Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2016, 22:49   #19
Turin Turambar
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Terytorium Imperium Prawdziwych Sith, Dentui, miasto Pako, dzielnica więzienna
Bao-dur przedzierał się mozolnie przez zaspy śnieżne, drugi za nim szedł Vlad, za którym kroczyła Ori. Pochód zamykał Tyrax, uważnie nagrywając wszystko na swój dysk. Szli tak przez dość spory czas, kiedy w końcu Bao-dur przerwał milczenie.
- Proponuję następującą kolejność rzeczy – kupimy coś do żarcia i poświęcimy całe dwa dni na poszukiwania. Jeśli ktoś będzie chciał odpocząć to będzie mógł się udać na Mrocznego Jastrzębia. Osobiście jednak mam zamiar wykorzystać ofiarowany nam czas w stu procentach. Na razie mamy jeden punkt zaczepienia, o tam – wskazał ręką – jest prawdopodobnie zjazd do podziemnego miasta, gdzie mam zamiar poszukać jakiegoś sklepu. Jednocześnie pewnie tu na powierzchni znaleźć powinniśmy jakąś gildię łowców… no i to więzienie. To jak robimy? – skierował pytanie do pozostałej trójki, kryjąc twarz w szerokim kapturze. Po drugiej stronie ulicy minęła ich zakapturzona postać zmierzająca prosto do zjazdu do podziemi. Był to nieliczny przedstawiciel tubylców, widać korzystanie z ulic na powierzchni nie cieszyło się zbytnią popularnością.
- W takim razie powinniśmy się rozdzielić, obczaimy wtedy większy teren - zaproponował Vlad. - Choć nie jest może to najbezpieczniejsze rozwiazanie, ale jakieś ryzyko tak czy siak ponieść musimy. Poza tym dwie osoby będą wzbudzać mniejsze zainteresowanie niż cała czwórka.
Ori tylko przytaknęła. Z wszystkich sił starała się nie szczękać zębami. Tyrax wzruszył ramionami pozostawiając decyzję użytkownikom Mocy.
- W porządku - rzekł zabrak. - Razem z Ori przejdziemy się po kompleksach mieszkalnych i dystrykcie sklepowym, a wy zobaczcie tereny wokół tego więzieni. Starajmy się trzymać w zasięgu naszych komunikatorów, meldujcie co godzinę.
Taltos nie był zachwycony na myśl o tym, że przyjdzie mu spędzić dłuższy czas na tym mrozie, ale zupełnie rozumiał, że ich towarzyszka znacznie gorzej znosi te niskie temperatury. Nie pozostawało mu nic innego jak potraktować to jako część szkolenia w ekstremalnych warunkach.
- Zrozumiano - padawan schował głowę pod kapturem i ruszył w kierunku dzielnicy więziennej, mozolnie brnąc przez śnieg. Zachodził w głowę, jak musi się czuć wiecznie milczący mandalorianin, który w ogóle nie okazywał żadnej reakcji na warunki pogodowe. Jakby cała akcja odbywała się na przyjaznym Alderaanie.

Dzielnica kupiecka
Budynek z turbowindą prowadzącą pod powierzchnię nie był daleko. Ori zaczęła masować swoje wargi. Były tak zmarznięte, że nie była w stanie mówić. Bao-dur sprawdził swoje mechaniczne ramię, w końcu ta kończyna zawsze bardziej była narażona na niekorzystne warunki.
- Przejdźmy się i poszukajmy czegoś na rozgrzanie - zaproponował.
Szeroki korytarz którym szli był oświetlony regularnie rozstawionymi lampami o bladym świetle. Niektóre z nich migotały, ewidentnie domagając się konserwacji.
Nie spotkali wielu rezydentów, sklepy też w znacznej części wyglądały na pozamykane. W końcu znaleźli małą kantynę, gdzie barman sprzedał im gorący wywar z suszonych grzybów doprawiony nieco alkoholem. Rozgrzewało natychmiastowo, a twileczce prawie zaczęło parować z czoła.
- W tym tempie zajmie nam to całą wieczność. - westchnął zabrak powoli siorbiąc ze swojej szklanki. - W turbowindzie było oznaczone osiemnaście poziomów a my jesteśmy na drugim. Rozdzielmy się i sprawdźmy co znajduje się na poszczególnych i wtedy podejmiemy decyzję co dalej.
- Ok - Arthorii było już zdecydowanie lepiej. Wręcz gotowała się do akcji.
Kilkanaście minut później byli z powrotem przy pomieszczeniu zjazdowym. Poczekali na turbowindę, z której wysiadł jakiś handlarz i pojechali w dół. Ori wysiadła na trzecim poziomie, a Bao-dur pojechał niżej. Mieli się spotkać na piątym.
La Sor zrobiła rekonesans ledwo powstrzymując się od biegu. Ten poziom nie różnił się wiele od poprzedniego. Wróciła do turbowindy po raptem pół godzinnym spacerze. Przywołała turbowindę i prawie krzyknęła gdy po otwarciu śluzy zobaczyła w środku dwa trupy żołnierzy. Obaj mieli rany po boltach blasterowych silnej mocy. Nim twilek zdążyła cokolwiek pomyśleć za plecami usłyszała kroki. Decyzja była szybka - wskoczyła do środka turbowindy zamknęła śluzę i pojechała na niższy poziom. Żeby dać sobie czas do namysł wcisnęła okrągłą dziesiątkę. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy turbowinda zatrzymała się na dziewiątym poziomie by odebrać dodatkowego pasażera.
Śluza otwarła się ukazując niskiego jak na tą rasę Lutrilliana. Padawan bez namysłu pchnęła Mocą uderzając nim o ścianę. Ogłuszony upadł na twarz.
- Przepraszam - szepnęła do niego Ori i pobiegła jak najdalej od turbowindy.
Ten poziom był zdecydowanie różny od drugiego i trzeciego. Światło działo w każdym rogu i szyk korytarzy się zmienił na zdecydowanie bardziej gęsty. Zrobiło się też cieplej i dziewczyna szybko się spociła biegnąc. Poziom był też znacznie gęściej zamieszkany. j. Kilka osób przechodzących korytarzem ją potrąciło, w tym dwie nawet nie odwróciły głowy by przeprosić czy nawet popatrzeć, co się stało. Po lewej ciągnął się długi korytarz, natomiast przed Arthorią rozpościerało się olbrzymie pomieszczenie, przypominające mały targ. Kilka straganów było rozbitych przy ścianach i kupcy krzyczeli spraszając nieliczną klientelę. Przy każdym ze straganów zebrały się grupki bezdomnych biedaków, którzy żebrali o jałmużnę. Było ich tu całkiem sporo, czego przyczyną pewnie była bardziej przyjazna przetrwaniu temperatura.
Jeden z lepiej ubranych ludzi właśnie podchodził do straganu z różnymi częściami do droidów, kiedy jakiś żebrak przyczołgał się do niego z wystawioną ręką. Właściciel sklepiku pochodzący z rasy Givin natychmiast podbiegł i kopnął z całej siły żebraka w brzuch, tak, że temu aż dech zaparło. Potem kopnął go jeszcze raz odrzucając go na bok krzycząc przy tym jakieś niezrozumiałe dla twilek przekleństwa. Chwilę później, niewzruszony tym kupiec zaprosił klienta dalej.
Nikt nie zwracał uwagi na żebraka, który teraz pluł krwią, ani na to, co się wydarzyło. Najwidoczniej takie sytuacje były tutaj codziennością.
Emocje targały młodą padawan jak wicher trzciną. Usiadła w kącie i zamknęła oczy. Musiała za wszelką cenę się uspokoić.
Kiedy wreszcie oddech się jej wyrównał a myśli stały czyste Arthoria była gotowa do dalszego działania. Nie może oczekiwać, że wszystko pójdzie jak po maśle. Są na wrogim terytorium. Trenowała prawie pięć lat po to by sobie w takich sytuacjach poradzić. Musi zrobić wszystko by Brianna mogła być z niej dumna.
Zrobiła szybkie podsumowanie swojej sytuacji. Tamta turbowinda była dla niej spalona, trupy żołnierzy przyciągną pytania od których powinna uciekać. Musi poszukać innego wyjścia.
Przeszła się po targowisku i popytała o turbowindy. Na jej szczęście znalazła kogoś kto rozumiał język bazowy. Była drugie wyjście, tuż przy kompleksie technicznym. Nawet wytłumaczył drogę. Po tej chwili uprzejmości jej myśli stały się odrobinę bardziej pozytywne.
Dotarcie do celu nie trwało długo. Istotnym utrudnieniem było to, że terminal do turbowindy był zakodowany. Musiała poczekać, aż ktoś będzie tędy przejeżdżał. Szczęście się do niej uśmiechnęło, bo winda podjechała ledwie po minucie i śluza się otworzyła. Dwóch żołnierzy ruszyło na patrol, a padawan za ich plecami wskoczyła do środka. Zamknęła za sobą śluzę i nacisnęła przycisk z numerem 5. Winda ruszyła w górę, by się po chwili zatrzymać. Zapaliło się czerwone światło awaryjne i maszyna zaczęła wracać na dół. Ori uderzyła kilkukrotnie w terminal, ale ten nie odpowiadał. Wreszcie podróż dobiegła końca. Na oznaczeniu poziomu widniała cyfra 19.
Śluza otworzyła się z cichym sykiem i oczom twileczki ukazała się odziana w szeroki płaszcz postać.
Wokół niego była wręcz namacalna aura Ciemnej Strony. Moc zdawała się być aż gęsta w jego okolicy. Sith podszedł bliżej i przystanął ledwo kilka kroków od niej. Jego skóra miała nienaturalnie blady kolor, a oczy były puste. Kiedy mówił nie poruszał wargami, a jego głos wydobywał się jakby z piersi.
- Jesteś bardzo wrażliwa na Moc. Twoja obecność tutaj mnie bardzo ciekawi, tym bardziej że na pewno nie jesteś sama, prawda? - przerwał na chwilę jakby się nad czymś zastanawiając, lecz po chwili kontynuował tym samym znudzonym i spokojnym głosem – Pójdziesz ze mną po dobroci, albo cię zaciągnę tam gdzie się teraz udamy siłą. Wybieraj, bo mi to wszystko jedno. – To jego głosu nie dawał wątpliwości. Ów Sith nie uważał Ori w najmniejszym stopniu za jakiegokolwiek przeciwnika dla siebie.

Powierzchnia
Więzienie był jedyną budowlą, która wyrastała ponad jednopiętrową zabudowę. Na pewno podziemia również były mocno rozbudowane. Wokół teren był regularnie oczyszczany z śniegu i patrolowany przez mieszane ekipy ludzi i droidów bojowych.
- Do dupy - mruknął Taltos podchodząc do obserwującego wszystko Tyraxa. - Nic nie wyjdzie z podsłuchania czegokolwiek, a jeśli podejdę bliżej to od razu mnie zauważą. Musimy to skonsultować z resztą. Wracamy.
Podnieśli się i wrócili na wydeptaną przez nielicznych przechodniów ścieżkę w śniegu. Szli w milczeniu przez chwilę, kiedy niedaleko przed nimi ktoś się przewrócił zawadzając o nierówność przykrytą śniegiem. Vlad początkowo nie zwrócił na to uwagi, ale kiedy usłyszął jęknięcie zainteresował się tym bardziej. Podszedł kilka kroków bliżej. Nie mógł się oprzeć swojej wrodzonej chęci pomagania innym.
Na ziemi siedziała krótkowłosa blondynka, której spadł z głowy kaptur. Jej miła buzia była wykrzywiona w grymasie bólu. Masowała sobie kostkę, którą najwidoczniej skręciła. Aż przygryzała wargi, aby powstrzymać kolejne jęknięcie. Popatrzył na nią chwilę nie reagując.
Nagle kobieta podniosła głowę i spojrzała prosto na Vlada, który zauważył, że ona jest trochę od niego młodsza.
- Ech... przepraszam, ale czy mógłbyś mi pomóc dojść do mego domu? Bo sama rady nie dam – skinęła głową na swą nieszczęsną nogę. Widać było, że nieśmiałość walczyła u niej z strachem przed zamarznięciem. – Mieszkam tu niedaleko. To jak, mogę na Ciebie liczyć?
Jej buzię czerwoną od wiatru i mrozu rozjaśnił na moment nikły uśmiech.

Kantyna “Punch”
Meetra poderwała się na nogi mierząc Rin wzrokiem, czy ta aby sobie nie żartuje. Widząc, że to nie blef, skonstatowała to krótkim:
- Kurwa mać.
Przeszła po stoliku roztrącając alkohol i skierowała się do wyjścia. Jeden z obecnych mężczyzn zastąpił jej drogę ale odepchnęła go na bok tak, że ten poleciał prawie na drugi koniec pomieszczenia, przewracając po drodze dwa krzesła i siedzących na nich towarzyszy.
- Coś więcej wiesz? - zapytała gdy już były na zewnątrz. Wszystko wskazywało na to, że kierowały z powrotem do Mrocznego Jastrzębia.
 
Turin Turambar jest offline