„O… znaleźli mnie…” fioletowa krowa przerwała swój samopas, odwracając łeb w kierunku Buu, uważnie mu się przyglądając. Gość był tłusty i różowy, niczym prosie. Milka przeczuwała, że sadło owego osobnika wyhodowane było na jej wspaniałym aksamitnym mleku, z którego robiono najdelikatniejszą i najsmaczniejszą czekoladę nazwaną jej imieniem. Biedaczek… na pewno dorobił się cukrzycy, ale dzięki niemu ona dorobiła się milionów i mogła paść się w najdroższych kurortach.
Dożuwając w spokoju trawę, zamuczała przeciągle, po czym schylając łeb po kolejną kępkę zielska spytała - Pan pooo auuutograf, selfie czy darmmmoooową tabliczkę…? - nie czekając jednak na odpowiedź, kobyła ruszyła powolnym i dostojnym krokiem celebryty wgłąb domu, przed którym zrobiła sobie krótką przerwę na przekąskę. Jak się okazało w środku… ‚impreza’ trwała na całego.
Wyciągając z juków pęczek najprzeróżniejszych czekolad, trąciła pyskiem pierwszą osobę wręczając mu swój wspaniały wyrób.
__________________ "Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab" |