Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-05-2007, 14:41   #9
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
* * *

- I czemu nie wejdziemy do środka? – spytał najmłodszy mężczyzn stojących przed drzwiami Sali Mędrców.
Jego kolega popatrzył na niego jak na osobę o znacznie zaniżonym ilorazie inteligencji - Nie ma jeszcze B’naada, nie widzisz? Poza tym – nie wezwali nas jeszcze. Czy ty wiesz, co by się stało, jakbyśmy tam weszli nieproszeni? Pamiętasz przecież ostatni raz – dziś pewnie byłoby gorzej, niż tylko rozkaz umycia wszystkich podłóg w grocie tych Gwardzistów.
Pierwszy zrobił naburmuszoną minę i wyszeptał pod nosem kilka słów, których nie wypada przytaczać. Po chwili milczenia nie wytrzymał – Wchodzę. – poderwał się z miejsca i nacisnął klamkę, uchylając nieco drzwi. Jednak chyba dopiero teraz dotarły do niego słowa towarzysza. Zanim zatrzasnął przed sobą wrota, zdążył zobaczyć fragment Sali Mędrców. – O, Mamusiu, oni coś mówią!
Pozostali mężczyźni spojrzeli w sufit wzrokiem idealnie wyrażającym frazę: „Czemu on jest tak głupi?”, jednak nie powiedzieli ani słowa. Najmłodszy odwrócił się obrażony. Wszyscy pozostawali przez jakiś czas w bezruchu.
Nagle usłyszeli trzykrotne stuknięcie w drzwi. Nareszcie. To było wezwanie do środka. Ale... Gdzie był B’naad?

* * *

Wchodząc prawie w ostatnie słowa Almeny, Flink, który prowadził obrady, uniemożliwił dalszą dyskusję, mówiąc:
- Tak. Cieszę się, że wszyscy się sobie przedstawili. Jeśli zaś chodzi o pytania – Keromie, nie wątpisz chyba w to, że osoby, które wykonują największą misję od powstania Avadirei, zostaną hojnie wynagrodzone? Oprócz złota i zaszczytów, dla każdego będą to osobiste dary. W twoim przypadku zapewne będzie to wysoki awans. Dwójka rzemieślników dostanie nowe warsztaty. Enie nikt nie będzie żałował głównych ról w największych sztukach, Snusmurmiken... On po powrocie na pewno z chęcią zdecyduje, co z jego nagrodą. Co do Almeny... Cóż, na pewno będzie to umorzenie listu gończego – Linris uśmiechnął się do kobiety, jednak nie można było dostrzec w tym nawet nutki sympatii. Podczas tej chwili przerwy zauważyliście jakiś ruch przy drzwiach; ktoś je uchylił, zaraz jednak zamknął. Flink zwrócił się do dorosłych kobiet – Zostały jeszcze wasze pytania. Mamy nadzieję, że macie wystarczająco dużo czasu na wykonanie misji. A uroczystość zaczyna się za... – Linris udał, że się zastanawia – ...hm... Kilka chwil. Nie da się jej uniknąć, gdyż... Cóż, na ulicach ludzie już czekają na wyjście „bohaterów”. Jednak nie ma czasu do stracenia, więc, by nie zwlekać, pozwoliliśmy sobie pomóc wam w przygotowaniach.
Rozległo się trzykrotne stuknięcie w drzwi, po którym pięciu Flinków z pakunkami weszło do środka. Każdy z nich podszedł do jednego z uczestników wyprawy. Jeden, wyraźnie najmłodszy, po otwarciu drzwi popędził do Keroma. Uśmiechnął się radośnie, żywiołowo zasalutował, przy okazji prawie wydłubując oko Gwardziście, po czym wręczył z dumą torbę Flinkowi. Ale coś nie pasowało... Tak – Nathaniel stał nie bardzo wiedząc, co się dzieje – żaden z służących do niego nie podszedł. Kiedy jeszcze zastanawiał się nad ewentualną pomyłką Radnych, zza drzwi wyjrzał zdyszany Vesi.
- Przepraszam! – rzucił, po czym znów zniknął za drzwiami. Chwilę później znów wszedł, ciągnąc za sobą wielki wór splątanych rzeczy.
- B’naad! – krzyknął z wyrzutem członek Rady Sześciorga, Vesi, wstając z miejsca. – Co to ma znaczyć?
Młodzieniec skulił się lekko słysząc swoje imię, jednak nadal uparcie ciągnął pakunek w stronę Nathaniela.
- Ja przepraszam... Chciałem wziąć tylko skrzynkę z narzędziami, ale to wszystko było powiązane, poplątane i nie dało się nic wyjąć... Musiałem przynieść całość.
Żaden Vesi nie powiedział nic więcej. Spóźniony chłopak przekazał wreszcie rzeczy Keerthowi. Jeśli potrafił wyplątać coś z tej sterty gratów, mógł wybrać, co chciał.

Gdy wszyscy – łącznie z Nathanielem – uporaliście się ze swoimi pakunkami, Linris ponownie wstał.
- Jak mówiłem, tłumy czekają. Sami z resztą przypomnieliście, że nie ma czasu do stracenia. Idźcie zatem z nimi – tu wskazał na służących, którzy przynieśli rzeczy, i skinął im, by zaprowadzili was na zewnątrz.
Flink coś jeszcze mówił, lecz nikt nie był na tyle zdeterminowany, by go słuchać. Prowadzeni przez mężczyzn, co chwilę zerkających na uczestniczki wyprawy, doszliście pod Bramę. Tam odbyła się niezbyt długa, ale mimo wszystko nudna uroczystość. Z podwyższenia przemawiali po kolei członkowie Rady – przy czym każdy mówił praktycznie to samo. Wam na szczęście nie kazali wygłaszać żadnej mowy, czego przez chwilę się baliście.
Ludność Avadirei, tak entuzjastyczna na początku, stała już tylko w oczekiwaniu na otwarcie Bramy. Dokładnie jak wy. I wreszcie, po kolejnym prezentowaniu broni przez Gwardię, rozległy się werble, a kilkunastu mężczyzn, wspólnymi siłami otwarło wrota. Zobaczyliście długi tunel – podobny do tych w mieście, jednak ten był wyjątkowy – prowadził na Powierzchnię.
Tłum znów poderwał się, krzycząc i bijąc brawo – pierwsza grupa śmiałków miała wyjść z Avadirei.
 
Diriad jest offline