Mędrzec powiedział coś bardzo ciekawego.
-
Osoby, które wykonują największą misję od powstania Avadirei, zostaną hojnie wynagrodzone. Oprócz złota i zaszczytów, dla każdego będą to osobiste dary.
„Aleja Almeny!!! – zachwyciła się w myślach Flinka. – Każę tak nazwać ulicę przy której stoi nasz dom! Ojczulek pęknie ze złości, kiedy się okaże, co i w jaki sposób osiągnęła jego córeńka! Będzie musiał mówić innym handlarzom; mieszkam na Alei Almeny! A ten mój „przyszły mąż”? Też będzie musiał tak mówić, mwahahha, tak, Aleja Almeny, to jest to!!! XD”
- ...Co do Almeny... Cóż, na pewno będzie to umorzenie listu gończego.
Almena posiniała na twarzy.
„Umorzenie listu gończego?! Po co, i tak nikt mnie nigdy nie złapał! XD te patałachy ze straży przywracają się o własne nogi podczas pościgów!”
Najazd pięciu flinków z pakunkami, i potem ten szósty, urocze spóźnione biedactwo. „Hm co to za graty...?” – rozpakowywała paczkę. [wszystko co się przyda chowa do torby]
Uroczystość pod bramą. Nudy. Bla bla, bohaterowie wyruszają, bla bla... Tłum gapił się na nas jak na króliki doświadczalne. Starałam się schować za wysokim Keromem, żeby nikt mnie nie rozpoznał. Nie kazali nam przemawiać, na szczęście. Kiepska ze mnie mówczyni.
Wrota otworzyły się. Tunel. Hm, tunel jak tunel. Almena poczuła dreszcze na skórze. Uwielbiała pchać się w każde nieznane miejsce. Wiedziała, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale żyje się tylko raz, co nie? Podekscytowana, pierwsza przekroczyła bramę i z rozkoszą wciągnęła do płuc powietrze. Zapach przygody. Ekhu... X_x no, może trochę dusznawy...
- No to ruszamy!!! – zawołała radośnie i ruszyła niemal biegiem na przód.