Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2016, 01:01   #2
Krakov
 
Krakov's Avatar
 
Reputacja: 1 Krakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputacjęKrakov ma wspaniałą reputację
Z Pandemią spotkałem się po raz pierwszy kilka lat temu. Była to pierwsza gra kooperacyjna, w którą grałem i przyznaję, że w pierwszej rozgrywce dała nam solidnego łupnia. W drugiej zresztą również...

Po kilku rozgrywkach gra uczy nas, że tylko sprawna współpraca, dogadywanie każdego ruchu i odpowiednie wykorzystywanie umiejętności postaci dadzą nam szansę na zwycięstwo. Widać to doskonale, gdy spróbujemy zagrać w grę sami - jeden gracz prowadzi wtedy kilka postaci i okazuje się, że jest dużo dużo łatwiej, gdy sami panujemy nad wszystkim. I tak musi działać drużyna, aby zwyciężać - jak jeden (walczący z chorobą) organizm. Gdy uda się to osiągnąć okazuje się, że nie taki Pandemic straszny.

Na szczęście poziom trudności da się troszkę podregulować, jeśli czujemy, że jest zbyt trudno lub zbyt łatwo. Robimy to za pomocą różnej liczby kart epidemii, jakie wtasowujemy do talii na początku rozgrywki. Innym fajnym mechanizmem jest sposób rozprzestrzeniania się infekcji. Co jakiś czas (przy każdej epidemii) powracają one do miejsc, w których wybuchły na początku. Zamiast więc skupiać się na całkowitym wyleczeniu choroby w danej lokacji, trzeba przez cały czas pamiętać, że nadrzędnym celem jest wynalezienie szczepionek. Zwykle nie uda nam się pomóc wszystkim chorym i musimy się ograniczyć do hamowania epidemii i utrzymywaniu jej na w miarę stabilnym poziomie.

Jeśli chodzi o dyrygowanie graczami (niekoniecznie nawet nowymi) - jest to tzw. "syndrom lidera" i dotyczy niestety większości gier kooperacyjnych. Jeden gracz, zwykle najbardziej doświadczony lub zwyczajnie cieszący się autorytetem pozostałych, podporządkowuje sobie całą resztę i mówi wszystkim co mają robić. Ma to bardzo dobry wpływ na jakość naszych działań, a jednocześnie sprawia, że rola wszystkich graczy poza liderem sprowadza się do marionetek przesuwających pionki po planszy. Ciężko z tym walczyć, bo z jednej strony fajnie, aby każdy mógł się wykazać i dać coś od siebie, z drugiej bardzo często ta ścieżka wskazywana przez lidera daje największą szansę na zwycięstwo... Tak czy owak nie jest to wcale problem samego Pandemica.

Generalnie polecam ten tytuł. Mimo upływu lat wciąż jest to bardzo przyzwoita kooperacja. Doczekała się nie tylko dodatku (wspomniany On The Brink) ale także wersji kościanej (Pandemic: Lekarstwo) i zupełnie nowej Pandemic: Legacy. W tę ostatnią nie grałem, ale słyszałem wiele dobrego. No i warto wspomnieć, że tytuł ten zawędrował na pierwsze miejsce rankingu BGG, a więc tak jakby... zdaniem graczy jest w tej chwili najlepszą grą planszową na świecie.

Żeby tego było mało, w tym roku światło dzienne ujrzy Pandemic: Reign of Cthulhu. Czyli znów podobna mechanika, a jakiego klimatu należy się spodziewać, to juz chyba nie muszę nikomu tłumaczyć
 
__________________
Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój.
Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze.
Krakov jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem