Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2016, 23:09   #4
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Pisane z pomocą Corax

Prolog


Przeczucie nie myliło jej i tym razem. Ribe zastała poruszone nadchodzącym thingiem. Wszyscy gadali ale nikt nie potrafił podać konkretnej przyczyny, która stała za tak nagłym zwołaniem zgromadzenia. Nie byłaby jednak volvą, gdyby przybyła przed oblicze jarla wiedząc jedynie to, co pozostali.
Do domu Agvindura zaszła tylko na chwilę, by zostawić część swych rzeczy i zabrać jednego z niewolników. Niedbałe przywitanie i schludnie upięte włosy powiedziały domownikom, że kobietę lepiej teraz ostawić w spokoju. Biarni posłusznie podreptał za nią domyślając się już czego może się spodziewać. Wieszczka wyprowadziła go poza wały i pewnym krokiem poprowadziła do znajomego już zagajnika.
- Rozpal ognisko. - Poleciła, wyciągając ze swej sakwy mały bębenek, kilka kości, woreczek haftowany tak misternym wzorem, że trudno było rozróżnić co na nim się znajduje i parę innych sakiewek.
Mężczyzna polecenie wykonał i stanął przy niej oczekująco. Podniosła się otrzepując ręce i pogładziła niewolnika delikatnie po policzku, by po chwili przysunąć usta do jego szyi. Jęknął cichutko, gdy wbiła kły i zaczęła pić spokojnie. Nie trwało to długo, gdy odsunęła się oblizując.
- Możesz odejść, dziękuję. - Powiedziała rozpuszczając długie włosy.
Niewolnik zniknął niczym cień, które ją teraz otaczały.


Wysypała na dłoń zioła z nieozdobionych woreczków i wsypała je do ognia. Płomień buchnął gwałtowniej, a z ogniska wydobył się dym. Wzięła w ręce bębenek i jedną z kości, by wybijając nią rytm ruszyć tanecznym krokiem dookoło ognia śpiewając cicho.
- Panie ogień, pal. Wypal smutek i żal, wypal myśli natrętne niechciane, wypal to co winno być zapomniane. - Powtarzała te słowa przez dłuższy czas, aż w końcu stanęła w miejscu i niemal z czcią ujęła ostatni woreczek. Uklękła przy ognisku, wyciągnęła zza pasa sztylet, którego ostrze całe pokryte było runami i przecięła sobie dłoń wysypując na nią runy z mieszka. Obiema dłońmi potrząsnęła kamieniami i upuściła je na ziemię szepcząc cicho zaklęcia.

Przez chwilę miała wrażenie, że rytuał nie wyszedł. Nie czuła wypełniających ją wizji, nie czuła przepływu mocy. Czuła się pusta, opuszczona. Pierwsze nitki rozgoryczenia zaczęły powolutku oplatać jej umysł, gdy ten znienacka wypełnił się obrazem. Widok klarował się niezwykle powoli, formując się spomiędzy cieni i zimna jakie przeszyło ciało volvy.
Ciemne opary przesłaniały widok i nie dawały się rozpędzić, nie ustępowały przed siłą woli Elin.
Tron w wypełnionej jasnością halli był pusty. Wokół niego krążyły jakieś sylwetki lecz mimo, że ciągnęła niteczkę wizji, nie zdołała odkryć ich twarzy. Odczuła jedno: przeraźliwy ból.


Odsunęła się gwałtownie od run przerywając wizję i uciekając przed bólem. Klęczała przez chwilę wpatrując się w ziemię i uspokajając powoli. Skuld tym razem była wyjątkowo nieprzychylna, by zaglądać w Jej domenę. Będzie musiała złożyć jakąś ofiarę, by następnym razem ukazała więcej. Odetchnęła jeszcze raz i pozbierała powoli swoje rzeczy zastanawiając się nad wizją. Szykowały się zmiany… Duże zmiany. Tylko skąd ten ból?
Nie była pewna… czy warto wspominać o tym jarlowi? Czy wspominać o tym przy innych? Wizja pozostawiła więcej pytań niż dała odpowiedzi. Intuicja podpowiadała Elin, że cokolwiek zostanie postanowione na thingu, będzie dotyczyło nie tylko jarla ale i jego wszystkich uczestników. A tym czasem, dym wydobywający się z długiego domu kłębił się nad hallą jak mroczne cienie z jej wizji. Wśród porozpalanych ognisk widziała zarysy postaci zbliżających się do domostwa jarla Agvindura.


***


Volva przez kilka następnych nocy obserwowała domowników jarla wczuwając się w atmosferę domu i nastroje mieszkańców. Czuwała wrażliwa na każdą pojawiającą się zmianę i niezwykłość. Jeżeli jarl nie zażyczył sobie rozmowy z nią, nie narzucała się. Wiedziała, że gdy będzie jej potrzebował - wezwie ją.
Jarl większość czasu spędzał ze swymi drużynnikami, rozmowy tocząc przy zamkniętych drzwiach. Thora zaś kręciła się niepocieszona, że z zamkniętego kręgu została wykluczona. Chwilowo. Ale kąśliwa jak giez się zrobiła, ofukiwała i strofowała służbę, aż Lubow uciekała przed nią.
Jedna jedyna Sigrun chodziła po osadzie za nic mając tajemnice jarla i swego brata, ani fochy Thory. Słoneczko jak zwykle znajdowało dobre słowo dla każdego, uprzejmością swoją rozładowując nieco napiętą atmosferę. Zaczepiła raz czy dwa samą straszną volvę, przynosząc Elin ze skrytą minką podarek.

- Patrz co znalazłam! - uśmiechnęła się promieniście wyciągając z rękawa maluśki przebiśnieg. - Masz, na szczęście, byś się rozradowała nieco. - wcisnęła kwiatek w ręce wampirzycy.
Volva nie potrafiła nie uśmiechać się na widok Sigrun, choć jej widok zawsze przynosił mieszaninę ciepła i smutku. Przypominała jej odległe czasy, gdy i dla Elin świeciło słońce. Chciała uchronić tą niewinną istotę przed złem tego świata i była gotowa przeciwstawić się nawet samemu Agvindurowi, jeśli wpadłby na pomysł przemienienia jej.
- Dziękuję Sigrun i ja mam coś dla ciebie. - Odpowiedziała sięgając do sakwy i wyciągając woreczek z delikatnego materiału z wyhaftowanymi na nim kunsztownie drobnym kwiatuszkami.
- To dla mnie? - dziewczyna otworzyła oczy szeroko z niedowierzaniem i… rzuciła się Elin na szyję - Dziękuję! Dziękuję! - radość z podarku była wielka. Natychmiast pochyliła się nad wzorem by uważnie przestudiować go przy mdłym świetle świecy. - A wiesz, Elin, że Lubow obiecała pokazać mi wzór ichniejszy, no z jej rodzinnej strony? Wplotę go w kaftan Eggnira albo może buty mu nim wyszyję - Słoneczko uniosła jasną głowę by spojrzeć na wampirzycę.
Volva zamarła na chwilę z powodu tak niespodziewanego uścisku.
- Chcesz ozdobimy nim twą suknię. - Uśmiechnęła się i poklepała dziewczynę delikatnie po plecach. - Wzór ze stron Lubow? - Zainteresowała się. - Chętnie poznam.
- Oni wiele czerwieni i błękitu i czerni używają - tłumaczyła Sigrun - piękne kwiaty miała wyhafotwanie na rękawach ostatnio.
Zacięła usteczka na chwilkę i spojrzała na Elin uważnie:
- A … - zawahała się - volvo, postawisz mi wróżbę? - leciutko się zarumieniła.
Kobieta spojrzała poważnie na Słoneczko.
- Powiedz pierw co cie męczy, to pomyślimy. Norny lepiej ostawić w spokoju, gdy tylko to możliwe. - Odpowiedziała łagodnie.
- Ponoć za mąż mnie rodzice dać chcą i rozważają za kogo. Wiedzieć bym chciała, czy dobry będzie, czy kochać mnie będzie i czy dzieci mu dam? Eggnir obiecał, że odda mnie jeno najlepszemu. - uśmiech jej twarz rozjaśnił czuły na wspomnienie brata.
- Sam jarl ukrzywdzić Cie nie pozwoli ale rzucę kośćmi dla ciebie. Przyjdź jutro.
Uradowana dziewczyna raz jeszcze wyściskała volvę.
- A Tyś kochała kiedyś, Elin? - spytała, ciekawym spojrzeniem mierząc rozmówczynię - Jako że to jest? Kochać? - Rozmarzone spojrzenie dziewczyny zawisło, gdy Słoneczko wsłuchana była w siebie.
- Nie dane mi to było. - Volva uśmiechnęła się leciutko. - Opowiesz mi, gdy Ty pokochasz.
- Opowiem - pokiwała jasną główką. Przysunęła się nieco bliżej - A volvy i afterganger kochać nie mogą? Nasz jarl piękny, nie widzi Ci się? - pytała mimochodem, oczy jasne zasłaniając firaną rzęs.
- Mogą, jak chcą… ale gdzie ja i jarl… - Machnęła lekko ręką, choć pojawiła się myśl, że wszak córką jarla sama jest. - Musiałabym w miejscu jednym ostać. - Dodała i zerknęła na dziewczynę. - A Tobie kto się widzi?
- A co Cię gna po świecie? Bogów wola jeno czy Twa ciekawość? - Sigrun uśmiechnęła się łagodnie - Boć dom masz u Agvindura. A mnie … Mnie się nocami śni Orm, drużynnik Einara z Aros, ciemnowłosy o oczach jak młoda trawa. Jeno… - zamilkła zarumieniona nagle.

Dom, czy ona rzeczywiście miała prawdziwy dom od czasu opuszczenia Helgoe? Gdzieś tam było jej miejsce… Choć najpewniej dopiero przy ogniu Lokiego. Otrząsnęła się z chwilowego zamyślenia.

- Jeno bez ziemi i sławy. - Dopowiedziała spokojnie. - Ale to Ty wiesz czym miłość, Sigrun. - Uśmiechnęła się do niej.
- To kochanie jak myśli wciąż ku niemu biegną? Jak ciągle być przy nim chcę i sprawiać by się uśmiechał? - spytała nieco po dziecinnemu Sigrun - A jeśli on nie wie, że istnieję to jakoże kochać mnie ma? Może lepiej rodziców posłuchać? Eggnir za biednego też nie puści. Poradź volvo, tyś mądra, widzisz wiele…
- O, z pewnością wie, żeś istniejesz. - Zaśmiała się cicho. - Jeno śmiałości nie ma, by spojrzeć na Ciebie. Pukiel włosów daj i obaczę co zrobić się da.

- Myślisz, volvo, że on wie o mnie? - twarzyczka dziewczyny rozjaśniła się nadzieją - pukiel dam, a za wróżbę spinę. Dość będzie by wieszczbę opłacić? - spytała niepewna.
- Spinę ostaw sobie. O przysługę Cie kiedyś, poproszę. - Odparła spokojnie. - Zgadzasz się?
Słoneczko pokiwała główką na zgodę:
- Jutro włosy doniosę. A kiedy Cię znaleźć, Elin? Nie chcę zgniewać za wczesnym pojawieniem - uśmiechnęła się, sama czary uprawiając. *
- Ja Cie znajdę. Niedługo będziesz czekać, obiecuję.
- Dobrze, Elin. - Sigrun podniosła się i raz jeszcze uściskała wampirzycę, pocałunek ciepły zostawiając na bladym i zimnym policzku. - Pomyśl o jarlu, volvo… - szepnęła i z radosnym śmiechem uciekła by radość szerzyć wśród innych.


Noc thingu


Przed przybyciem gości Agvindur znalazł Elin sam.
- Słowo? - spytał krótko.
- Właściwy czas. - Skinęła głową, a jej postawa uległa nieznacznej zmianie. Wyprostowała się dumnie, a dłonie bezwiednie sięgnęły do rozpuszczonych pukli, by zaraz je spleść.
- Przybędą wkrótce, będzie ich czwórka, ty i ja, w sumie sześcioro. Miej na każdego baczenie, obserwuj. Potem dasz mi swe zdanie. - mówił ze srogo zmarszczonymi brwami i czołem jarl. Górował znacznie nad Elin mimo jej wysokiego wzrostu. - A ostrożna bądź. Nie zdradź się. Potem… potem o wróźbę poproszę - dokończył jakoś miękko, lekko głowę pochylając by szacunek volvie okazać.
- Twa krew potrzebna będzie… Decyzja zbyt wagi wielkiej, by Skuld grymasiła, przed Wami. Od niej losy wielu zależeć będą… - Odpowiedziała cicho.
Agvindur głowę poderwał raptownie wpijając się spojrzeniem w kobietę stojącą przed nim:
- Co wiesz? - krok postąpił ku Elin ze zmarszczonymi brwiami.
Volva nie cofnęła się i wytrzymała spojrzenie jarla, by w końcu pokręcić lekko głową.
- Jeno tyle, że zmiany idą i od Waszej decyzji wiele zależeć będzie. Prządka wielce zazdrosna, stąd o rozwagę upraszam i Waszą pomoc przy wróżbie.
- Pomogę. Ofiarę złożę. - kiwnął gniewny czegoś - Po thingu. Miej baczenie na zdarzenia i znaki od Werdandi. Może bogowie uniosą zasłonę tu i teraz by przyszłość pomóc kształtować zgodnie ze swym życzeniem. - Agvindur szczęki mocno zacisnął, wzrokiem mrocznym potoczył. - Blisko badź.
Skłoniła głowę.
- Będzie jakżeś powiedział.
Gniew swój ścisnął niczym konia ostrogami i lejce mu ściągnął. Raz jeszcze spojrzeniem omiótł wiotką postać Elin i odszedł ostatnie przygotowania poczynić.

Przyglądała się jak odchodził, a hardość z jej rys powoli znikała. “Blisko bądź, nie zdradź się.” Prychnęła cicho. W cieniach się chować nie umiała, trza będzie na widoku stać i dobrze wyglądać… Jeszcze raz spojrzała za jarlem myśląc, że wieści były gorsze niż sądziła. Nie wiedzieć czemu smutek też poczuła, iż więcej nic powiedzieć jej nie zechciał. Wzruszyła jednak ramionami i pognała do swej izdebki, chwytając po drodze Lubow, by się przygotować.
Okrzyki jakie domownicy usłyszeć mogli z kącika volvy jasno mówiły, że kobieta szykowana jest bardziej niźli sama by chciała.



W końcu ukazała się, strojna niczym żona jarla, w błękitną suknię i czerwony kaftan spięty fibulami grawerowanymi w Uroborosa. Jasne włosy, zawsze w nieładzie, teraz w warkocz jeden gruby, splecione z wstążkami były. Odpowiedni ubiór i fryzura ukazały, że Elin niebrzydką wcale była, choć z początku zdawała się pragnąć znów potargać i umknąć gdzieś w kąt. Stanęła jednak w pobliżu siedziska Agvindura i jej dwukolorowe oczy poczęły obserwować* wszystkich zgromadzonych.

Widzenie aury, empatia, percepcja i czujność.

 
Blaithinn jest offline