Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2016, 16:11   #10
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Vaella skuliła się na posłaniu, podciągając kolana pod sam podbródek. Ukryła twarz tak, że tylko jej oczy były widoczne - duże ze strachu, załzawione, o kolorze czystego ametystu.

- Wiem, że masz rację - powiedziała po chwili - Nie wiem tylko czy potrafię. Już teraz... trudno patrzeć mi w zwierciadło...To okropne, tak wiele fałszu widzę na własnym obliczu.
- Fałszu? - zapytał Daemos, przybliżając się i ujmując dłonie Vaelli.
- Kłamstwo nakładam na siebie wraz z poranną suknią. Kłamię, gdy kogoś spotykam, gdy jem obiad... Kłamstwo mam nałożone na twarz... Iiii... Wiesz, czuję, jak ta maska wgryza mi się w skórę. Ja... już nie wiem, kim jestem, Daemosie. Dziś kupiłam dwie niewolnice. Chciałam je ocalić od tego, co miało je spotkać, ale jakby nie patrzeć... stałam się częścią koła, które wciąż się toczy. Na miejsce tych dwóch dziewczyn, zostaną kupione jakieś inne. Dopóki jest popyt, jest też podaż... Ludzie są i będą niewoleni. Nie wiem już czy to, co robię, ma sens... - wyrzuciła z siebie, unikając spojrzenia gladiatora.

- Dziewiętnaście lat życia to trochę wczesna pora na czucie się pokonaną - odparł Daemos. - Nie znałem własnej matki. Wychowywał mnie mistrz w Astaporze. Nie słowem, lecz biczem i pięścią. Wraz z innymi ciągnąłem liny z ciężkimi blokami na budowę piramid. Krew, pot, żółć… tylko tyle znałem. Kiedy sprzedano mnie koloseum, cieszyłem się, że będę mieć okazję umrzeć, jak mężczyzna. Jednakże… nie umarłem. Każdego dnia trenowałem walkę, a potem stawałem w szranki z innymi. Wygrywałem. Zasypiałem, czując gorączkę walki w płucach, budziłem się, zastanawiając, czy będzie mi dane dożyć nocy. Przeżyłem piekło, lecz wywalczyłem sobie wolność i zaciągnąłem się na służbę u draco Veltalosa, która okazała się niebem i wybawieniem.

Daemos odchrząknął.

- Jeżeli chcesz, żebym żałował cię dlatego, bo masz fałszywie uśmiechać się, to źle trafiłaś - mruknął, po czym naciągnął płaszcz, zbierając się do opuszczenia komnaty. - Jeżeli uważasz, że walka nie ma sensu i nie warto próbować… to może po prostu połóż się na tym łożu i umrzyj. Zawsze mnie dziwiło, jak ci, którzy mają w życiu najlepiej, potrzebują największego wsparcia duchowego.

Vaella patrzyła na Daemosa oniemiała, po czym szybko wstała z łóżka i złapała go a rękę.

- Nie idź... przepraszam... Ja... ja po prostu potrzebowałam się wyżalić. Dam radę. Zniosę gorsze rzeczy, jeśli będzie trzeba. - mówiła z coraz większą energią, a na jej policzkach pojawiły się lekkie rumieńce - Daemos... jeśli całkiem cię nie zraziłam... nauczysz mnie? Nauczysz mnie, jak mam omotać bękarta? No i... niech będę egoistką, ale to z tobą chcę spędzić mój pierwszy raz. - przylgnęła piersią do silnego ramienia gladiatora.

Daemos jednak potrząsnął głową. Zdaje się, że rozmowa go ostudziła.
- Przyszedłem tutaj… bo myślałem, że spędziliście już razem noc. Nie chcę jednak narażać cię na jego gniew. Powinienem już pójść, moja nieobecność może zostać dostrzeżona.

Mężczyzna wskoczył na okiennice, jak gdyby bojąc się, że się rozmyśli.

- I… nie powinienem tego mówić… ale nie przychodź jutro na Nadanie Qartheosa - rzekł, nie patrząc jej w oczy.

Po chwili pochłonęła go ciemność. Mimo to Vaella jeszcze długo stała w oknie, nasłuchując jakichś krzyków bądź ujadania psów, które mogłyby świadczyć o tym, że ukochany wpadł w kłopoty.

"I co ja bym wtedy zrobiła? Tupnęła nóżką?"

Daemos mówił, że młoda szlachcianka z rodu Bariar może coś zrobić, coś wielkiego... Ona jednak wciąż czuła się małą myszką lub raczej lalką - marionetką w rękach wielu kuglarzy.

Nawet gladiator nią manipulował. Była tego świadoma, choć wierzyła, że w jego przypadku powodem jest wyższość idei a nie własny los. Ten człowiek nie wiedział co to strach o życie. Dlatego wciąż żył. Paradoks?

W końcu Vaella odstąpiła od okna i spojrzała na swoje odbicie w dużym zwierciadle toaletki. Choć pokój rozświetlał zaledwie jeden płomień świecy, noc była jasna i dziewczyna potrafiła dostrzec kontury ciała.

Przełknęła ślinę. Powoli, nie odrywając wzroku od odbicia sięgnęła tasiemki na piersi. Lekko drżącymi palcami rozwiązała ją, odsłaniając krągłe wzgórza niedużych piersi. Przesunęła opuszką palca pomiędzy nimi, zakreślając kształt wokół rozcięcia koszuli. Uśmiechnęła się do odbicia zmysłowo, wyzywająco. Jej biodra zaczęły falować w rytm niesłyszanej muzyki. Vaella wyciągnęła do góry ręce i przeciągnęła się niby kocica, prężąc swoje nagie, młode ciało.

Matka mówiła, że odziedziczyła wszystko to, co najlepsze z wyglądu obu rodów. I choć z pewnością dłuższe nogi czy większe piersi byłyby dodatkowym atutem, to ładnie zarysowana wąska talia w zestawieniu z krągłymi pośladkami czyniły jej ciało apetycznym.

Nie przerywając tańca, dziewczyna zakreśliła dłonią owal twarzy, po czym przesunęła palcami po szyi - tak, jakby była to dłoń kochanka - zachłannie i delikatnie zarazem. Kiedy palce sięgnęły ramienia, dziewczyna strzepnęła z niego, niby niechciany liść, ramiączko koszuli. Ta, nie mogąc się już dłużej utrzymać, zsunęła się z ciała Vaelli, ukazując księżycowi jej skórę w kolorze kości słoniowej.

Jasnowłosa dziewczyna przyjrzała się sobie, po czym z wolna, kręcąc biodrami, podeszła do zwierciadła. Wydęła karminowe wargi do swego odbicia, jakby zapraszając je do pocałunku.

- Oto twoja broń, dziewczyno. - powiedziała sobie - Umysł jest twoją tarczą, lecz to ciało jest mieczem. Żaden wojownik nie może obejść się bez broni, dlatego noś swą dumnie i nie wstydź się jej używać.

Po tych słowach przyłożyła czoło do gładkiej tafli. Chłód lustra rozjaśniał umysł i dodawał otuchy. Jutrzejszy dzień miał być kolejną bitwą - Vaella czuła, że jest na nią gotowa.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline