Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-04-2016, 12:26   #6
Orthan
 
Orthan's Avatar
 
Reputacja: 1 Orthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputacjęOrthan ma wspaniałą reputację
Płynąc łodzią rozmyślałem, rozkaz Matki Przełożonej wydawał mi się jasny i klarowny - odnaleźć księgę i oddać je w ręce Światyni. Jak się domyślałem ktoś z innych członków kościoła uznał że ów artefakt w rękach heretyków, może być bardzo niebezpieczny - jednak nie była pory by to rozważać wynikające z tego komplikacje, a po za tym miałem zaufanie do intencji i Matki Petrycji.
Należało się skupić jednak na zadaniu - tym bardziej że czarni rycerze nie wydawali się zbyt zadowoleni z mojej obecności, choć biorąc pod uwagę ich kamienne twarze i ciągłe milczenie trudno był poznać czy kierują nimi jakieś emocje.
Gdy dobiliśmy do brzegu moim oczom ukazał się widok dość posępnego klasztoru, nie wyglądał jak znane mi przybytki Pani Miłosierdzia w Imperium - biła od niego jakaś złowroga aura. Zresztą Estelia wydawał mi się bardzo ponurym miejscem i mało gościnnym do tego, być może w Arabi będzie lepiej?
W każdym razie widać było że Morryci znali się na swoim wojennym rzemiośle, rozkazy Mistrza von Scholberga zostały bardzo sprawnie wykonane - co ciekawe najwyraźniej ktoś bardzo ważny uznał że nie mogę stracić życia, więc Mistrz von Scholberg w swych rozkazach przydzieli mi jako niańkę jednego z swoich zaufanych zbrojnych i przy okazji kazał mi się trzymać na tyłach oddziału. Dla mnie było nawet to i lepiej jak któryś z braci zostanie ranny w starciu, to będzie łatwiej go opatrzyć bez narażania swojego żywota.
Widząc że zakonnicy ruszają pomodliłem się chwilę do Shallayi i ruszyłem za bratem Helmutem. Wolałem nie myśleć o tym co może nas spotkać w przybytku Shallayi.
 
Orthan jest offline