Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-04-2016, 22:07   #5
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Poranek był zimny i śnieżny. Blade słońce wisiało nisko nad horyzontem, okrywając całą północną krainę szarawo-niebieskim półmrokiem. Co jakiś czas wzmagał się wiatr, rozpylając po okolicy tańczące dziko chmury białego puchu.


Całkiem możliwe, że o późniejszej porze zrobiłoby się już w miarę ciepło i przyjemnie, wszak powoli rozpoczynał się Długi Dzień, jednak on nie za bardzo mógł pozwolić sobie na zwlekanie. Wszak miał być na księżycu Cadavusa już za niecałe 2 dni! Nawet jeśli miałby otrzymać dostęp do najszybszego pojazdu na planecie, to i tak nadal musiał znaleźć jakiś statek kosmiczny gotowy zabrać go ze stolicy! Miał tylko nadzieję, że Ali wreszcie odbierze rozmowę! Łazik zabuksował kołami na zakręcie oblodzonej drogi. Pałac władczyni tych ziem był parędziesiąt kilometrów poza murami miasta, co w zimowych warunkach wcale nie było aż tak krótkim dystansem. Pojazd podskoczył na lodowej muldzie, inżynier ledwo utrzymał kierownicę w dłoniach.


Przynajmniej mocna dmuchawa dbała o to, by w środku było przyjemnie ciemno.

Takiego luksusu nie mieli widoczni w oddali poddani al-Malików, widział wiele ich grupek pracujących na mrozie przy wyrębie lasu i stawianiu licznych drewnianych konstrukcji, które mogły być zaczątkiem nowej robotniczej osady. Gdzieniegdzie przy drodze stały też ich zaprzęgnięte w oshogi wozy. Wielkie, włochate bestie rzucały nerwowo łbami, gdy przemykał koło nich rozsypując na bok śnieg.

W końcu łaskawie odebrał szlachetny Ali Hallashid al-Malik. Wycie dmuchawy i chrobot silnika mocno utrudniały zrozumienie jego słów:
- Ach, Stantonie! Bracie mój! Mój wierny towarzyszu wśród mroźnych zamieci losu! - wszystko wskazywało na to, że znowu odzyskał siły, może faktycznie Abdul załatwił mu odpowiedni eliksir na otrzeźwienie.
- Nie dasz wiary jakie obrazy zrodziły się tej nocy w mych snach! Zaprawdę, powiadam ci, iż nie mogła to być li jedynie zwykła okowita, a eliksir najprawdziwszej miłości! Śniłem o ustach namiętnych i gorących niczym pustynne słońce, o biustach tak stromych, iż nawet niebosiężne szczyty Passatu nie mogły się z nimi równać! O kibiciach tak zgrabnych, że ich piękno potrafiłoby doprowadzić nawet... - nagle zatrzymał się w swoich wywodach. - Ale wybacz me wszeteczne myśli! Zupełnie zapomniałem, iż ucieszne rozkosze życia będą ci teraz obmierzłe i radość znajdujesz jedynie w szlachetnym obowiązku rodzicielstwa! - parsknął. - Ale skończmy z żartami, albowiem czekają na mnie już urodziwe dziewczęta kąpielowe! Ten ród twojej małżonki przyszłej, Xanthippe! To iście ciekawa historia! Miarkuj bowiem, iż wbrew naturalnemu zesłanemu przez Wszechstwórcę porządkowi kobiety tam nie tylko potajemnie władzę nad mężami utrzymują, ale i zupełnie jawnie! Matriarchat, jak to mędrcy określają! Tedy nie wiem, czy to że zwrócił się do ciebie patriarcha rodu oznacza, iż nie uznają cię godnym rozmowy z matką, czy też może z racji na delikatność sytuacji nie chcieli cię wpierw onieśmielać! Ale to nie koniec historii, bowiem jest jeszcze coś, co może ci...

Wyhamował w ostatnim momencie. Nagle zza zakrętu wypadło kilku machających do niego wieśniaków. Koła zablokowały się, a pojazd wpadł w poślizg. Na szczęście zatrzymał się, nim uderzył w ich nogi. Po chwili zobaczył, że za nimi na improwizowanych noszach ze skóry leży jakaś ciężko poraniona postać, wokół noszy śnieg zaczynał powoli barwić się na czerwono.
- O panie miłosierny, z niebios zesłany! Wybaczcie napaść i zaskoczenie, my żywot towarzysza srogo poranionego przy wyrębie ratować musimy! Czym prędzej do felczera go zabrać trzeba, siły życiowe już niemal wszytkie z niego wypłynęły!

Faktycznie wyglądało na to, że poranionemu rosłemu brodaczowi nie pozostało wiele czasu, a do pałacu i zgromadzonych wokół niego zabudowań było jeszcze paręnaście dobrych kilometrów. Być może mógłby zamiast tego wypytać o jakąś bliższą czysto chłopską osadę, ale wątpliwym było, by tam znalazł się medyk na tyle dobrze wyposażony i wykształcony, by go jeszcze odratować. Poza tym boczne drogi były zapewne w jeszcze gorszym stanie niż ta główną do posiadłości.

Tymczasem Ali nadal się nie rozłączył.
- Stantonie, co tam się dzieje, cóż to za głosy? Czyżbyś jednak struchlał w obliczu rozkosznej wizji brodzenia w szlacheckich odchodach i udał się miast tego do pobliskiej karczmy? Jeśli tak, to ino daj namiar, a już gacie gotów jestem wciągać i lecieć wesprzeć cię w tej ze wszech miar słusznej awenturii!
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 12-04-2016 o 23:12.
Tadeus jest offline