Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2016, 15:30   #3
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Amirio uśmiechnął się promiennie.
- Moje serce raduje się, widząc jak czystą i cnotliwą osobą jest panienka. Proszę pozwolić jednak, że zostanę wewnątrz statku, kiedy młoda wybranka serca draco Aerona poprowadzi negocjacje. Otóż… to wstrętnie niefrasobliwe, lecz jednak zdradzę wielką tajemnicę mojego zawodu. Piękne lico panienki działa niczym mocny trunek i rozwiązuje mi język - odchrząknął, obgryzając chrząstkę. - Kupiec pozyskuje towary z określonych źródeł, z każdym kolejnym miesiącem i rokiem tworząc coraz silniejszą siatkę wzajemnych zależności, niepisanych oczekiwań… Mówiąc krótko, jeżeli po mieście rozniesie się, że kupuję niewolników z innego źródła, niż od mojego zaufanego dostawcy, ten zarzuci mi brak lojalności, przez co podniesie ceny, usunie rabaty. Niech panienka zapamięta, że kupcy są niczym kochankowie. Zależy im na wyłączności i bywają przesadnie zazdrośni.


Słowa Saetherysa być może wyjątkowo były szczere, Vaella uznała jednak, że przede wszystkim tłusty kupiec nie chce narazić się Celtigarom. Wstała, po czym wyszła na odkryty pokład. Gorące promienie prędko zatopiły się w jej szyi oraz dekolcie. Sunęły po włosach niczym palce kochanka.

Spojrzała na sahr Mallisa Valticara. Jego ród nie posiadał smoka, mimo że należał do jednego z Czterdziestu. W głowie Vaelli prędko mignęła scena rozmowy ze stryjem Raenarrem, młodszym bratem jej ojca. Była wtedy małym dzieckiem i chętnie spędzała czas w towarzystwie cyrulika.
- Dlaczego draco Valticar nie posiada smoka? - wtedy pytała. - Czy to z powodu wojny?
- To mały ród, drogie dziecko, a ogień to potęga. Mallis nie jest draco. „Draco” to tytuł przyznawany rycerzom, którzy posiadają smoka. Ci, którzy go nie maja, są „sahr”, co oznacza „siarkę”. Ich jest zdecydowanie najwięcej. Pieśni o odwadze sahrów rozbrzmiewają w całym imperium, a także i poza nim. Andalowie zaczęli pasować nawet swoich własnych rycerzy. Obmywają ich wonnymi olejkami w imię fałszywych bogów i nazywają „ser”… co jest tylko zasłyszanym, spłaszczonym i źle wymawianym „sahr”. Nie oni pierwsi bezrozumnie czerpią ze wspaniałej kultury Valyrii. W Asshai, Krainie Cienia próbują krzyżować wiwerny i ogniste robaki, aby stworzyć sztuczne kreatury na podobieństwo smoków. Świat spogląda na Valyrię, zazdrości jej i próbuje naśladować. A niektórzy z nas potrafią z tego korzystać. Ród Taranyonów wzbogacił się, tworząc statki, które nazwał “drakkarami”. Dziob zdobi przerażająca drewniana rzeźba smoczej gęby i podobno budowane są z drewna, które było w stanie przetrwać smoczy ogień. A więc mogą przetrwać wszystko. W rzeczywistości są to zwykłe statki, jak z każdej stoczni, różnią się jedynie marketingiem i przystrojeniem… lecz w rezultacie obce krainy chętnie chcą je kupować i to wielokrotnie przecenione. Co zabawne, wojsko korzystające z drakkarów rzeczywiście częściej odnosi sukcesy. Prawdopodobnie z powodu podniesionych morale załogi.

Mała Vaella westchnęła wtedy głęboko, zdumiona słowami stryja.

- Nie trzeba być wielkim rodem, aby korzystać z potęgi Valyrii. Słyszano doniesienia o kupcu, który srał do słoika, po czym sprzedawał to szlachcicom w Pentos i Braavos, twierdząc, że to smocze łajno. Kobiety chętnie smarowały swoje ciężarne brzuchy, chcąc wydać potomka silnego i potężnego niczym smok, lordowie rozsiewali je po ziemiach, aby plony rosły wysokie.

- Ale to oszustwo! - Vaella była wtedy jeszcze naiwna.

- Zapamiętaj, drogie dziecko, że ludzie dzielą się tylko na wyzyskiwanych i wyzyskujących. Ludzie zabijają się, żeby znaleźć się w tej drugiej grupie. Korzystają z urodzenia, sprytu, koneksji. Grają w przeróżne gry i przegrywają przez takie cechy, jak honor, szczerość, moralność, czy uczciwość. Kiedyś być może i ty będziesz musiała je porzucić wraz z niewinnością…

Vaella na przekór postanowiła wtedy, że tak się nie stanie. W rezultacie wpadła w pułapkę bękarta Targarenów, jedynie małżeństwem mogąc uratować dobrobyt rodziny oraz swoje życie.

Wróciła do teraźniejszości, kiedy sahr Valticar ją pozdrowił. Obok niego pokłonili się sahrowie Cerwys, Aries i Baltimor, których znała znacznie gorzej. Należeli do straży jej pani matki Baeli, która uparła się, by bronili jej córki na - w jej odczuciu śmiertelnie niebezpiecznych - korytarzach Obsydianowej Twierdzy.
- Sprowadźcie mi tę łódkę - wskazała podbródkiem.
Na czole sahr Mallisa pojawiła się głęboka zmarszczka, mężczyzna jednak bez chwili wahania spełnił jej prośbę. Wymienił kilka zdań z mężczyznami z lewej eskorty, którzy wkrótce zmienili kurs i oddalili się ku zachodniemu brzegowi szerokiej Szklanej Rzeki.

Dwóch żołnierzy Celtigarów wnet przeszło z niewolnicami przez kładkę na pokład jej statku. Na ich twarzach malowała się konsternacja i niepewność. Vaella wręcz potrafiła z nich sczytać gorączkowe próby przypomnienia sobie, jakie relacje wiążą rodzinę Bariarów z Celtigarami i czy są na tyle negatywne, że mogą kosztować ich życie.
„A jednak nie odrzucili zaproszenia”, pomyślała Vaella. „Tak naprawdę nie sądzą, że jakiś pomniejszy ród zdecydowałby się nadepnąć na odcisk Celtigarom."
Jedna z niewolnic rozpłakała się, nie rozumiejąc sytuacji, lecz wnet gwałtowne szarpnięcie za łańcuch uciszyło jej kwilenie. W tym czasie ludzie Vaelli cumowali łódkę o belę przy relingu, tak aby nie uciekła.


- Pani, czy posyłałaś po nas? - jeden z najemników wystąpił naprzód. - Kłania ci się Uther Savinyos z odległego Tolos, miasta portowego Zatoki Niewolniczej. Mówili nam, że chcesz nas widzieć.
 
Ombrose jest offline