnego blondu... I takie długie pazury. Jednak to nie dziwne umaszczenie, ani nawet świecące symbole widoczne na jej ciele budziły największe zainteresowanie. Najbardziej niezwykłą cechą tego stworzenia była głowa wyglądająca na niemal ludzką. Jej twarz jest owalna, o pełnych ustach, ułożonych w delikatny uśmiech cwaniaka, czerwieniących się czasami (!) policzkach, odrobinę spłaszczonym nosie. I te oczy! Nie dość, że poprzedzone długimi rzęsami w towarzystwie krótkich blond (a jakże!), niemal niewidocznych brwi to jeszcze na tym całym jasnym tle... czarniejsze jeszcze niż węgiel oczy. Oczy pozbawione tęczówek, niby dwa otwory do innego świata. Oczy tak głębokie, że aż hipnotyzujące. Gdy ktokolwiek w nie pierwszy raz spojrzy ma wrażenie, że stanowią okna do innego świata i że jeśli wpatrzy się odpowiednio intensywnie dostrzeże coś za nimi. I to wrażenie wywołane przez oczy i ten inteligentny uśmiech tak intrygują, rzucając na patrzącego swoisty czar. No przynajmniej dopóki Bera się nie uśmiechnie szerzej (co czasem czyni dla hecy) ukazując w ten sposób groźne kły.

Już pierwszy widok tego poruszającego się na czworakach stworzenia, przynajmniej przez pierwsze dni w danym miejscu zapewnia chętnych do obejrzenia pokazu. Jednak Bera, choć tak niezwykła, nie jest tu bynajmniej jedyną, która ma czym się pochwalić.
Jeśli spojrzeć na Dolita niewiastom ciśnie się na usta słowo "Przystojniak", zaś zazdrosnym osobnikom płci męskiej "Żygolo". Dość wysoki (ok 1,85m), nie za chudy, nie za gruby, schludnie ubrany w spodnie, koszulę, pas, skórzaną kurtkę, chustę i rękawice. Na głowie zwykle nosił kapelusz zasłaniający mu niemal oczy. Spod nakrycia głowy wystają krótko obcięte włosy w kolorze ciemnego brązu, odsłaniające z kolei niewielkie uszy. Twarz ma owalną, o wyraźnie zarysowanym podbródku i linii szczęki. Średniej wielkości nos, wargi zwykle ułożone w coś pomiędzy uśmiechem, a namysłem, ciemnobrązowe oczy, o uważnym spojrzeniu, niby gotowe ocenić cię i przejrzeć na wylot. Generalnie cała jego postawa, w tym także sposób mówienia i poruszania się emanują pewnością siebie. W zasadzie całość można streścić słowami, że właśnie tacy jak on żeńskiej części publiczności się podobają, tym bardziej gdy, tak jak jest w przypadku Dolita, są wygadani i znają kilka sztuczek. A sztuczek nasz bohater zna więcej niż kilka, co chętnie demonstruje, szczególnie gdy towarzyszy mu Bera. Czego to oni nie robią- podskoki, przewroty, podawanie na różne sposoby piłki. Z tym ostatnim przedmiotem potrafią robić tak dziwne rzeczy, że wielu obserwatorów podejrzewa używanie magii. No bo jak to możliwe, że piłka leci prosto w twarz jednego z widzów, po czym nagle zawraca wysokim lobem w przeciwnym kierunku, wreszcie schwytana wpół drogi przez Berę wykonującą salto? Nie da się chyba tak podkręcić piłki?

Magia czy nie, gawiedzi te pokazy się podobają, do tego stopnia, że zwykle po kilku dniach przyzwyczajają się do widoku dziwnego stworzenia, a nawet próbują je pogłaskać. Bera na te umizgi reaguje różnie, w zależności od tego kto tego próbuje. Jeśli robi to jakaś kobieta, wówczas po prostu szeroko się uśmiecha- to wystarcza by niewiasty cofały ręce. Gdy próbuje tego szczególnie brzydki facet wyciąga pazury. Natomiast jest gotowa przyjąć pieszczoty i pochwały od wszelkiego rodzaju podobnych Dolitowi przystojniaków.

Niestety wszystko się kiedyś kończy, a jedną z takich rzeczy jest zainteresowanie pokazami. Szczególnie gdy wokół jest konkurencja w postaci wszelkiej maści cyrkowców czy bardów. A Dolit przecie miał swoje wydatki. W dzisiejszych czasach wszystko kosztuje, nawet jak się mieszka za darmo- wino, kości, extra posiłki. A przecie i każdy normalny facet jak zobaczy ładną dziewkę to też sypnie groszem, szczególnie jak ta się uśmiechnie. To właśnie jeden z owych uśmiechów był powodem obecnego samozadowolenia Dolita. Jedna z kelnerek z pewnością niebawem obdarzy go czymś więcej. Nie bez powodu z resztą inwestował w nią przez ostatnie kilka dni.

Nagle z drzemki i błogich rozważań wyrwał go dźwięk rogu i krzyk jakiegoś kretyna, który nie umie uszanować spoczynku uczciwie pracujących. Darł się on:
Cytat:
"Biorący udział w Wielkich Łowach mają się stawić za godzinę na placu świątynnym!”
.

No tak! Wielkie Łowy!
Dolit początkowo nie zamierzał brać w nich udziału. Przyjechał tu wykorzystać ten cały spęd ludności, by zarobić na pokazach. Forsa jakoś szybko się jednak skończyła (Dolit czasem podejrzewał, że ktoś mu ją podkrada) i oferta zarobienia tysiąca (TYSIĄCA!) monet stała się tak kusząca, że między jednym kielichem, a drugim zadeklarował swój udział wobec zgromadzonych. Potem głupio było się wycofać, z resztą pieniądze się przydadzą. Dolit nie miał większego pojęcia jak to będzie wyglądać, ani nawet jak osiągnąć cel przed innymi. Jedyne o czym pomyślał to kupno krótkiego miecza, co by mieć czym ściąć łeb wywernowi, czy jak mu tam.

Obecnie strasznie nie chciało mu się zwlec z łóżka. Sen jest jedną z największych przyjemności jakie oferuje świat. No ale zgłosił się. Kac mu też jakoś specjalnie nie doskwierał (może ta kwaśna mikstura, którą dostał od dziewki faktycznie działa).
Zwlókł się z posłania, po czym stwierdził, że nie musi się ubierać, albowiem położył się odziany, nie zdejmując nawet butów. Zebrał więc swoje rzeczy, założył kapelusz, przywołał Berę i ruszył za tłumem na plac świątynny.

Tam przyszedł kapłan, powiedział coś o jakichś malarzach (może chciał się pochwalić wystrojem świątyni, bo ta była dość ładna) i kazał wyprowadzić ofiarę tej całej imprezy. Owa "ofiara" okazała się być wynędzniałym facetem. Kapłan coś tam znowu powiedział, dotknął jego czoła i wyprowadzono biedaka na zewnątrz. W normalnych okolicznościach Dolit nawet by nie pomyślał by zrobić mu krzywdę, ale podobno gościu był gnojem jakich mało i zasłużył na wszystko co go spotka. Jest więc okazja zrobić przyjemne z pożytecznym. Dolit nadal nie wiedział od czego zacząć.

Naraz zobaczył, że jakiś niziołek (Dolit lubił niziołki, bo te podobnie jak on sam zawsze były chętne do zabawy) wypuścił psa by ten węszył. Nie był oczywiście jedynym, który wpadł na ten pomysł. Dolit już chciał odpapugować tę strategię i kazać Berze zrobić to samo, ale mały cwaniak rozlał jakiś śmierdzący płyn, przez co wszystkie okoliczne psy i tym podobne stwory były skołowane. Dolit jednak pomyślał "Skoro nie mogę ścigać zwierzyny, będę ścigał myśliwego" i kazał Berze węszyć za tamtym, od którego z pewnością będzie waliło amoniakiem. Bera spojrzała na niego z wyrzutem. Nikt normalny nie chciałby wdychać tego świństwa. Dolit odpowiedział jej spojrzeniem dziecka, które przeprasza i prosi o przysługę i dzielna Bera zaczęła węszyć. Ruszył więc za nią i...


... obudził się nad jakimś jeziorem. W zasadzie obudził się jego umysł, bo nie chciało mu się otworzyć oczu. Czuł wokół wilgoć, zapach ni to bagienny, ni to leśny, ni to słodkowodny. Słyszał szmer wody, lekkie trzeszczenie drewna. Poza tym jednak panowała zupełna cisza. Chciało się wręcz ponownie zapaść w sen. Stwierdził jednak, że coś jest nie tak i dopiero wówczas otworzył oczy. To co zobaczył wynagrodziło mu cały wysiłek. Oto leżała przed nim całkiem śliczna elfka. Dolit nigdy nie był ksenofobem. Nie pamiętał wprawdzie jak się tu razem znaleźli, a jeśli już o tym mówimy nie wiedział też gdzie jest "tu", ale z pewnością nie wypada się do takiej niewiedzy przyznawać. Postanowił, że poleży chwilę i popatrzy sobie. Może nieoczekiwana piękność za chwilę otworzy oczy. Dolit lubił bowiem patrzeć w oczy, szczególnie niewieście. Przy tej okazji zwrócił uwagę na dziwny element nieco kontrastujący z resztą wrażenia jakie na nim sprawiała. Co to za dziwny symbol na czole? Nie zdziwiłoby go to tak, gdyby nie fakt, że symbol ów nie emanował żadnym światłem. Cóż- tak czy siak warto poczekać, aż się obudzi.
 

Ostatnio edytowane przez Perrin : 28-03-2016 o 23:12. Powód: jak się później okazało nie ma owadów
Perrin jest offline