Przekląłem w duchu nadgorliwych ćwoków z artylerii, strzelających na oślep.
Las włóczni wystających znad pawęży, naciskający na dzielnych tarczowników po mojej prawej nie zachęcał, ale jednak. Żołnierz musi zrobić to co musi zrobić. : Żołnierze, przygotować się na odbiór ataku! Pawężnicy, na mój znak, otworzyć tunel i wpuścić ich na nas, weźmiemy ich z dwóch stron.
Plan był taki, aby w momencie przelotu nieoczekujących nagłego spadku oporu arabów, lecących na łeb na szyję, usiec w locie. Reszta, która przeżyje będzie po drugiej stronie i da się ich wytłuc chwilę później przez żołnierzy na tyłach.
Żołnierze ustawieni po dwóch stronach potencjalnego korytarza wznieśli miecze. : Królu, proszę podejdź do pawężników. Siekaj ile wlezie zza ich pleców. Tam będzie najbezpieczniej. Im dalej, tym więcej czasu na zorientowanie się że wpadli w zasadzkę. Wy czterej, chronić Króla.
Przygotowałem się sam do ataku. Wzniosłem miecz. : Teraz!!!
__________________ "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej." |