Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2007, 11:19   #7
Reuvenan
 
Reputacja: 1 Reuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetnyReuvenan jest po prostu świetny
Imię:
REUEL
Nazwisko:
ANGSTRONIS
Pseudnim:
REUVENAN
Wiek:
25 LAT
Wzrost:
179 CM
Waga:
87 KG
Płeć:
MężCZYZNA
Umiejetności:
Znane języki:
- Staroświatowy
- Sekretny język bitewny
Umiejętności:
- Oburęczność
- Rozbrajanie
- Uniki
- Silny cios
- Ogłuszenie
- Czytanie
Wygląd:
DłUGIE CZARNE WłOSY, BLADA CERA, POMARAńCZOWE OCZY, CIEMNY PłASZCZ Z KAPTUREM, POD SPODEM KOSZULKA KOLCZA, MIECZ JEDNORęCZNY.
Psychika
BRAK JAKICHKOLWIEK SKRZYWIEń PSYCHICZNYCH
Historia
Szlochanie dzieci, narzekania starszyzny, krzyki gwałconych kobiet i błagania mężczyzn w momencie napadania na kislevską wioskę – w takim czasie przyszło narodzić się Reuvenanowi. Szczęście w nieszczęściu jego matce dalece było do urodziwej, toże oszczędzili ją…początkowo. Pod płonącym dachem chaty wydał pierwszy płacz. Zaraz potem jego rodzicielka została zamordowana precyzyjnym sztychem w poprzek szyi. Oprawca byłby zabił i jego, lecz w tejże chwili stała się rzecz niebywała. Ni stąd, ni zowąd nadleciało stado kruków i w mgnieniu oka zadrapało napastnika, wydłubało oczy, poorało dziobami całą twarz. Cienie określane przez górne palenisko oraz ptaki tańczyły w straszliwym chaosie. Spektaklu odbywającego się przed nim oczywiście nie pamiętał, lecz gdyby nie kruki, nie miałby nawet kto pamiętać cokolwiek, co się stało później. W niecałą minutę po unieszkodliwieniu mordercy matki Reuvenana czarne ptaki zwinnie wywlokły leżącego na brudnym kocu noworodka. W szalejącej wojennej zawierusze jedyną szansą na uratowanie go było zabranie go stamtąd jak najszybciej. Porwali więc dziecko. Nie dolecieli rzecz jasna daleko, lecz nie musieli. Przeznaczenie już dawno wysłało swojego człowieka. Siwy starzec na błękitno szarym rumaku pochwycił Reuvenana wprost od kruków. Wyglądało to trochę jakby sam bóg schodził na ziemski padół. Na cześć tego zdarzenia starzec nadał mu znaczące imię Reuvenan, co w starym języku druidów oznacza władca kruków.
Imię starca było Cynthianix. Wychował go nie na alchemika i zielarza, czym się sam zajmował od bardzo dawna, lecz wojownika i leśnika. Reuvenanowi oczywiście znane były sztuczki lecznicze i zielarskie, ale poziom jego znajomości ograniczał się do kilkunastu przepisów. Technik bitewnych uczył się od przyjaciela Cynthianixa – Brada. Brad był kowalem. Walczył też w wojnie przeciwko siłom chaosu. Był wprawdzie zwykłym piechurem, lecz jego męstwo ani umiejętności nie podlegały żadnym wątpliwościom. Z racji też, że Brad był pierwszym mentorem sztuk wojennych Reuvenana, pozostał on w jego oczach najlepszym fechmistrzem. Choć wiele razy pytał się o przeszłość, Cynthianix mu jej nie przedstawił. Nie mówił mu też jakiejś wyimaginowanej alternatywy – otwarcie powiedział mu, że nie zamierza go okłamywać, lecz prawdy też mu nie wyjawi. Utwierdzał go w przekonaniu, że kiedyś przeszłość się do niego upomni i pozna jej tajemnice, lecz go już wtedy nie będzie i to nie od niego usłyszy fakty z dnia jego narodzin. Młodzieńczy gniew nie raz dawały o sobie znać i dialogi na ten temat kończyły się jego wybuchami. Cynthionix jednak był niezwykle cierpliwy i rozumiał temperament podopiecznego. Wraz z ukończeniem szesnastego roku życia, dokładnie w godzinę narodzin Reuvenana, Cynthionix zmarł…a do wioski przyjechała tajemnicza grupa – czterech konnych w długich ciemnych płaszczach z symbolem czarnego kruka przed złotą bramą. Przyjechali na pogrzeb. Jak się później okazało byli to „synowie” Cynthonixa. Jednak nie tylko pogrzeb ich tu sprowadził. Brad wyjaśnił mu, że musi jechać z nimi i o nic nie pytać. Reuvenan tak też zrobił, ale tylko dlatego, iż jego „ojciec” prosił go na łożu śmierci o spełnienie ostatniej woli Brada. Nazajutrz, jeszcze przed њwitem opuњcili wioskк.
Jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu z członkami grupy okazywały się bezowocne. Nie przypominał też sobie, żeby słyszał ich głosy podczas przebywania w wiosce. Zaczął już myśleć, że osób tych pozbawiono języka, gdy nagle jeden z nich, ten w tyłu grupy, przemówił. Opowiedział o celu podróży i kim są…oraz kim jest Reuvenan. Słudzy Morra, którymi byli kierowali się na północ w okolice Marienburg. Opowiedzieli mu o misji jaka ich czeka – odzyskaniu i strzeżeniu po kres ich życia świetlistej gwiazdy. Relikt ten uznawany jest za legendarny, przez wielu nierealny. Początkowo nie chciał się na to zgodzić, argumentując, że poświęcanie życia w sprawie, która nie istnieje, nie ma absolutnie sensu. Strażnicy Morra przysięgli mu, że ów artefakt istnieje i że wkrótce to zrozumie. Nie opowiedzieli mu jednak o jego przeszłości, zapewniając go, że nic o niej nie wiedzą. Po drodze mieli mniejsze i większe problemy, ale ostatecznie dotarli do celu podróży. Dość spory dwór okazał się początkowo niewielki. Jednak z każdym metrem rzeczywistość weryfikowała jego rozmiary. Strzelista wieża wydawała się sięgać aż do samego nieba. I być może tak było, gdyż jej czubek nikł w oparach unoszących się nad zamczyskiem. Jak się później przekonał nie był to przejściowy element tego miejsca. Miał też oczywiście swój cel – odstraszać potencjalnych wrogów. Czasem jednak sprawowało to odwrotną funkcję, przyciągając amatorów skarbów i świecidełek. Wiele lat nauki zmieniło niemal całkowicie spojrzenie Reuvenana na sprawy zakonu i świetlistej gwiazdy. Nie pasowała mu jedynie bezczynność. Zamknięty jak w klatce domagał się wypuszczenia go poza mury klasztoru. Jako dwudziestopięcioletni strażnik Morra wraz z pozostałymi czterema „braćmi” wyjechali na poszukiwanie reliktu. Pierwsze kroki skierowali w kierunku Arabii – krainy równie gorącej, jak i tajemniczej.
Przy południowo - wschodniej granicy Imperium podczas przeprawy przez przełęcz czarnego ognia drużyna napotkała opór ze strony ogrów, trolli i orków. Wsparci przez krasnoludów wdali się w walkę. W bitewnym chaosie jeden ze Strażników Morra dostrzegł nieoczekiwanie poszukiwany artefakt! Czym prędzej dał znać pozostałym kompanom, którzy nie bacząc na niebezpieczeństwo, trochę bezmyślnie, ruszyli na właściciela gwiazdy. Przeciwnik dostrzegł to mimowolnie. Rosły krasnolud, który mierzył się z tymże orkiem trzasnął z całej siły dokładnie w miejsce, gdzie wisiał relikt, łupiąc go na pięć równych części. Humanoid poległ, lecz fragmenty szybko i sprawnie pochwycił kolejny ork, powalając uprzednio barczystego krasnoluda. Jeden rozkaz przywódcy górskiej bandy sprawił, że ten, który posiadał elementy świetlistej gwiazdy, zaczął się wycofywać. Zakonnicy ruszyli ku niemu, ale było już za późno. Sępi jeźdźcy przejęli części artefaktu i odlecieli. Bitwa trwała jeszcze kilkadziesiąt minut. Napastnicy zostali wytłuczeni co do joty. Poległo wielu krasnoludzkich sprzymierzeńców. Strażnicy również mocno oberwali. Reuvenanowi do dziś pozostała pamiątka – ponad trzydziestocentymetrowa blizna nakreślona wzdłuż prawego ramienia. Nim poderżnięto lidera spaczonych humanoidów jeden z krasnoludzkich wojowników wydusił od niego informacje. Każdy kawałek udał się w inne miejsce. Wprawdzie każdy kawałek z osobna był bezużyteczny, jednak zakonnicy potrzebowali całości. Rozeszli się zatem we wskazane przez orka kierunki. Reuvenan podążył do Morgheim – warowni na Złych Ziemiach.
Jego krucjata zaczęła się tradycyjnie – następnego dnia przed świtem…
 
Reuvenan jest offline