Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2016, 19:44   #13
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Asteroida B-17
Będąc w pół zamkniętym schowku HK-47 przetwarzał po raz tysięczny pozostałe mu dane, starając się znaleźć jakąś informację o swym Stwórcy. Nie było możliwe, żeby coś przeoczył, ale to już była rutyna w jego zachowaniu. Przerwało mu rozsunięcie śluzy. Już miał puścić wiązankę pełną pogardy i gróźb śmierci, gdy zobaczył że obsobaczył by Meetrę Surik.
Ta podeszła bliżej i rozejrzała się, czy kogoś nie ma w pobliżu.
- Będziemy tankować na tej asteroidzie. Z racji tego, że to nasz ostatni postój to chciałabym zatrzeć ślady. W dodatku właściciele tej stacji to bandyci, żerujący na współpracy z przemytnikami i najgorszą swołoczą pałętającą się po galaktyce. Choć mi osobiście w żaden sposób nie podpadli, do na pewno znajdziesz jakąś wymówkę, by się tym problemem zająć, prawda? Z chęcią zobaczę ładną eksplozję jak będziemy odlatywać.
Gdyby droidy potrafiły okazywać emocje, to ten zabójca na pewno by podskoczył z radości. Zamiast tego jedynie jego optyki zajaśniały krwistą czerwienią, a on odpowiedział krótko:
- Oświadczenie: Pani, gdybym mógł okazywać emocje to właśnie byłbym dumny z faktu, że jesteś moim właścicielem. Z radością wykonam ten rozkaz.
Po tej wymianie zdań przeszła się do kokpitu i zakomunikowała trzymającemu stery Tyraxowi:
- Wyląduj w doku numer 4, tam zawsze mają sprawne przyłącza. Pilnuj się, bo bardzo możliwe, że będziemy musieli się szybko stąd zmywać.
Następnie podążyła w kierunku rampy prowadzącej na zewnątrz i stanęła obok czekającej tam już mrocznej Jedi i droida. Zmierzyła wzrokiem blondwłosą kobietę i nagle jakby sobie o czymś przypomniała.
- Tak w sumie… to jak ty masz na imię?
Zapytana westchnęła.
- Rin - odparła krótko, treściwie i bez zawahania. Oczywiście będąc w towarzystwie Surik kobieta spojrzenie wbite miała w podłogę i niczego nie pragnęła bardziej niż wyjść w końcu z tego statku. “Co za partacz siedział za sterami, że jeszcze nie posadził tego złomu?” przeszła jej przez głowę ta gniewna myśl.
- W porządku, Rin. Pilnuj się będąc na zewnątrz, tym szumowinom nie wolno ufać.
Ledwo skończyła mówić, gdy Mroczny Jastrząb osiadł na lądowisku. Platforma zaczęła się opuszczać i Meetra wyszła na zewnątrz jako pierwsza. Jej pewność siebie i krążąca wokół Moc były wręcz namacalne.
Przywitał ją głębokim ukłonem abyssin.
Jedi odpowiedziała ledwo zauważalnym skinieniem głowy.
- Witam szanowną klientkę. Czy Twój statek jest gotowy do tankowania? – rozpoczął jednooki obcy.
- Pilot jest na swym miejscu i czeka na instrukcje.
- To bardzo dobrze. Ile…
- Do pełna – przerwała mu kobieta, nie chcą przedłużać niepotrzebnie konwersacji. – Może zajmiemy się już należnością, co? Mam swoje sprawy, które nie cierpią zwłoki – powiedziała oficjalnym tonem.
- Rozumiem, ale może jeszcze przejrzy pani…
- Nie. – znów krótka i szybka odpowiedź – Możemy?
- Ależ oczywiście, proszę za mną. – abyssin odwrócił się i powoli ruszył w głąb asteroidy a Mistrzyni udała się za nim mówiąc jeszcze do schodzących z Jastrzębia pasażerów.
- Rin, niech T3 przypilnuje żeby nam nie uszkodzili statku podczas tankowania.
- Chciałam użyczyć go sobie podczas wyjścia na zakupy - odparła mrukliwie patrząc kątem oka na blaszaka. - Pilot nie może tego przypilnować? - aż sama była zaskoczona swoją śmiałością w rozmowie z nią.
- On będzie pilnował ciśnienia i otwierania się komór paliwowych. Chodzi o mechaniczne uszkodzenia na zewnątrz. - to były jej ostatnie słowa po nich weszła do kompleksu biurowego.
- No cóż... Próbowałam... Nie patrz tak na mnie! - warknęła na T3.
Droid odezwał się po swojemu lekko zasmuconym tonem.
- Deep wizzip…
- Coś się stało? - zapytał nagle schodzący z rampy Vlad. - Gdzie mistrzyni?
Rin spojrzała na droida, po tym na padawana. Uśmiechnęła się wrednie.
- Kazała ci przekazać, że masz przypilnować, żeby tu nic nie spierdolili z tankowaniem. Chodź T3 - odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.
- Ale… - padawan nie otrzymał okazji odpowiedzenia. Stojąca obok niego i będąca świadkiem rozmowy Ori natychmiast odskoczyła na bok i prawie pobiegła w kierunku rozłożonego stoiska sklepowego ostentacyjnie nie zwracając uwagi na przyjaciela. Taltos został sam z ekipą droidów z obsługi.

Pomieszczenie administracyjne
- …tak więc tylko pójdę potwierdzić wymianę. W tym czasie statek powinien być już zatankowany. Łaskawa Pani raczy chwilkę zaczekać. – abissyn skłonił się w pas i wyszedł z pomieszczenia, kierując się na zaplecze. Ręce mu drżały. W końcu wszedł na górę i zamknął uważnie za sobą drzwi.
- Pytanie: Gość zidentyfikowany? – rozległ się syntetyczny głos
- T-t-tak. W-w-widziałem p-p-przy niej m-m-miecz świetlny. – odparł spanikowany.
- Stwierdzenie: Szukanie zakończone.
- Rada: Nie wchodź w drogę.
- Przypuszczenie: Nie powinna się zorientować?
- Stwierdzenie: Wkrótce będzie po wszystkim.
- Sugestia: Idź z powrotem i prowadź dalej finanse.
- O-o-oczywiście.
- Rozkaz: Niech Twoi ludzie zabezpieczą statek.

Lądowisko
Rin finalizowała właśnie kupno miotacza płomieni, na którego strasznie się napalił towarzyszący jej astrodroid.
- Ale w razie czego to ja się wszystkiego wyprę.
T3-M4 zagwizdał wesoło, ale uwagę kobiety zwróciło zupełnie co innego. Na płytę lądowiska nagle wbiegło siedmiu gamorrean. Wielkie i tłuste cielska uzbrojone w topory i pałki energetyczne. Trzech z nich w moment otoczyło ją i droida. Do Arthorii dopadło kolejnych dwóch, a pozostali biegli w kierunku Vlada.
W wnętrzu kompleksu rozległ się huk wybuchu i brutale zaatakowali.

Zaplecze
HK-47 posuwał się powoli unikając na razie wzroku gospodarzy. W końcu dotarł dość głęboko i znalazł się obok ściany, za którą spoczywały setki tysięcy hektolitrów wysokoenergetycznego paliwa. Teraz wystarczyło wywiercić odpowiednią dziurę, podsadzić ładunki i wszystko załatwione.
Nagle droid obrócił się i… spojrzał prosto w przerażone oko Abissyna który obsługiwał stację. Już podnosił blaster, kiedy pracownik stacji kosmicznej powiedział.
- Ale za co… przecież zachowujemy się zgodnie z waszymi rozporządzeniami, powiedzieliście, że nas oszczędzicie, jeśli będziemy słuchać, nieee… błagam! – cofał się i krzyczał.

Planeta Plexuscore, Wielka Świątynia
Spore pomieszczenie miało kształt półkola. W naczelnym miejscu, przy prostej ścianie znajdował się będący na podwyższeniu wysoki tron, a po jego prawej stronie jego mniejsza wersja. Oba miejsca były puste. Naprzeciw dwóch tronów ustawionych było w półokręgu dziesięć foteli, z których siedem było zajętych. Każda postać przebywająca w tym pomieszczeniu była okryta płaszczem. Wszyscy zgodnie zachowywali milczenie, które zostało po chwili przerwane przez ogromnego mężczyznę w potężnej zbroi, który otwarł jedne z trojga drzwi do komnaty.
Tenże wszedł do środka, po czym skłonił się nisko i powiedział donośnym głosem:
- Jej Wysokość Cesarzowa Na Li! – i tuż za nim do środka weszła znacznie niższa od niego kobieta, ubrana w czerń i nosząca maskę zasłaniającą część jej twarzy.
Wszystkie siedem postaci powstało ze swych miejsc i nisko się skłoniło. Cesarzowa z godnością weszła na podwyższenie i usiadła po prawej stronie, na mniejszym tronie, opierając się i kierując swą twarz na obecnych zgiętych ciągle w poniżającym ukłonie. Wreszcie NaLi skinęła nieznacznie głową i siódemka wróciła z powrotem na swe miejsca. Wielki opancerzony mężczyzna przemaszerował przez całe pomieszczenie i usiadł w fotelu będącym na skraju po lewej stronie.
- Korzystając z danego Ci przywileju zwołałeś zebranie Lordzie Anghann w momencie, kiedy część rady nie ma możliwości zasiąść tutaj i podzielić się z nami swą mądrością. Jakie są tego powody?
Siedzący na jednym z środkowych foteli mężczyzna powstał i skłonił się dziękując za udzielenie głosu.
- Zrobiłem to tylko i wyłącznie na prośbę Lorda Cadalta, któremu bardzo zależało na tym, aby wreszcie móc zabrać głos, a zapewne czuł się zbyt onieśmielony, by prosić Cię moja Pani osobiście o zwołanie zebrania. – zakończył z ironią, najwidoczniej podśmiewając się z Cadalta, gdyż wśród zgromadzonych przeszedł cichy szmer.
Cesarzowa jednak zrobiła ruch dłonią w kierunku postaci, która najwidoczniej nie miała się z czegokolwiek śmiać, wprost przeciwnie, wydawała się być nieruchoma ze złości. Jednak siedzący na trzecim od prawej strony fotelu, obrócił głowę do siedzącego po jego lewej stronie, który do tej pory się nie odzywał, tylko skinął, jakby potwierdzając coś. W końcu Lord Cadalt powstał i odezwał się. Jego głos brzmiał dość wysoko – musiał być jeszcze dość młody, jednak tym razem był bardzo pewny siebie.
- Pragnę tylko powiedzieć, że wkrótce moja flota znajdzie się na orbicie Plexuscore i rozpocznę przygotowania do wyprawy wojennej. – zakończył równie szybko jak zaczął.
Jego słowa wznieciły burzę. Prawie wszyscy siedzący po lewej stronie powstali wykrzykując swoje racje, od „jak śmiesz” wypowiedziane przez starszą kobietę do nienawistnego „zapłacisz za to zuchwalstwo młokosie” które wydarło się z ust Theodorusa.
- Spokój! – ostry głos Na Li natychmiast przerwał kłótnię – To nie jarmark niewolników. Zachowujcie się jak przystało na waszej pozycji. – Jej głos był spokojny, najwidoczniej to nie pierwszy raz tak było. Wszyscy oprócz młodego Cadalta z powrotem usiedli.
- Jakim prawem podjąłeś decyzję, która jeszcze nie została zaakceptowana przez radę ani Jego Wysokość Cesarza Wiecznego Imperium? – zapytała Jej Wysokość.
- Zostałem oświecony Mocą – stwierdził krótko i dobitnie Lord Cadalt, nie pozostawiając wątpliwości.
- Musisz to udowodnić. – powiedziała spokojnie głosem starsza kobieta siedząca bardziej po lewej stronie, niedaleko Theodorusa.
- Niczego nie musi udowadniać Lady Sodeni – odparł mężczyzna obok Cadalta, u którego wcześniej ten ostatni szukał wsparcia.
- Milcz Ad-Vena, nie jesteś godzien, namotałeś... – zaczął znów podniesionym głosem Theodorus, ale Cesarzowa szybko mu przerwała.
- Nie wypowiadaj słów, których później byś bardzo żałował Theodusie, Cesarski Strażniku. – ostrzegła go. – Ciągle głos ma Lord Cadalt.
Zza kaptura najmłodszego w radzie doleciał błysk czerwonych oczu, które przesłonięte były czarną grzywką.
- Jeśli chcecie możecie poddać moje słowa i mą wizję próbie, ale do tego czasu moja flota dawno tu będzie. Tak samo jak flota nieobecnego Lorda Quel-tazara, który od zawsze był za powiększeniem terytorium…
- On był zawsze za żłopaniem krwi – stwierdziła cicho Lady Sodeni, a nikt jej nie zaprzeczył, gdyż najwidoczniej wszyscy się z tym twierdzeniem zgadzali
- …terytorium Cesarstwa. Ostatnio nawet Jego Wysokość, uosobienie Mocy po cichu sprzyjał naszym zamiarom i tylko wasze, ograniczone przez ciągłe debatowanie, odczuwanie Mocy nie było zdolne wyczuć tego, co należy zrobić. I wreszcie postanowiono przyspieszyć to, co miało być zrobione dawno temu. Chcę, aby głosowano nad wyprawą wojenną w kierunku niecywilizowanych przestrzeni, aby roznieść światło Imperium wszystkim istotom, które dotąd nie spotkało to… szczęście – paskudny uśmiech wykwitł mu pod kapturem.
- Może nowa krew przynosi ze sobą zmiany, ale podstawowych praw, dzięki którym Imperium istnieje od wieków nie złamiemy. Do głosowania potrzeba, aby rada była w komplecie i dopiero wtedy zagłosujemy. Na tym dziś koniec. – odpowiedziała mu Cesarzowa Na Li. Lord Cadalt skłonił się dziękując za łaskę przemawiania i wrócił na swe miejsce. Jej Wysokość wstała z tronu i po chwili razem z Theodorusem opuściła zebranie. Podobnie zaczęli robić pozostali Lordowie. Młody Sith patrzył każdemu wyzywająco w twarz, aż w końcu opuścił radę z Lady, której spod kaptura spływały dwa lekku. W sali pozostali tylko nazwany Ad-Vena, oraz Lady Sodeni, która zrzuciła swój kaptur.
Była już w dość podeszłym wieku, ale nadal zachowała swą godność. Jej skóra przypominała na pierwszy rzut oka oszlifowany diament, który miał fioletowy odcień. Lady Sith powiedziała do zamyślonego Ad-Vena.
- Wykorzystujesz do swoich celów porywczość i chęć wykazania się tego młodzika. Zupełnie nie dbasz o to co się z nim stanie prawda? – w jej głosie było czuć rezygnację, jakby czekała na odpowiedź, której się nie spodziewała. Tymczasem Ad-Vena odparł z ironią nie podnosząc nawet głowy.
- Oskarżasz mnie o coś Lady Sodeni?
- Ech… - westchnęła – Jestem już stara i słaba. – przyznała ze smutkiem. – Lecz nawet będąc w kwiecie wieku nie śmiałabym próbować Ci się przeciwstawić Ad-Vena. Po prostu żal mi… - nie dokończyła, a i jej chwilowy towarzysz nic nie odpowiedział, wiec Lady Sith tylko skinęła głową w symbolice ukłonu i wyszła z pokoju, w którym został sam jej rozmówca. Po chwili dało się słyszeć z jego strony cichy śmiech.
 

Ostatnio edytowane przez Turin Turambar : 16-03-2016 o 19:50.
Turin Turambar jest offline