Samantha nie bardzo miała ochotę uczestniczyć w jakichkolwiek rozmowach. Nie przybyła tutaj ani w celach towarzyskich, ani by zdobyć nowych przyjaciół - co też wyraźnie było widać po jej postawie, jaką przyjęła. Siedziała z naburmuszoną miną, jakby wizyta w sterowcu była ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę. Wyglądała po części jak zakarane dziecko i tylko od czasu do czasu wtrąciła w rozmowę swoje trzy grosze. Kołysanie maszyny było nużące i z każdym jej ruchem w brzuchu kobiety przewracało się niestrawione do końca żarcie, które najchętniej dałoby dyla przez jej gardło i spierdoliło skacząc przez okno. Pomału zaczęła się przyzwyczajać do wzrostu odczuwania bodźców, ale nie do tego latającego ustrojstwa! Co za psychol wymyślił, by zamiast pruć przez fale mórz i oceanów, latać sobie jak pierdolona wróżka i smrodzić pseudo pyłkiem wylatującym maszynie z dupska?
Westchnąwszy wyjęła swoje dwie spluwy i poczęła je pielęgnować. W międzyczasie coś odpysknęła bezczelnie wtrącając się w dyskusje i załadowała nową amunicję. Kiedy obydwie bronie były już gotowe do ewentualnego przerwania rozmowy poprzez eliminację dyskutantów, cały sterowiec zatrząsł się silnie. Samantha straciła równowagę kiedy siła uderzenia wyrwała ją z siedziska, jednak z pomocą rąk, którymi machała w celu odzyskania rezonu oraz sprawnych i silnych nóg, udało jej się w końcu uchwycić drzwi i uniknąć opuszczenia sterowca w trybie natychmiastowym i w dodatku bez kultury - czyli nie przez drzwi.
Po przybyciu do sterowni Samantha uruchomiła swoje trybiki ukryte pod rudym łbem. Nie rozumiała tej krótkiej wymiany zdań między historykiem a szlachcicem, bo jedyne co do niej dotarło to "abordaż". Kobieta czuła się na siłach, aby dokonać szybkiej rzezi! Implant już po raz któryś dał o sobie znać, że działa i potrafi podrasować jej i tak duże zdolności bojowe. Wielka szkoda, że Kidd nie była na tyle bystra, aby wziąć pod uwagę to, że ten kto implant jej podarował, mógł dodatkowo wszczepić w jej ciało coś niechcianego, co na przykład pozwoliłoby przejąć nad nią kontrolę, albo chociażby wysadzić jej ciało od wewnątrz czy też podgrzać organizm do niemożliwości. Sam w sobie implant mógł wywołać skutki uboczne i to gorsze niż wymioty bulimiczki, ale jak zwykle Piratka miała to w nosie.
W całym tym zamieszaniu nie wiedziała, gdzie postawić nogę, do kogo otworzyć ryj, ani co postanowić. Ojciec był jakoś bardziej zorganizowany no i myślał szybciej, a jej czasami sprawiało to trudność - może to dlatego nie pchała się na stanowisko Kapitana jakiejkolwiek łajby, bo jej pasją było proste życie osoby siekającej ciała wrogów, a nie mówiącej innym, by poszli w jej ślad.
W końcu w głowie kobiety coś zaskoczyło. Błysk w oku zdawał się jedynie potwierdzać, że proces myślowy ruszył pełną parą. Samantha westchnęła potężnie podchodząc do
Coopera i wcisnęła mu w łapę pistolet plazmowy.
- Wydajesz się być... Obeznany, mam nadzieję, że umiesz tego używać - oznajmiła beznamiętnie i za wszelką cenę musiała uniknąć określenia "mądry" czy też "inteligentny", aby przypadkiem nie umniejszyć samej sobie.
Następnie wyprostowała się dumnie i wyjęła swój rapier. Poczuła silne uderzenie serca, które przyspieszyło na tyle, iż mogła poczuć jego pracę za klatką z żeber oraz usłyszeć dudnienie w głowie, spowodowane szybszym płynięciem krwi przez tętnice szyjne.
- Dawać mi tych sukinkotów... Nie będziemy się z nimi pierdolić po partyzancku, w balona kulami miotać - prychnęła po czym zagryzła rękojeść rapiera zębami, aby przytrzymać go w ustach i z pomocą wolnych rąk móc związać swoje długie włosy. Nie mogło ujść uwadze lśnienie jej białych zębów, które na pewno nie powinny tak wyglądać w życiu żadnego pirata. Gdy była już gotowa, ponownie dobyła swojej broni, czekając na decyzję. Przecież nie rzuci się jak głupia w przestworza, licząc na łut szczęścia. Nawet do abordażu potrzebne były konkretne decyzje.
- Pokażmy im, co to znaczy dostać wpierdol - podsumowała na koniec, mając nadzieję, że jej pewność siebie pomoże Richardowi podjąć decyzję i przestanie się wydurniać.