Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-04-2016, 17:10   #6
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Zaczęło się. Jej własne piekło, gorsze niż pożoga smoczego oddechu, oto wdarło się przez próg komnat, które były tylko zwodniczą barierą.

Przyjęcia, odwiedziny, fałszywe uśmiechy i przyjaźnie, intrygi, knowania, zepsucie, ukryte za fasadą przepychu. To wszystko z czym Vaella walczyła, tutaj dopadło ją ze zdwojoną siłą. Jakby nie dość nieszczęścia miała w postaci Targaryos - męża nawet nie z rozsądku, lecz z wyrachowania oraz szantażu. Wciąż ciężko było oswoić się z tą myślą i zaakceptować przegraną bitwę.

Dziewczyna odetchnęła. Wojna wciąż trwała.

Z szerokim uśmiechem powitała natręta, który najwyraźniej nie wytrzymał ciekawości i postanowił wykorzystać swoje urodzenie, by poznać młodą żonę jednego z największych łamaczy serc Obsydianowej Twierdzy, która przez najbliższe dni będzie zapewne głównym tematem zamkowych plotek.

- Sahr Qartheos, co za niespodzianka - podeszła do gościa, wyciągając dłonie i łapiąc nimi ręce mężczyzny w geście przyjaźni - Jakże miłe sercu zagubionej kobiety jest twoje powitanie. Z przyjemnością zasiądę do wspólnej uczty i jeśli nie będziesz miał nic przeciwko, poproszę cię o pomoc w nadrobieniu towarzyskich zaległości. Wiesz pewnie, że moja droga matka nigdy nie była zbyt towarzyska...

"Co też po niej odziedziczyłam" - dodała w myślach.

- Oczywiście, że panią wprowadzę w tutejsze towarzystwo. Dobrze, że wspomniała pani o swojej matce, tak właściwie jest jednym z powodów, dlaczego do pani przychodzę. Ale to nie temat na tę chwilę. Proszę podać dania - sahr Qartheos uśmiechnął się do służących.

Zaczęli od ciężkiego gulaszu pachnącego dziczyzną, pomidorami, bazylią i miodem. Potrawę nabierano ze wspólnego naczynia zarówno dla Vaelli, jak i jej gościa. Być może chciano w ten sposób wykluczyć możliwość otrucia.

- Najświeższą, najbardziej gorącą nowiną, oprócz pani małżeństwa, są zaręczyny panienki Aerralis z najstarszym synem lorda Veltalosa. Gdy usłyszałem o tym, ucieszyłem się z całego serca, lecz nie wszyscy tak samo reagują. Boją połączenia się fortuny rodu pani kuzynki z twardą pięścią i smoczą siłą drugiego, też wspaniałego rodu. Ale Vallaeronowie już wcześniej nie byli przychyli zarówno Bariarom, jak i Aerralisom - mężczyzna dodał cierpko. - Chyba nie powinienem o tym mówić, jednakże… słyszałem jak lord Vallaeron mówił do swojej małżonki, że obecność osoby z nieprawego łoża za Murami Baleriona kala to święte miejsce. Nieprzychylnie wypowiadał się również o panience, ale tych słów nie powtórzę. Naprawdę o żadnej damie nie powinno mówić się, że pochodzi z zaścianka, zwłaszcza jeśli jest valyrijką czystej krwi - Caspar z odrazą pokręcił głową. - Mam nadzieję, że smakuje pani strawa?
- Owszem, wyborna - odparła Vaella, choć od kilku minut nie wzięła żadnego kęsa do ust - Cóż, przykro to słyszeć. Mój świętej pamięci ojciec uczył mnie jednak, że skoro o tobie mówią, to znaczy, że coś znaczysz. Widać małżeństwo panny z zaścienka i bękarta zaniepokoiło lorda. - mrugnęła do Caspra, jednocześnie próbując przejrzeć jego reakcję. Po której był stronie? Nie potrafiła jednak tego ocenić. Mężczyzna wydawał się szczery, spokojny i zrelaksowany… jednak mógł być po prostu dobrym aktorem.

- Oczywiście, że zaniepokoiło - sahr Qartheos skinął głową. - Jak wiadomo, stanowisko generała jest bardzo zaszczytne. Według prawa w danej chwili może być jedynie trzech mężów tego tytułu. Kiedy miesiąc temu draco Taranyon zginął na froncie - zakasłał znacząco - wcale nie dźgnęła go jedna z tamtejszych kurew w trakcie lubieżnej nocy - znowu zakasłał - to jedno miejsce zwolniło się. Lord Vallaeron już zacierał sobie ręce na ten zaszczyt, gdy nagle na scenie pojawiła się znacznie bardziej uzdolniona postać. Pani mąż. Jutro będzie miało miejsce głosowanie celem zarządzenia, kto zostanie następnym generałem. Czy zwycięży talent, młodość i umiejętności, czy też starość, zgnuśniałość i znajomości - sahr Caspar spojrzał znad talerza prosto w oczy Vaelli. - Mi zależy jedynie na dobrze imperium, dlatego stanę za draco Targaryosem. Polecę to również przedstawicielom rodów podległych mojemu. Mam nadzieję, że Bariarzy nie zapomną o tym w przyszłości.
- Jak i o wspaniałej wieczerzy - Vaella podniosła kielich w geście toastu. Trochę się uspokoiła, pojmując, że Qartheosowi najwyraźniej chodziło o wpływy i ewentualny sojusz. Po chwili jednak przypomniała sobie, że sahr wspomniał o jeszcze jednej sprawie.

- A o co chodziło z moją mateczką? - zapytała, gdy wypili toast.

Vaella poczuła charakterystyczny smak białego wina. Drogiego, z południowych winnic. W Obsydianowej Twierdzy wystawność była obowiązującym standardem. Po toaście sahr Caspar jednak wyraźnie spochmurniał.
- Nie chcę psuć nastroju - mężczyzna skrzywił się. - Ale słyszałem o chorobie pani matki. Podobno źle rokuje.

Przed oczami Vaelli stanęła lady Baela, gdy widziała ją po raz ostatni. Było to łzawe pożegnanie. Obie przeczuwały, że już więcej się nie zobaczą. Kaszlała krwawą plwociną, a służące stale okładały jej czoło mokrymi ręcznikami. Żadne jednak napary, ani obrządki nie poprawiały stanu zdrowia pani matki. Każdy przeczuwał jej nadchodzącą śmierć.

- Powszechnie wiadomo, że mój ród posiada dużą sieć Zielonych Domów, zarówno w Valyrii, jak i pozostałym miastach imperium. Służą nam kapłani i zielarze o najwyższych umiejętnościach. Najwspanialszy z nich jest Erdric, który asystuje w chorobie mojego pana ojca, tutaj, w Obsydianowej Twierdzy. Proponuję, aby pani pani matka spoczęła w pokoju obok mojego dogorywającego pana ojca i oddała się opiece Erdrica. Może to być dla niej jedyna szansa…

To było zbyt piękne. To był wielki dług! Vaella wiedziała o tym, ale... była gotowa oddać wiele dla rodziny, a szczególnie dla matki, która może nie należała do najmądrzejszych, ale serce miała gołębie.
- Jeśli byłaby taka możliwość... choć nie wiem czy nas stać. Mnie i matkę. Jeśli chodzi o małżonka... musiałabym go przekonać.
“zaszantażować - tylko czym” - dodała w myślach.
Sahr Qartheas obruszył się.
- Nie jest tajemnicą, że Zielone Domy nie pobierają opłat za leczenie ludu, dlaczego więc miałbym kazać miłej pani opróżniać sakiewkę? To mój obowiązek i przedsmak przyjaźni, która, jak mam nadzieję, rozkwitnie między nami - z powrotem się uśmiechnął. - Pana męża nie trzeba informować, ani przekonywać. Możemy utrzymać to w tajemnicy, jeśli tak pani sobie życzy. Jako że Erdric musi być stale przy ojcu, pani matka i tak musiałaby zamieszkać w jego wieży. Nie ma powodu, dlaczego draco Targaryos miałby zgłaszać obiekcje.
- To bardzo... uprzejme. Nie, no... naprawdę będę wdzięczna - Vaella czuła jak maska z jej twarzy zsuwa się i roztrzaskuje na ziemi. Tu jednak chodziło o jej matkę!
Sahr Caspar uśmiechnął się uprzejmie, po czym wstał.
- Mam nadzieję, że pośle pani po nią jak najszybciej. Z wiadomych względów - skłonił się. - I… zapomniałbym. Jutro po głosowaniu odbędzie ceremonia Nadania. Mój brat skończył dwa lata i otrzyma swoje smocze jajo. Rytuał powiąże serce jego oraz smoczego zarodka na wieki. Mam nadzieję, że obecności pani Vaelli uświetni tę uroczystość?
Kobieta również wstała.
- Będę zaszczycona.- odprowadziła gościa do drzwi.

Odetchnęła, gdy mężczyzna wyszedł. Miała paskudne wrażenie, że właśnie w coś się wplątała. Ale czy mogła nie skorzystać z sytuacji?

- Czy... mamy posprzątać po posiłku? - Krwawnik wyrwała Vaellę z zamyślenia.
- Tak... jasne... to znaczy - szlachcianka spojrzała na dwie niewolnice - Na smocze wiatry! Przecież wy na pewno też jesteście głodne!
- Nic nie szkodzi, pani, my...
- Dajcie spokój, siadajcie i jedzcie. Jeszcze sporo zostało. Niektórych potraw nawet nie ruszyliśmy. Oto jak szlachta marnuje jedzenie, psia mać!
- Pani, chyba nie wypada...
Vaella podniosła rękę w geście zatrzymania. Niewolnica posłusznie umilkła.
- Siadajcie i jedzcie. Musimy porozmawiać.
Dziewczęta wyglądały jak dwa kurczaki stojące przed wężem, lecz posłusznie zasiadły do stołu. No... co prawda Piwonia próbowała uciec ze swoim talerzem na ziemię, ale Vaella powstrzymała ją i gestem wskazała miejsce przy stole.
- Posłuchajcie, nie znamy się i nie ufamy sobie...
- Pani, to nie...
- Krwawniku, mówię jak jest. Posłuchaj mnie proszę do końca. Nie mogę wam od razu wszystkiego powiedzieć, ale powinnyście mieć świadomość, że nie kupiłam was dlatego, że potrzebne mi służki.

W oczach Piwonii pojawił się strach. Vaella widząc to, złapała się za głowę. Nigdy wcześniej nie miała takiego problemu z wyartykułowaniem myśli.

- Posłuchajcie... ja... mi zrobiło się was żal. Po prostu. Nienawidzę niewolnictwa. I gdyby to było możliwe, już teraz zwróciłabym Wam wolność. Niestety... ja sama jestem trochę niewolnicą... mojego męża. Dlatego chciałabym prosić Was żebyście zostały moimi towarzyszkami. Choć nikt poza nami nie powinien o tym wiedzieć. Oficjalnie nadal będziecie moją służbą, bo tak jest bezpieczniej dla Was i dla mnie. Przy gościach, takich jak Casper, niestety, będę Wam czasem rozkazywać. Jednak kiedy zostaniemy same... będziemy sobie równe. Pewnie będę Was o wiele rzeczy prosić, jak choćby przynoszenie posiłków dla nas z kuchni, bo szlachciance to nie wypada, ale zawsze możecie mi odmówić. Zawsze możecie mnie spytać dlaczego tak a nie inaczej chcę uczynić. Mam nadzieję po prostu, że pewnego dnia... zostaniemy przyjaciółkami.

Dziewczęta pokiwały głowami, choć w ich oczach wciąż czaiło się niedowierzanie i strach. Vaella westchnęła. Tylko czas mógł pomóc przekonać te dwie płochliwe istoty.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline