Karczma tętniła muzyką, śmiechem i wszechobecną radością. Xaazz nie lubiał tych szczęśliwych mord, był wewnątrz podenerwowany czy ktoś go nie śledził i łypał ślepiami z nad piwa to na lewo to na prawo. Gospoda Pod Gronostajem na szczęście była tak pełna, że łatwo skrył się w podpitym tłumie i mógł ze spokojem rozkoszować się tutejszymi trunkami. Krasnoludzki palący język bimber, tudzież gnomi wywar z liści mandragory popity ichniejszym browarem szybko sprawił, że począł czuć się zbyt swobodnie, nawet jak na tą biesiadę.
-
Buuuu! - zawył w stronę "blond" małpy, po czym cisnął w nią ogryzkiem jabłka.
Tłum, co prawda obdarzył go kilkoma spojrzeniami odrazy, lecz on w najlepsze szczerzył zęby.
-Cholerny goryl, z przodu niby twarz, a tak naprawdę dupa.- wyszydził po cichu pod nosem, biorąc kolejny wielki haust alkoholu. Chwiejąc się już co nieco na siedzisku, gdy nagle jego uwagę przykuła biuściasta niewiasta i już więcej z wieczoru nie pamiętał.
Upoił się tak koszmarnie, że ze spotkania z druidkami był sobie w stanie jedynie przypomnieć urywki, w tym dziki zapachach podtykanej pod nos rośliny, która odurzyła go jeszcze mocniej.
Huahuahehe – zadrwił ze swego odbicia donośnie –
A cóż to za paskudna istota? O NIE! To nie mogę być JA! - Zachlapał prędko powierzchnie wody, aż ta utraciła swą niewzburzoną formę, po czym jego twarz zbledniała, a oczy przybrały dziką formę pełną zazdrości, gdy objął wzrokiem resztę –
A WY tacy piękni?! Uff, na szczęście jakiś KURDUPEL! – zaszydził pokazując palcem w stronę niziołka, by następnie zwymiotować pod siebie, brudząc przy tym sobie całe spodnie śmierdzącą kleistą mazią.
Nagle poczuł przypływ adrenaliny, a mięśnie otaczające jego chuderlawe cielsko napięły się nań jak struny. Dając się ponieść silnym drgawką władającymi całym jego ciałem pozwolił by runa na jego czole zabłysła jaskrawym światłem.
-
Nor Ash Lev- Xaazz zacytował z pamięci.
Woda zalśniła złotym odcieniem, po czym coś buchnęło w powietrzu, aż można było poczuć jak fala energii roztacza się po ciemnej kniei. Ptaki ucichły, woda przestała szumieć, a nawet sam wiatr zaprzestał hulać. Medytująca sylwetka czarownika pozostała niewzruszona przez parę kolejnych minut koncentrując się na zawahaniach mocy.