Rozdział 2
Prawo do nienawiści
Accelius zaczął powoli się budzić, czuł ze ziemia potwornie się trzęsie, gdy otworzył oczy, znajdował się w powozie który właśnie przejeżdżał przez usianą kamieniami ścieżkę. W powozie poza nim znajdowało się pięciu mężczyzn, wszyscy nosili ślady ran i brudu na ubraniach. Jeden z nich, o długich czarnych włosach właśnie prowadził jakiś monolog, gdy po chwili spojrzał na otwierającego oczy Acceliusa
-
Ciebie też złapali? - zapytał i zbliżył się do Acceliusa, pozostali mężczyźni przyglądali się im w milczeniu. -
Znam cię. Wykułeś dla mnie swego czasu miecz. Ten sam który nosiłem z rycerską godnością, i ku chwale bogów walczyłem o nasze miasto do samego końca. Wszyscy walczyliśmy.
Pozostali mężczyźni kiwnęli twierdząco głowami od niechcenia, każdy z nich był wycieńczony. Czarnowłosy podniósł się, kiwał się delikatnie na boki pod wpływem podskakującego powozu.
-
A teraz wszystko nam odebrano! - ryknął wściekle -
Znieważono nas, i naszą wiarę, naszczano na naszego boga i zaśmiano mu się prosto w twarz, a nas zniżono do roli niewolników, a cała wina leży po stronie heretyków! - mężczyzna uderzył się z pięści w pierś -
Zamierzam walczyć do końca, nie dam się złamać, wstańcie, walcie w drzwi, krzyczcie ile sił, zgińcie jak mężczyźni, z imieniem boga na ustach!
-
Brzmisz jak pieprzony fanatyk. - rzucił jeden z mężczyzn, ogolony na łyso który siedział przy ścianie bawiąc się złotą monetą trzymaną w dłoniach -
Bogowie nie zwracają uwagę na samobójców, jeśli chcesz poświęcać życie, proszę bardzo. Ale nie licz na to ze w ten sposób im się przypodobasz.
-
Tu nie chodzi tylko o bogów. - odezwał się czarnowłosy i spojrzał na łysego mężczyznę przy ścianie -
Ale i o naszą godność. Jesteśmy wojownikami, chcesz do śmierci usługiwać heretykom jako niewolnik?
-
Oczywiście ze nie, jebany naiwniaku. - rzucił kolejny mężczyzna o krótkich, brązowych włosach z ogromną blizną na twarzy która ciągnęła się od lewego ucha do podbródka. -
Będziemy szukać okazji żeby się zwinąć, ale nie damy się nabić na oręż w imię pierdolonej godności.