Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2016, 00:04   #4
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację

Tego nie przewidział.

Ta myśl błyszczała w jego świadomości, gdy znajdował się w powietrzu. Ciśnięty na podłogę przez nieznaną jeszcze siłę wiedział, że to może skończyć się bardzo źle. Nie przygotował się.

Owszem, wiedział, że sterowiec jest najpewniej obserwowany, dlatego najpierw starał się zgubić śledzących, a potem dostać do niego jako zwykły członek załogi. Nie spodziewał się jednak ataku ani tego, że zostaną o nim poinformowani przyjmując uderzenie.

Zobaczył jak tuż obok niego znajduje się wyrwa w ścianie i otwarta przestrzeń przestworzy. Szybko, instynktownie złapał się pierwszej wystającej rzeczy, na jaką trafił. Przeżyć i zrobić z tego swoją siłę.

Odetchnął głęboko wisząc nad przepaścią. Spojrzał za siebie na wrogi statek powietrzny, a następnie pod siebie. Odetchnął ponownie i zamknął oczy na moment.

Wszedł do własnego pałacu, a czas zwolnił.


Spostrzeżenia, sugestie i możliwe scenariusze mnożyły się w jego głowie w zastraszającym tempie. Obracały się przemieszczały, dryfowały, pikowały, wznosiły, rozszerzały i zmniejszały. Przyciągały się do siebie i odbijały. Bezużyteczne w tej chwili skupiska danych pod wpływem wysiłku woli niechętnie, lecz coraz bardziej ulegle zwalniały. W pewnym momencie wyróżnił się ruch bardziej uporządkowany. Fakty łączyły się ze sobą.

Pierwsze skupisko posłusznie podleciało do niego i zaczęło obracać się i powiększać na życzenie.
Najczarniejszy scenariusz - co jeśli spadnie?

Zobaczył przed oczami mapę zony Orion. Tu są. Większość powierzchni stanowiły akweny wodne. Prawdopodobieństwo tego, że znajdują się nad stałym lądem jest mniejsze niż przebywanie nad wodami.
Jeśli jest nad lądem, to opadając jest w stanie zmienić kierunek tak, by maksymalnie zwiększyć szansę wpadnięcia do wody. Rozłożyć ręce. Zmniejszyć prędkość spadania. Przed taflą zmienić pozycję na wyprostowaną. Nogi w dół, ręce skrzyżowane na piersi.

Zobaczył siebie uderzającego piętami w powierzchnię wody. Czas zatrzymał się w tym momencie.
Obrażenia? Ciężko oszacować. W najgorszym wypadku połamane nogi. Pływanie za pomocą wyłącznie rąk grozi utopieniem. Torba. Przekręcić na brzuch. Przy pomocy rąk powinna utrzymać na wodzie. Miał szansę przeżyć.

Błyskawicznie wrócił do miejsca, w którym się znajduje. Zobaczył siebie podciągającego się. Bezskutecznie. Spadł.
Wrócił ponownie. Chropowata rura niedaleko. Doskonały wybór. Wzmocnić chwyt. Nie powinien wtedy spaść. Podciągniecie siłowe odpadało. Znajomość własnych wad i zalet to podstawa, zaś siła do tych drugich nie należała. Musiał sobie pomóc.
Zobaczył siebie wychylającego się do tyłu, po czym gwałtownie do przodu. Podciągnięcie kolan, co zwiększy impet. Dołożyć siłę rąk. Podciągnął się na tyle, by rura znajdowała się na wysokości klatki piersiowej.

Co teraz?
Najtrudniejszy etap. Impet częściowo wytracony. Połączenie z siłą może nie wystarczyć. Zmniejszyć wagę - wychylić się maksymalnie w stronę pokładu. Głowa waży do pięciu kilogramów. Przeniesienie nawet takiej masy nad powierzchnię pokładu zmniejszy konieczną siłę.
To za mało.
Impet musiał wykorzystać w inny sposób. Zarzucić nogę na pokład. Siła rąk i nóg połączona z resztkami pędu oraz przeniesieniem środka ciężkości powinna wystarczyć.

Gdzieś w tle analizowała się kolejna porcja informacji. Otworzył oczy.

Uchwycił część wystającej rury i poprawił na niej chwyt. Chropowata powierzchnia instalacji sprawiła, że nie powinien się z niej łatwo ześlizgnąć. Następnie wychylił plecy w łuk, ażeby mocno je wypchnąć razem z całym ciałem. Nieduża waga tym razem była sprzymierzeńcem - zabieg był dość szybki i zręczny. Podciągnął ręce i łokcie z powrotem na deski, a zaraz i jedną z nóg. Jeszcze jeden ruch i...
Przeturlał się na podłogę. Serce zabiło mocniej, gdy plecy znów zetknęły się z pewnym gruntem. Czy aby tak pewnym? Za sobą słyszał już zbliżający się warkot nieprzyjacielskiego statku.

Jedno spojrzenie na sterowiec ponownie wciągnęło go do jego pałacu.

Tym razem stał na ziemi i z rękoma w kieszeniach spoglądał na niewielkie sterowce wzbijające się w powietrze w Bellatrix. Niebieska Armia wchodziła na pokład i odlatywała na zwiad lub dywersję. Albo ćwiczenia. Niemniej przeznaczenie tego typu sterowców było wyłącznie dwojakie.

Kolejny obraz, tym razem nieruchomy. Jacob przyjrzał mu się bardzo dokładnie, lecz nie dostrzegał żadnych emblematów. Piraci lub Black Cross. Obstawiał to drugie.

Następny obraz. Sterowiec obracał się we wszystkich kierunkach, rozpadał na części składowe i składał ponownie.
Załoga wynosiła około dziesięciu osób.

Jeszcze jedna zmiana. Byli szybsi i zwrotniejsi, lecz mniej liczni, a nawet gdyby byli liczniejsi to...
Przed oczami ukazał się obraz Samanthy Kidd. Ubranie było szczegółem, który umknął pamięci Jacoba. Z rozłożonymi na boki rękoma obróciła się wokół własnej osi. Kolejny pojawił się Dewayne Casimir w identycznej pozycji, ale tym razem ubranie było na swoim miejscu. Kapitan zatopionej Black Betty szybko jednak umknął ze względu na swoje obrażenia. Następny był Richard la Croix, który również dokonał tego samego manewru.
Siła bojowa: Przewaga na ich korzyść. Obawiałby się tylko i wyłącznie wtedy, gdyby dostrzegł na sterowcu wroga znak Kompanii Wilka.

Otworzył oczy ponownie.

- Sir Richardzie! Musimy dać odpór agresorom. Gdzie jest pokładowe uzbrojenie? - mówił Denis, gdy Cooper zbierał się z podłogi oceniając miejsce ataku przeciwnika.

Richard musiał widzieć to, co on. W końcu był kapitanem nie pierwszy raz. Jacob zabrał się natychmiast do odciągania Lucjusza w bezpieczniejsze miejsce, po czym popędził w kierunku, w którym udał się szlachcic.

- Aa, jak ten alchemik dotrze tu wreszcie z ładunkami zapalającymi, to spalcie im tę łajbę - powiedział la Croix, gdy Jacob wchodził.

- Czy ja muszę wszystko tłumaczyć wszystkim? Nawet kapitana sterowca mam uczyć o sterowcach? - żachnął się Starr z lodowatym opanowaniem.

W sumie nie było się czemu dziwić, to on był jedynym geniuszem na pokładzie. Niemniej spodziewał się czegoś więcej po kapitanie zeppelina. Spodziewał się, że będzie potrafił zapanować nad prymitywną potrzebą uderzenia złością i przekalkuluje na zimno wszystkie opcje. W końcu od tego był. Zamiast niszczyć przeciwnika należało obrócić jego siłę przeciwko niemu.

- Black Cross daje nam kopalnię informacji, zeppelin, wyposażenie. Tego używa Niebieska Armia do zwiadów lub... dywersji! Nasza siła to liczebność ich załogi, czyli około dziesiątka ludzi. Sama Kidd położy trzecią część lub więcej. Konkluzja? Abordaż. Chyba, że chcesz wytrącić ten wyborny atut z własnej ręki - powiedział Cooper patrząc na wrogą maszynę.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline